Warszawa zna ten widok od dawna. Koncerty Chopinowskie w Łazienkach Królewskich przyciągają tłumy. To już tradycja.

Jeśli zapuścić się w ów tłum i uważniej mu się przyjrzeć, okaże się, że spotyka się tu kilka pokoleń – ludzie bardzo młodzi, w kwiecie wieku, dojrzali i starsi, niekiedy z wnukami.

Młodsi są świetnie przygotowani: mają ze sobą karimaty, koce, parasolki, torby z prowiantem i preparaty na kleszcze. Rozkładają to wszystko na soczyście zielonym trawniku i słuchają. Starsi wybierają miejsca siedzące na otaczających pomnik ławeczkach.

Największa scena plenerowa

– Jesteśmy największą plenerową sceną muzyki klasycznej w Warszawie. Na każdy z Koncertów Chopinowskich – a gramy je od maja do września w każdą niedzielę o godz. 12 i 16 – przychodzi po dwa lub trzy tys. osób – mówi dr Ewa Sławińska-Dahlig, dyrektor generalna Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Agata Żelazowska poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Wrażenia zawsze takie same: chrzęszczący żwir - bo wielu spacerowiczów, głośne i rozbawione dzieci, nawoływania, rozmowy telefoniczne.... Nie da się słuchać koncertu. Marzy mi się obudowanie wysokimi, żywymi roślinami, stworzenie czegoś w rodzaju zielonej sali, oddzielenie od toczącego się obok intensywnego życia.
    już oceniałe(a)ś
    28
    5
    bylam kilka razy ale jednak dla mnie za glosno i za tloczno, wiem ze to nie filharmonia, ale biegające dzieciary nie służa muzyce
    już oceniałe(a)ś
    29
    8
    W tym roku znowu się wybiorę.
    Dziękuję za przypomnienie.
    już oceniałe(a)ś
    15
    1
    To jest pikuś. W latach 50. ub. wieku mieszkańcy pięknie położonej górskiej wioski k/ Jeleniej Góry (Zachełmie zwane wówczas Szczęsnowem) mieli okazję rozkoszować się plenerowymi fortepianowymi popisami pianisty Władysława Kędry i kompozytora Ludomira Różyckiego. Obaj muzycy posiadali w tej miejscowości wille zlokalizowane na przeciwnych zboczach tej samej doliny. Przy ładnej pogodzie otwierali okna i grali ten sam utwór, wprawiając w zachwyt mieszkańców i przybyłych turystów. Tak wyglądały początki stereofonii w Polsce :-)))
    @barok-and-roll
    Ale czad!
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Cudowne I urokliwe sluchanie Chopina siedzac na trawi oparta o drzewo w Lazienkach. To byly lata 70- te ub. wieku, a wspomnienia do dzis.Piekno muzyki,perfekcjonizm wykonawcow,kultura sluchania I otaczajaca przyroda.
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    Koncerty zapoczątkowano w PRL i chwała pomysłodawcom. Były autentycznym przeżyciem. Ciekawi mnie, czy obecnie koncerty nie są ( jak prawie wszystko ) upstrzone reklamami.
    @Goran
    Reklamy to byłby teraz najmniejszy problem. Głośne bombelki, rozmowy, dzwonki telefonów, kroki po żwirku.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    To jedyna rzecz której warszawiakom zazdroszczę.
    @minimum.2znaki
    Musiał przyjść zakompleksiony prowincjusz i dosr......
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @zmchuipaproci
    Wyluzuj. Nie każdy musi kochać wielkomiejskie życie a ty sam zareagowałeś jak zakompleksiony warszawiak, tak jak byś uważał że nikt was nie lubi. Poza tym wielu twierdzi, że prawdziwe życie jest na prowincji.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Byłam a babcią wielokrotnie na tych koncertach przełomie lat 60-yych i 70-tych. Dzisiaj czasem wracam................
    już oceniałe(a)ś
    3
    0