Niedźwiedzia zobaczył w poniedziałek pod przełęczą Kondracką, w tzw. "Piekiełku" jeden z dyżurujących pracowników TPN.
Niewielki niedźwiadek przyszedł tam na borówki. Pracownik TPN widząc, że zwierzę nie ucieka na widok od ludzi i znajduje się niebezpiecznie blisko szlaku, zaalarmował kolegów. Wystarczył jeden strzał gumową kulą: przestraszony niedźwiedź uciekł.
- Niewykluczone, że to może być to samo zwierzę, które wiosną trzy razy już przepędzaliśmy z okolic schroniska przy hali Kondratowej - mówi Piotr Krzan, leśniczy ds. ochrony fauny z TPN. Mężczyzna dodaje, że takie sytuacje zdarzają się co roku. - Gdy tylko dojrzeją borówki, które niedźwiedzie jedzą przed zimą. Ich żerowiska często zbiegają się z trasami, po których chodzą ludzie - dodaje Krzan.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze