- Znam przypadki, gdy piłkarze przegrywali domy, mieszkania. Wszystko, co mieli - mówi Jaromir Kruk, dziennikarz, wielki sympatyk piłki nożnej, organizator turniejów.
Początkowo moi rozmówcy chętnie zgadzają się na spotkanie. – Nie ma problemu, opowiem moją historię – słyszę najczęściej. Ale im bliżej rozmów, tym większe mają wątpliwości. – Szkoda do tego wracać – to argument najczęściej używany przez sportowców. Aż w końcu większość z nich rezygnuje.
Z Maćkiem spotykam się w kawiarni. Przez lata był piłkarzem. Jego największe osiągnięcie to gra w czwartej lidze, choć w pewnym momencie zapowiadało się, że może występować też w rozgrywkach na wyższym szczeblu. – Zdrowie nie pozwalało. Jak nie jedna kontuzja, to druga. I tak jakoś zleciały te lata – opowiada.
Gdy kilka dni wcześniej telefonicznie wyjaśniłem mu powód naszego spotkania, zgodził się od razu. – Pewnie, mogę parę rzeczy powiedzieć – stwierdził.
Przy kawiarnianym stoliku nie był już tak skory na rozmowę o bukmacherce. – Nie ma się czym chwalić. Przegrałem dużo pieniędzy – stwierdził na powitanie. Ostatecznie dał się jednak namówić na krótką opowieść.
Jego przypadek to jeden z wielu. Zaczynał od niewielkich kwot. Było to jeszcze w czasach, gdy trzeba było pójść do punktu bukmacherskiego. – Wiadomo, że od dawna interesowałem się piłką, a wtedy już w nią grałem, byłem w tym środowisku. Koledzy, nie tylko z drużyny, mówili, co dzieje się w innych zespołach. I to nie tylko z naszej ligi, ale i tych wyższych. Nic, tylko grać, skoro się tyle wie – wspomina.
Szybko przyszły pierwsze sukcesy. Na początku były to drobne kwoty, ale z czasem coraz wyższe. – Wychodziłem z założenia, że każde wygrane pieniądze inwestuję w kolejne zakłady. Ale tylko te wygrane. Kapitał zostawał w kieszeni. Wszystko po to, żeby w najgorszym razie nie stracić – opowiada.
Nie zraziły go porażki, zwłaszcza „pewniaków". – Wiadomo, że byłem wściekły, gdy wynik miał być oczywisty, ja postawiłem sporą kasę, a tu taka wtopa – przyznaje.
Wyższe stawki zaczęły pojawiać się bardzo szybko. Bo czym prędzej trzeba było się odkuć. – Zaczęły się pożyczki od kolegów, potem chwilówki. Chciałem wziąć kredyt pod zastaw mieszkania, ale rodzina zorientowała się, że coś jest nie tak. Nic nie wiedzieli, że gram w zakładach – mówi były piłkarz.
– Ile przegrałem? Nie wiem. Na pewnym etapie przestałem to kontrolować. Może 100, może 200 tysięcy, może więcej. To trwało latami – odpowiada i na koniec prosi o zmianę imienia w tekście. – Tak na wszelki wypadek – argumentuje.
Specjaliści od uzależnień nie mają wątpliwości.
– Problem niewątpliwie narasta, zwłaszcza u młodych ludzi. Początkowo wśród pacjentów główny odsetek stanowiły osoby grające na automatach o niskich wygranych, a obecnie większość to te uzależnione od zakładów bukmacherskich – mówi dr Jolanta Celebucka z Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu. Specjalizuje się w leczeniu uzależnień o charakterze behawioralnym, a w szczególności uzależnienia od hazardu.
W 2019 roku opublikowano raport „Zaburzenia uprawiania hazardu i problemowego korzystania z internetu wśród piłkarzy". Szefem projektu był Andrzej Szymański, a został opracowany przez Krajowe Biuro do spraw Przeciwdziałania Narkomanii, Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach oraz Ministerstwo Zdrowia.
Ankietę wypełniło 94 piłkarzy z pięciu losowo wybranych śląskich klubów występujących od pierwszej do czwartej ligi. I okazało się, że aż 70 proc. z nich deklaruje uprawianie hazardu, z tego 9 proc. robi to systematycznie.
„Piłkarze należą do grupy podwyższonego ryzyka grania hazardowego. Spośród przebadanych osób 15 proc. wykazuje niski poziom ryzyka uzależnienia się od gry hazardowej, 11 proc. ankietowanych sportowców cechuje umiarkowany poziom ryzyka uzależnienia, a 8 proc. piłkarzy wypełnia symptomy nałogowego uprawiania hazardu" – napisali we wnioskach autorzy raportu.
Ankiety pokazały, że choć do systematycznej gry hazardowej przyznają się przede wszystkim piłkarze w wieku 28-30 lat (13,8 proc.), to najczęściej „od czasu do czasu" zajmują się tym ci w wieku 22-24 lata. Badania wskazują, że stanowią aż 36,6 proc.
– Młodość, fantazja. Sportowcom w młodszym wieku często wydaje się, że już wszystko wiedzą, wszystko potrafią przewidzieć. Tymczasem, jak wiadomo, niespodzianek nie brakuje – mówi Mariusz Jurasik, jeden z najlepszych w historii polskich piłkarzy ręcznych, wicemistrz i brązowy medalista mistrzostw świata.
– Zakłady bukmacherskie online z roku na rok są coraz bardziej popularne. Przede wszystkim z powodu łatwej dostępności. Nie ma potrzeby wychodzić z domu, wszystko, co jest konieczne, to dostęp do internetu. Oznacza to, że grać można praktycznie wszędzie. W pracy, w domu, podczas rodzinnych spotkań czy robiąc zakupy w markecie. Dodatkową zachętą dla potencjalnych graczy są bonusy na start, czyli zasilenie konta przy rejestracji, co niewątpliwie ułatwia podjęcie decyzji – podkreśla Marzena Derezińska, psycholog pracująca z grupami osób uzależnionych od hazardu.
Specjaliści zaznaczają, że kiedyś, by zagrać, trzeba było wyjść z domu i pójść do punktu bukmacherskiego. – A przy tym robić to tak, aby otoczenie nie miało podejrzeń – dodaje Derezińska. Dziś wystarczy mieć smartfon.
Także zwraca uwagę na coraz młodszy wiek graczy i brak kontroli rodziców. – Problemem również nie staje się konieczność skończonych 18 lat. Konta często zakładane są na pełnoletnich znajomych, a nawet rodziców za ich przyzwoleniem – mówi Marzena Derezińska.
We wnioskach z badań na Śląsku autorzy raportu napisali, że „88 proc. piłkarzy właściwie (funkcjonalnie) korzysta z internetu, 11 proc. wykazuje pojedyncze symptomy problemowego korzystania z sieci, a 0,4 proc. przejawia symptomy problemowego korzystania z internetu".
– Wyniki różnych badań dość jednoznacznie pokazują, że taka forma hazardu bardzo szybko zyskuje wysoką popularność. Co więcej, z graniem online związane jest wyższe ryzyko uzależnienia się od hazardu. Dostępność jest znaczącym czynnikiem ryzyka uzależnienia się, a internet w sposób oczywisty radykalnie ją zwiększa – nie ma wątpliwości dr Bernadeta Lelonek-Kuleta z Katedry Psychoprofilaktyki Społecznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Sportowcy grają w zakładach bukmacherskich, bo często są przekonani, że wiedzą wszystko o danej dyscyplinie. Szczególnie o tej, którą uprawiają. Silne jest przekonanie, że żaden wynik nie jest w stanie ich zaskoczyć.
– Wielu sportowców uważa się za specjalistów w danej dyscyplinie. Tymczasem piękno polega na tym, że jest mnóstwo niespodzianek – podkreśla Mariusz Jurasik.
Maciek, były piłkarz: – Długo nie mogłem zrozumieć, jak możliwe są inne wyniki, niż wszyscy się spodziewali. Zwłaszcza w moim środowisku. Ta pewność siebie okazała się straszna.
Marzena Derezińska także zwraca na to uwagę. – Charakterystyczne dla osób uzależnionych od hazardu są zniekształcenia poznawcze, powodujące błędy w logicznej analizie sytuacji. Osoba uzależniona od hazardu żywi błędne przekonanie na temat swojej wiedzy, przecenia swoje umiejętności, a to niewątpliwie nasila wiarę w wygraną. Oczywiście w przypadku sportowców przekonanie to jest podpierane doświadczeniem i faktem, że jest to zawód, który wykonują bądź wykonywali, a w związku z tym znają się na sporcie jak nikt inny – mówi psycholog.
Dr Bernadeta Lelonek-Kuleta dodaje, że zakłady sportowe jako jedna z form hazardu są szczególnie nasycone towarzyszącym im złudzeniem posiadania kontroli nad wynikiem. – Dotyka to szerokiego zjawiska tak zwanych błędów poznawczych, czyli przeświadczenia hazardzistów o tym, że są w stanie przewidzieć, czy wpływać na wynik gry. Istotą hazardu jest natomiast to, że w świetle definicji jego wynik zależy przynajmniej w części od przypadku. Oznacza to, że pomimo wiedzy, obserwacji i doświadczeń zawsze pozostaje element nieprzewidywalny, a więc nigdy nie ma stuprocentowej możliwości wytypowania właściwego wyniku – tłumaczy.
Wiedza i znajomość tematyki to jedno. Wielce prawdopodobny jest jednak także wpływ samych sportowców na wynik rywalizacji z ich udziałem. Po to, by odpowiednio obstawić rezultat. Trudno to potem udowodnić, bo z pewnością nikt do tego się nie przyzna. A o ile wydaje się to łatwiejsze w sportach indywidualnych, to w dyscyplinach drużynowych także się zdarza.
Jednym z najgłośniejszych przykładów jest sprawa uznawanego za najlepszego piłkarza ręcznego w historii Francuza Nikoli Karabaticia. Gdy w 2012 roku, kiedy był zawodnikiem Montpellier, jego drużyna miała już zapewnione mistrzostwo kraju, grała z walczącą o utrzymanie się w rozgrywkach ekipą Cesson Rennes. Śledczy przyjrzeli się wówczas niespotykanemu wzrostowi zainteresowania obstawianiem tego pojedynku w dniu jego rozgrywania. A przede wszystkim pierwszą połową, którą faworyzowane Montpellier niespodziewanie przegrało. Na to zdarzenie postawiono wówczas w zakładach bukmacherskich 80 tys. euro. Warto dodać, że za każde euro można było wygrać 40.
– Oczywiście, że może być to pokusą. W historii znane są takie przypadki, szczególnie w tenisie – podkreśla Marzena Derezińska.
Jedną z obstawiających osób miała być żona Nikoli Karabaticia. Przed sądem przyznała się do tego, ale twierdziła, że działo się to bez wiedzy męża. Nikola Karabatić i jego brat Luka zostali ukarani karą więzienia w zawieszeniu oraz grzywną. Przyznali, że grali w zakładach bukmacherskich, ale kategorycznie zaprzeczyli, by wpływali na wyniki tych spotkań.
– Piłkarze obstawiają spotkania swoich drużyn. Zdarza się, że robią to w drodze na mecz. To prawdziwa plaga – nie ma wątpliwości Jaromir Kruk. Dodaje, że dzieje się to przede wszystkim w niższych ligach. Dla piłkarzy to sposób na życie, na zbudowanie sobie pensji, bo zarobki w tych rozgrywkach nie są najwyższe. – W wielu krajach ukrócono ten proceder. Nie mówię już o Chinach, gdzie – jak wiadomo – kary są drastyczne, ale na przykład w Holandii, na Cyprze, w Rumunii czy Serbii. U nas to kuleje, zwłaszcza na niższych szczeblach rozgrywek – podkreśla.
Pod koniec 2019 roku świat obiegła wiadomość o wielkiej aferze tenisowej związanej z zakładami bukmacherskimi. Jak informowały wówczas niemieckie media, zamieszanych miało być w nią ponad 130 zawodników z całego świata. Śledztwo w tej sprawie prowadzono w Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Belgii i Francji.
Marzena Derezińska podkreśla, że zakłady online cieszą się wśród sportowców ogromną popularnością.
– Grając w sieci, nie narażają się na ryzyko nakrycia swojej tajemnicy przez media, znajomych czy rodzinę. Przeważnie do odkrycia problemu osoby uzależnionej dochodzi wtedy, gdy zaczynają znikać pieniądze na koncie – mówi psycholog.
Na „zakłady sportowe, jako jedną z form hazardu, które są szczególnie nasycone towarzyszącym im złudzeniem posiadania kontroli nad wynikiem" zwraca uwagę dr Bernadeta Lelonek-Kuleta. – Dotyka to szerokiego zjawiska tak zwanych zniekształceń poznawczych, czyli przeświadczenia hazardzistów o tym, że są w stanie przewidzieć czy wpływać na wynik gry – podkreśla.
Marcin Widomski z Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego zauważa, że problem uzależnienia od hazardu nie zawsze jest odpowiednio zauważany. „Na tle innych znanych uzależnień behawioralnych jest uznawany za to, które grozi najmniejszym uzależnieniem, szczególnie u dzieci i młodzieży. Wyniki wskazują na swoiste bagatelizowanie i niedocenianie hazardu na tle innych uzależnień. Alarmujący jest fakt niskiego poziomu identyfikacji zagrożenia płynącego z reklam hazardu przy okazji imprez sportowych" – czytamy w jego pracy „Zakłady bukmacherskie w marketingu sportu a zagrożenie uzależnieniem".
Jolanta Celebucka nie ma wątpliwości, że dużą rolę odgrywa fakt pierwszych sukcesów. Podkreśla, że zdecydowana większość patologicznych graczy przeszła tak zwaną fazę wygrywania. – Ma więc za sobą znaczącą wygraną lub kilka wygranych, które uruchomiły mechanizm warunkowania instrumentalnego. Nieregularna nagroda zachęca do ponawiania zachowań związanych z grą – mówi.
Przyznaje to były piłkarz. – To jest jak pętla. Wydawało się, że za wygraną pójdzie następna. A ewentualna porażka jest tylko chwilowa. Gdy jednak zorientowałem się, że kończą się źródła finansowania, postanowiłem powiedzieć „stop". Zlikwidowałem wszystkie konta w zakładach online i jakoś udało się przestać grać. Mijają dwa lata, odkąd nie postawiłem nawet złotówki – mówi Maciek.
Na podstawie swych badań Marcin Widomski stwierdził, że najsilniejszym czynnikiem skłaniającym do zagrania w zakładach bukmacherskich jest „traktowanie tego jako rozrywki". Na taką odpowiedź wskazało 21,2 proc. respondentów. Z kolei u 16,6 proc. badanych to „chęć zasilenia domowego budżetu, posiadania większej liczby pieniędzy", a 10,6 proc. „czuję, że czeka mnie duża wygrana".
Autor zwraca uwagę, że „zdaniem respondentów hazard nie stwarza dużego zagrożenia w kontekście uzależnienia. Został wybrany jako nałóg najmniej zagrażający dzieciom i młodzieży w kontekście uzależnienia. Również dla dorosłych nie jest to tak groźny nałóg pod względem uzależnienia jak papierosy i alkohol".
– Zagrożeniem jest zbytnia pewność siebie, czyli przekonanie o swojej mocy przewidywania wyniku gry, co w przypadku hazardu nigdy w stu procentach nie jest możliwe. A także przekroczenie granicy, za którą hazard przestaje być rozrywką, a staje się remedium na problemy lub drogą do fortuny – kwituje dr Bernadeta Lelonek-Kuleta.
Artykuł powstał we współpracy z Fundacją Inspiratornia w ramach projektu dofinansowanego przez Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych.
Telefon zaufania uzależnienia behawioralne: 801 889 880, www.uzaleznieniabehawioralne.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Dobre