Do 2021 r. General Motors przestanie sprzedawać swoje auta w Australii i Nowej Zelandii, likwidując przy tym słynną australijską markę samochodów Holden. GM postanowił też sprzedać chińskiemu koncernowi Great Wall swoją fabrykę w Tajlandii, rezygnując także ze sprzedaży w tym państwie aut popularnej marki Chevrolet.
Wycofanie się z tych trzech rynków będzie kosztować amerykański koncern 1,1 mld dol.
Zapowiadając ten krok, szefowa GM Mary Barra stwierdziła, że koncern zamierza skupić swoją działalność na rynkach przynoszących "solidny zwrot z kapitału" i będzie kładł nacisk na inwestycje, które zapewnią rozwój w motoryzacji przyszłości - czyli na elektryfikację aut i konstrukcję pojazdów autonomicznych.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Pan premier Australii powinien był dawno domówić się z premierem Morawickim, który by dawno reanimował tę firmą i przerobił jej wyroby na elektryki.
Nie wiem czy w Australii jest telewizja publiczna czy jakiś KRS, tam też byśmy mogli dokonać reanimacji.
Tam jest podobny syf. Mentalność religijna.
Tylko że nogą już tupnięto. Ten "tup" to Tesla.
Era wielkiej amerykańskiej tróki bezlitośnie dobiega końca. Chrysler kupiony przez PSA. Ford i GM się zwijają. I o ile od 20 lat czytam, że już za chwilę, już za momencik Chińczycy zdominują świat, to jakoś tych chińskich samochodów na drogach Europy, USA i Azji (poza Chinami) nie widać. I nie doszukujmy się tutaj analogii do Japonii. Bo Japonii wystarczyło 30 lat po wojnie, aby zacząć zalewać świat swoimi samochodami. Chińczykom jakoś nie bardzo to wychodzi. Jedyne co potrafią, to kupić takie Volvo za te pierdyliardy $ które mają z taniości swojej pracy. Ale żeby samemu zaproponować coś co łyknie świat, to już nie bardzo.
Zgoda z małą poprawką: tę chińszczyznę widziałem w sporych ilościach w Peru i w jednym egzemplarzu w Rumunii (tym sam jeździłem, bo taki dała mi wypożyczalnia).
Spokojnie z tymi Chinami. Oni mają tempo walca drogowego. Powolutku, ale do przodu. Im się nie spieszy. Swoje zrobią. Ale nie będą chcieli całkowicie wytępic wszystkie firmy. To nie jest ich filozofia.