Spojrzeliśmy sobie w oczy. Krzyczał, że rozwaliłem mu życie i chce pieniędzy. Dziesięciu tysięcy złotych. Zagroziłem, że jeśli jeszcze raz będzie próbował mnie szantażować, zawiadomię policję.

Rok 2010. Opole. Cezary M. ma 52 lata, z wykształcenia jest romanistą po Uniwersytecie Wrocławskim. W Urzędzie Miasta Opola pracuje od 1999 roku. Żona - księgowa w prywatnej spółce, dorosłe dzieci - syn i córka.

Zakres obowiązków Cezarego M.: współpraca z zagranicą i kontakty z miastami partnerskimi.

- Często wyjeżdżałem w delegacje, a w związku z tym miałem mnóstwo nadgodzin. W urzędzie za nadgodziny nie otrzymuje się dodatkowych pieniędzy, ale można skorzystać z tak zwanych wyjść prywatnych w czasie pracy.

To będzie istotny szczegół w tej historii.

**

28 sierpnia 2010 r. Cezary M. wchodzi na stronę komunikatora internetowego o2 i pisze wiadomość do Anji. Jest przekonany, że to jego dawna znajoma, która wcześniej posługiwała się tym nickiem. Traf chce, że tym razem na o2 zalogowała się inna Anja. Ta ma 21 lat i sprzedaje telefony komórkowe w galerii handlowej w Opolu. W trakcie internetowej konwersacji Cezary szybko orientuje się w pomyłce, ale nie zrywa kontaktu. Zaczyna klawiaturowy flirt.

- Nie wiem, dlaczego pisałem do niej dalej. Stabilny mężczyzna ze szczęśliwą rodziną, mieszkaniem w bloku, kilkuletnim samochodem. Klasyczny przedstawiciel urzędniczej klasy średniej, choć kiedy byłem młodszy, wydawało się, że zrobię większą karierę. Byłem świetnym uczniem, dobrym studentem, do perfekcji opanowałem język francuski i dzięki temu udawało mi się dość łatwo przechodzić przez życie. Może po pięćdziesiątce jakieś niespełnienie zaczęło mi doskwierać? Jakbym sam szukał guza. Byłem zawsze nieśmiały, skryty. A tu internet... Odkryłem, że wirtualnie jestem w stanie doprowadzić kobietę do zainteresowania sobą, mogę ją rozpalić, namówić na erotyczne zwierzenia. I to młodszą ode mnie o ponad 30 lat!

 

Co było dalej? Czytaj w poniedziałek w "Wyborczej"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl