W czasach poprzedniego kryzysu w budowie dróg z ław opozycji na rząd PO-PSL grzmiał Andrzej Adamczyk. W rządzie PiS został ministrem infrastruktury i chociaż zapowiadał zmiany przepisów i nawiązanie dialogu z wykonawcami, to teraz boryka się z problemami, za które krytykował poprzedników.
Nawet najlepsze przepisy nie pozwolą bowiem przewidzieć, że firma opóźniona w budowie drogi ekspresowej o 1,5 roku nagle postanowi wstrzymać roboty, kiedy w końcu widać kres inwestycji.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Broszka też ma ładny kawałek asfaltu.
Jako lądowisko dla Casy ???
W rezultacie, po zatrudnieniu nowego wykonawcy, wartość kontraktu wzrośnie o 20% i to jest dobrze.
Dobrze dla tych, którzy są na procencie od wartości.
A kto za to zapłaci?
Pan zapłaci, pani zapłaci, państwo zapłacą.
Granda jak zwykle.
przeceniacie siłę tej formacji
Siłę tej formacji (PiS) tak naprawdę przecenia przede wszystkim ogłupiały "suweren" kierując do niej swe amokalne akty strzeliste.
Tak się składa, że to PiS w latach 2011-2016 kierowało pod adresem PO-PSL wieczne (NIEUZASADNIONE!) pretensje, że autostrady budowała "za drogo" (co nie było prawdą, bo budowali je nieco taniej niż średnia UE i to od zera, w surowym terenie, wymagającym masowych niwelacji). PiS z uporem maniaka porównywało koszty budowy polskich autostrad od zera z kosztami renowacji powierzchni istniejących autostrad w Niemczech i nie przyjmowało do wiadomości zastrzeżeń opozycji w/s tych "kryteriów oceny". PiS "kupiło" bezmyślnie oferty "tanich" firm włoskich (bo tak najłatwiej!) nie weryfikując ich możliwości nie przewidując normalnych, cyklicznych zmian koniunktury i związanej z tym zmiany cen materiałów związanych z kończącą się perspektywą finansową UE w zakresie funduszów na infrastrukturę. Nie widzę powodów by w obecnej publicznej debacie PO miała bardziej cackać się z PiS-em, który ma problemy drogowe po większej części zawinione przez siebie. Na podobne problemy rządu PO-PSL w latach 2011-2015 PiS i tak reagował dużo agresywniej oraz w sposób oczywisty - KŁAMLIWIE.
To jest stały rys "polityki drogowej" PiS-u. W czasie swoich 2-letnich rządów 2005-2007 budowę dróg PiS ZAWALIŁ, oddając kilkadziesiąt km autostrad + JEDEN węzeł autostadowy z projektów uruchomionych jeszcze przez poprzedni rząd SLD-PSL. W roku 2007 rząd PiS ZERWAŁ umowy z wykonawcami (bo "za drogo"), przegrał z nimi w sądzie na koszt podatników, po czym podpisał z nimi nowe kontrakty .... jeszcze droższe. Rozgrzebane budowy i problemy prawne związane z uregulowaniem partnerstwa publiczno-prywatnego pozostawił "łaskawie" następcom czyli PO-PSL. Następcom zostawił też jako wykonawców chińską firmę COVAC, która zawaliła terminy na budowie A2 przed EURO2012, z budowy której rząd PO-PSL wywiązał się jednak przed mistrzostwami (ku niezadowoleniu Nowogrodzkiej!). PO uporała się z zabałaganionymi przez PiS problemami prawnymi w 1,5 roku i w kolejnych 6 latach zdążyła wybudować niemal 1000 km autostrad i podobną długość ekspresówek. Nikt w tym sporze nie jest święty bo święci w ogóle nie sprawdzają się w polityce ale upolitycznienie tematu i publiczna agresja leży zdecydowanie po stronie PiS, który ma w zakresie budowy infrastruktury GORSZE wyniki niż PO-PSL pomimo dużo lepszej koniunktury, którą PiS ZMARNOWAŁ.
Siły rozpyerdalania wszystkiego czego ta władza się dotknie jest nie do przecenienia