Lamine Diack, skazany w zeszłym roku za korupcję, zmarł w wieku 88 lat w swoim domu w Senegalu. Rządził lekkoatletyką jak cesarz: podróżował z żonami, synami, córkami, krewnymi i wynajmował piętra luksusowych hoteli w imieniu federacji i za jej pieniądze. Przepych na dłoniach, na szyjach? Zawrót głowy - opisywał dwór Diacka Robert Korzeniowski.

Lamine Diack szefował Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) od 1999 do 2015 r. W tym czasie był prominentnym członkiem grupy korupcyjnej, która brała milionowe łapówki za krycie dopingu rosyjskich nieuczciwych lekkoatletów. Dzięki temu dopingowicze z Rosji mogli startować m.in. w igrzyskach w Londynie i zdobywać medale.

W 2020 r. francuski sąd (siedziba IAAF znajduje się w Monako, pod jurysdykcją Francji) skazał go na cztery lata więzienia, w tym dwa w zawieszeniu, między innymi za przyjęcie 3,2 mln euro łapówek.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Komentarze
to po ch... pisac o kims, kto powinien odejsc w nieslawie i po cichu?
już oceniałe(a)ś
0
0