Grali lepiej, mądrzej, przeważali. Ale skromne 1:0 nie wystarczyło, a w niecodziennym konkursie rzutów karnych zwyciężyli słynniejsi sąsiedzi, którzy awansowali do ćwierćfinału - piłkarze Atlético znów nie uciekli od przeznaczenia.

Pierwsze w meczu dośrodkowanie. Pierwszy kiks, który okazał się asystą. Pierwszy strzał. Minęło ledwie 27 lub 28 sekund – każdy musi sobie zmierzyć sam, UEFA tak dokładnych danych nie podaje – od pierwszego gwizdka, gdy piłkarze Atlético przeszyli defensywę Realu, objęli prowadzenie, odrobili straty sprzed tygodnia. Wtedy ulegli faworytom 1:2.

Rozsierdzeni goście zerwali się do frontalnego ataku? Nic z tych rzeczy. To nie leży w ich naturze, oni zawsze zachowują spokój i dobierają się do przeciwnika metodycznie, a tym razem wpadli jeszcze w gęste zasieki zastawione przez Atlético. Swobodnie operowali piłką wyłącznie daleko od bramki – kiedy wrzucali ją w pole karne, samotnego Kyliana Mbappé czy Jude Bellinghama osaczał tam tłum obrońców. Strzał zdołali oddać dopiero po półgodzinie gry, zresztą Rodrygo uderzył rachitycznie, próba nie miała szans powodzenia. Do końca pierwszej połowy byli bezradni.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Michał Olszewski poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Po co ta reklama twiterra? Nie mozna po prostu wkleic linka?
    już oceniałe(a)ś
    9
    3
    Sędzia kalosz!
    @tubylec_ww
    Faktycznie karnego przeciw Atletico na początku meczu nie dał.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Królewski Klub !!!!
    @lavita
    Chyba jakiegos afrykanskiego krola
    już oceniałe(a)ś
    1
    1