Nieoczekiwanie na Białorusi zaczęły się gromadzić czarne chmury nad dostawami rosyjskiej ropy naftowej do rafinerii w Polsce i Niemczech.
W piątek prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zapowiedział, że jeśli Rosja nie zacznie wypełniać swoich zobowiązań co do dostaw ropy naftowej, to Białoruś sięgnie po surowiec przesyłany tranzytowym rurociągiem Przyjaźń z Rosji do rafinerii w Polsce i Niemczech oraz w Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Według Łukaszenki o tym planie powiadomił on prezydenta Rosji Władimira Putina w zeszłym tygodniu na spotkaniu w Soczi.
"Nikogo nie szantażowałem, ale powiedziałem: jeśli z Rosji nie zostanie dostarczona ropa w potrzebnych ilościach (w styczniu dostarczyli jedynie 500 tys. ton, a 1,5 mln ton nie dostarczyli), to zaczniemy pobór z tranzytowej rury. Przez nasz kraj na Zachód i dla Białorusi tłoczy się 70 mln ton ropy [rocznie] i oni [Rosjanie] nie mają z tym żadnych problemów, w dobrej wierze i uczciwie ją tłoczymy. Dlatego jeśli nie dostarczą [całości] w lutym, to dobierzemy do 2 mln ton" - powiedział w piątek Łukaszenka ma spotkaniu z załogą zakładów celulozowych w Swietłahorsku. Lider Białorusi przypomniał przy tym, że Rosja dotąd nie wypłaciła odszkodowań za straty spowodowane przez dostawy w połowie zeszłego roku surowca zanieczyszczonego chlorkami.
Putin wykańcza białoruskie rafinerie
Rosyjskie koncerny naftowej od początku roku wstrzymały dostawy surowca dla białoruskich rafinerii, gdyż Mińsk i Moskwa nie uzgodniły ceny surowca. Białoruś zarzuca, że wskutek zmian podatkowych w Rosji płaci coraz drożej za rosyjską ropę naftową, a cenę surowca dodatkowo podbija premia dla rosyjskich nafciarzy, uzgodniona na początku tej dekady jako swoista rekompensata za zaniechanie przez rosyjski fiskus poboru cła od ropy naftowej dla Białorusi.
Przed tygodniem w Soczi Łukaszenka na spotkaniu z Putinem próbował rozwiązać ten konflikt, ale bez powodzenia. Władze Rosji nie zgodziły się obniżyć ceny ropy dla Białorusi, zapowiadając tylko, iż przestaną ograniczać eksport ropy na Białoruś małym rosyjskim kompaniom naftowym.
Do tej pory białoruskie rafinerie nie zawarły jednak takich kontraktów i są w coraz gorszym położeniu. Na początku tego tygodnia Mińsk poinformował, że zaczęto pobierać technologiczną ropę naftową z rurociągów wyłączonych obecnie z tranzytu. To znaczy, że Białoruś sięgnęła już po "żelazną rezerwę" surowca, bo wykorzystanie ropy technologicznej wyłącza rurociąg z eksploatacji.
Białoruski koncern Biełnieftiechim zaczął też ograniczać dostawy paliw do stacji benzynowych rosyjskich koncernów, proponując im produkcję paliw z ropy naftowej, którą należy dosłać z Rosji.
Łukaszenka: Nie będę co roku padać na kolana
Na spotkaniu w Swietłahorsku Łukaszenka powiedział, że Putin dziwił się białoruskim planom dywersyfikacji źródeł dostaw ropy naftowej i utrzymywał, że ten surowiec będzie droższy od rosyjskiego.
W styczniu pierwszy raz w historii Białoruś kupiła tankowiec z ropą z Norwegii, która została rozładowana w litewskim porcie w Kłajpedzie, a stąd przewieziona cysternami kolejowymi do rafinerii w Nowopołocku na Białorusi.
Łukaszenka zapewniał jednak swoje białoruskie audytorium, że nie zrezygnuje z zakupów ropy poza Rosją, nawet gdyby była droższa. Łukaszenka stwierdził, że podjął taką decyzję, "aby co roku 31 grudnia o 12 w nocy nie padać na kolana [przed Rosją]".
Odsiecz z Gdańska?
Prezydent Białorusi kolejny też raz powrócił do pomysłu dostaw na Białoruś ropy naftowej za pośrednictwem polskiej części systemu rurociągów Przyjaźń.
"Teraz z Gdańska kupimy [ropę naftową] z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Stanów Zjednoczonych Ameryki i dostarczymy rurą [przez Polskę do Białorusi]" - powiedział Łukaszenka.
Dodał, ze przy wsparciu USA białoruskie rafinerii mogłyby importować ropę naftową za pośrednictwem portów państw bałtyckich i sprzedawać im paliwa z tej ropy. "Proponuję im: możemy kupić ropę na Bałtyku, przesłać przez Litwę lub Łotwę, a my tę ropę przerobimy i możemy zabezpieczyć [w paliwa] cały region bałtycki" - powiedział Łukaszenka.
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Trzeba było się włączyć do rury bałtyckiej i mieć gaz bezpośrednio z Rosji i spać spokojnie.
A tak, uzależniamy się dodatkowo od białoruskich czy ukraińskich pośredników. Znany trik, już tak bywało. Rosja przykręci kurka Łukaszence a ten zabierze co potrzeba z rury i powie, że to to jego gaz. Polska zwróci się do Rosji o gaz a Rosja powie, sory, puściliśmy go do was a skoro przesyłka zginęła po drodze
to dogadujcie się z Białorusią.
Bo rura nie odróżnia czyj jest gaz. I będziemy siedzieć w zimnym i po ciemku.
Złota zasada w handlu: nie daj się uzależnić od monopolu Rosji na dostawy czegokolwiek, bo prędzej czy później skończysz jak kolejni jej sąsiedzi.
Stopniowa integracja z Europą wymagałaby chociaż częściowej demokratyzacji. A on woli samodzierżawie. Tyle lat wodził Putina za nos i uważa że znowu mu się uda.
Podeślą Kadyrowa i zmienią Batkę .
Dyktator w innym kraju to nie jest opozycjonista w Moskwie by go dało się czeczeńskim siepaczem zaciukać. On sam ma swój specnaz i się nie da tak łatwo wymienić.
Po Polexicie nalezy sie spodziewac postepujacej integracji Polszy z Bialorusia.
To jawny bunt - przecież wszyscy wasale padają na kolana przed kremlowskim chanem :) .