Dr n. med. Janusz Meder*, onkolog: Wczoraj. Dosyć często mi się to zdarza. Kiedy rozmawiam z pacjentami, zawsze staram się zachować intymność, nie rozmawiam z nimi na korytarzu, w biegu.
- Bardzo niedobrze. Kiedy badam pacjenta w szpitalnej sali, gdzie nie jesteśmy sami, to jeżeli to tylko jest możliwe - a najczęściej jest, łóżka są na kółkach - przewożę pacjenta do pustego gabinetu, gdzie mogę go rozebrać i zbadać. Lekarze zapominają, że musi być zachowana intymność. I wtedy, kiedy tak sami siedzimy i rozmawiamy na różnych etapach diagnozy, leczenia, przede wszystkim pokazuję pacjentowi, że ja go autentycznie słucham. Pośpiech jest niekorzystny, chory jest przerażony, od razu wychwyci lekceważenie.
***
- Każdy to widzi, kto tylko chce to zobaczyć. Problem, że większość lekarzy, szczególnie młodego pokolenia, nie chce tego widzieć.
A dlaczego? Bo czym skorupka nasiąknie za młodu... Jeżeli nie będzie odpowiedniej edukacji na poziomie uczelni, jeżeli nie będzie mistrzów, a lekarz nie zrozumie, że leczenie to jest misja, a nie tylko zawód, rzemiosło, to będzie jeszcze gorzej.
Jak pracowałem w Stanach, widziałem, jak tam się studentów uczy. Musieli włożyć okulary zamazane wazeliną, wtyczki do uszu, groch do butów, ich ręce w stawach unieruchamiano jak przy złamaniach. I w tym stanie musieli przejść ścieżkę, jaką przechodzi zniedołężniały, stary, słaby człowiek, który musi podpisać dokumenty, przeczytać je, musi usłyszeć to, co do niego się mówi, musi się rozebrać w ciasnej kabinie rentgenowskiej. Taki prosty eksperyment nauczył tych młodych lekarzy, co to znaczy być chorym, starym, niedowidzącym i niedosłyszącym.
- A komu się chce? A po co się wysilać? A co to kogo obchodzi, jaki lekarz wyrośnie ze studenta medycyny? Nikogo. Ani władz państwowych, ani władz uczelni medycznych.
Spotkałem w życiu wielu lekarzy, którzy mają empatię, coś chcą dla pacjentów zrobić. Ale to jest mniejszość. Trzeba ich wspomóc, chronić, bardziej doceniać. Nie ma nic lepszego niż nagradzanie za dobrą pracę.
W Centrum Onkologii w Warszawie doceniamy, ile dla wyzdrowienia pacjenta znaczy dobry kontakt z lekarzem. Mamy pierwszy w Polsce zakład psychoonkologii. Są tu psychiatrzy, psychologowie, asystenci socjalni, wszystko, co potrzebne jest pacjentom. Na tę pomoc jest olbrzymie zapotrzebowanie, ale kontrakt NFZ jest ograniczony, bo jest limit.
***
Wie pani, co mnie najbardziej denerwuje? Że moi koledzy po fachu z innych szpitali, na szczęście nieliczni, nierzadko bardzo utytułowani i znani, nie będę wymieniał nazwisk, między sobą mówią: "do piachu"! Tym lekarzom wymknęły się słowa, które są dla nich normą.
- Lekarz to nie Bóg, to nie władza, pacjent to nie petent ani klient. Pacjenci czasami są tak przerażeni kontaktem z lekarzem, że boją się spytać o rzeczy podstawowe, bo pan profesor się obrazi, że mu się zawraca głowę. Pacjent czuje się niedoinformowany, poganiany i traktowany jak niegrzeczne dziecko. I co gorsza - myśli, że tak musi być. Niepokorny pacjent to taki, który się na to nie godzi, zmienia lekarzy, szuka tych, którzy potraktują go z godnością. Szuka wiedzy o chorobie i konsultuje się z lekarzem.
Cały wywiad z doktorem Januszem Mederem przeczytasz w środę w magazynie "Tylko Zdrowie".
*DR N. MED. JANUSZ MEDER - kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Układu Chłonnego w Centrum Onkologii w Warszawie, prezes Polskiej Unii Onkologii, członek parlamentarnego zespołu ds. onkologii, członek Komitetu Bioetyki przy PAN. Autor ponad 150 prac naukowych
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny