Przehandlowaliśmy wprowadzenie podatku cyfrowego za podziękowania wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a. I dobrze! Lepiej opodatkować rodzimych przedsiębiorców niż techgigantów, którzy notują setki miliardów przychodu.

Polska dyplomacja i myśl ekonomiczna coraz odważniej wstają z kolan. Mamy dziś tak silną pozycję, że możemy zrobić Amerykanom małą łaskę i jako suwerenne państwo samodzielnie zrezygnować z tego kłopotliwego i właściwie wcale nie aż tak wartościowego podatku cyfrowego. Za ten drobny gest podziękował nam osobiście sam wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.

Jednak te podziękowania były zbędne. Niepotrzebnie tylko przypomniały, że był taki nieszczęśliwy pomysł. Bo cóż to za plan, by próbować opodatkować nowoczesne firmy z siedzibami za setki milionów dolarów gdzieś w odległej o tysiące kilometrów Dolinie Krzemowej. Przecież pod ręką mamy rodzimych, paździerzowych przedsiębiorców, których wreszcie trzeba nauczyć przestać kręcić z podatkami i ponosić koszty niezbędnych reform.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Więcej
    Komentarze