W szczycie popularności Papa Dance grało po 50 koncertów miesięcznie. Nastolatkowie za nimi szaleli, krytycy szydzili z ich natapirowanych włosów. Przylgnęła do nich łatka ojców chrzestnych disco polo. Teraz będą gwiazdami OFF Festivalu. Jak to możliwe?
Kiedy w kwietniu Artur Rojek ogłosił, że jedną z gwiazd OFF Festivalu będzie Papa Dance, piekło zamarzło.
"Z niepokojem czekam na arcydzieła disco polo w przyszłorocznym line-upie", "Ciekawe, kiedy wpadniecie na pomysł ściągnięcia Modern Talking", "Już widziałem ich parę lat wstecz na miejskim festynie u siebie w dziurze" – ciskali komentarzami bywalcy katowickiego festiwalu. I przestrzegali: "Nie tędy droga, OFF-ie".
Dlaczego Papa Dance w programie OFF Festivalu wywołał takie reakcje? Oto bowiem na święcie poszukiwaczy najnowszych, najoryginalniejszych i najbardziej offowych dźwięków zagra zespół, który w powszechnym mniemaniu uosabia tandetę i kicz lat 80. Innymi słowy, w niedzielę o godz. 21.30 w mekce ambitnej muzyki modły odprawią niewierni.
Wszystkie komentarze
tylko te porównania zdecydowanie na wyrost. PD można porównać jedynie do MT i Sammy Fox.
?świeży, fajny kawałek synthpopu?
Fajny synthpop dla dzieci, zgoda.
dokładnie te same odczucia :)
Moje pierwsze skojarzenie po wysłuchaniu dwóch kawałków doklejonych do artykułu to "wczesne Depeche Mode". I nie na siłę czy wbrew - tak to brzmi. Inna sprawa, że znajdzie się jedna czy dwie osoby, które stwierdzą iż wczesne DM to kicha - albo że kichą i komercją jest DM w każdej fazie. Albo że wszytko poza Dire Straits niegodne jest miana muzyki.
Jestem w autentycznym szoku jak ci goście (PD) brzmieli. O wielu polskich artystach mówiło się "gdyby żyli na zachodzie to..." - ale faktycznie, gdyby PD zaczęli grać w Wielkiej Brytanii to teraz spokojnie mieliby swoje miejsce w kulturze Pop lat 80-tych. Jeśli nie na topie świecznika to gdzieś tam niedaleko. I do dzisiaj łapaliby tantiemy za granie ich kawałków na BBC2 (plus zdarzyłoby się pytanie lub dwa w Pop Master) czy BBC6 Music.
Od dzisiaj nie tylko sentyment (słuchało się ich z siostrą grając na wyimaginowanym synth) ale i szacunek. Jeśli ktoś uważa, że to disco polo z lepszą aranżacją, to wynalazek koła był wstępem bo stworzenia maszyny do robienia waty cukrowej na odpustach.
Nie, to nie jest "wczesne Depeche Mode". To nie przypomina nawet kawałków ze Speak and Spell, a już koło A Broken Frame nawet nie leżało.
Korzenie sięgają jednak dużo wcześniej - Janusz Laskowski ("Kolorowe jarmarki") był najbardziej znanym w Polsce lat 70. podlaskim grajkiem muzyki, znanej wówczas z wiejskich wesel i tłoczonych przez "prywaciarzy" pocztówek dźwiękowych (takich oszukanych płyt gramofonowych - zawierały dwie piosenki i nie tłoczono ich w winylu a w miękkim plastiku z jakimś kwietnym obrazkiem na wierzchu).
To właśnie z popularnego, weselnego umcy-umcy wyrosły te wszystkie zespoły, które dorobiwszy się półprofesjonalnych albo profesjonalnych syntezatorów, wskoczyły w wylansowany przez Polsat nurt
To samo chciałem napisać, ale mnie ubiegles/as:)
Miło spotkać podobnie pamiętających :)
Biały miś był przed jarmarkami.
wtedy PD było obciachowe, bo nie znaliśmy jeszcze prawdziwego kiczu i obciachu czyli DP...
"głos wokalisty nadawał temu wszystkiemu takiego słodkopierdącego klimatu"
Taki sam głos ma teraz Vito Bambino. Głupio ci?
problem z VB jest taki, że niepotrzebnie poszedł w tę manierę
"Głupio ci?"
Oczywiście, że nie. Po pierwsze to to nie jest "taki sam głos". Po drugie, to z tego co słyszałem to facet raczej nie tworzy dla 12-letnich dziewczynek, więc muzyka broni się w innych wymiarach.