W wywiadzie, którego mi udzielił tuż przed śmiercią, powiedział, że jazz był dla niego nie tylko wyborem, ale także koniecznością - elementem osobistej walki o wolność - mówi nam Paweł Brodowski. W sobotę 16 maja mija 100. rocznica urodzin autora "Złego".

„Rok pięćdziesiąty piąty, a Żurawią pamiętnego dnia, cudowna Karawana szła. Na jej czele szedł Pan Tyrmand sam, i Melomani byli tam, by grać Jam Session Number One” – pisał Wojciech Młynarski zainspirowany jazzową zawieruchą wywołaną przez Tyrmanda.

Zupełnie inne zawieruchy panowały na początku 1985 r. w stanie Illinois. Mocno ujemnym temperaturom towarzyszył przenikliwy wiatr. Radio i telewizja zalecały pozostanie w domach. Dlatego mimo wcześniej umówienia się Leopold Tyrmand w ostatniej chwili odwołał spotkanie z Pawłem Brodowskim, redaktorem naczelnym „Jazz Forum” (wtedy i dziś także).

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Michał Ogórek poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Na muzyce to on się znał, gorzej z wyborami politycznymi, szczególnie pod koniec życia, odziedziczył to po nim jego niezbyt udany syn.Spotkanie z Tyrmandem w Ameryce świetnie opisał Konwicki
    @arkadia
    Mieszkając w Polsce, w swoich poglądach był bardzo konsekwentny.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2
    @arkadia
    <<< Na muzyce to on się znał, gorzej z wyborami politycznymi, szczególnie pod koniec życia, >>>

    Ależ raczej wręcz przeciwnie - był wyjątkowo stały i konsekwentny w poglądach, i to właśnie mogło podświadomie denerwować tych, którzy się zmieniali ;-) W końcu ileż to było ważnych postaci w kulturze i polityce, które przeszły drogę od uwielbienia dla Stalina/Bieruta do twardego rdzenia opozycji demokratycznej w kilkadziesiąt lat później - a Tyrmand nie tylko, ku ich pewnej konsternacji, zawsze mówił mniej więcej to samo co oni zrozumieli dopiero po latach, ale jeszcze do tego nie wahał się mówić o tym głośno... Bardzo trafnie (i nie bez samokrytycyzmu) opisał to Mrożek w pośmiertnym wspomnieniu o Tyrmandzie, z którym był zaprzyjaźniony.
    już oceniałe(a)ś
    3
    4
    @arkadia
    Miał poglądy antykomunistyczne. Chyba niepotrzebnie miesza się tu liberalizm. Amerykański demokrata z lat 70-90 w Polsce byłby wolnorynkowym, antykomunistycznym liberałem. Amerykański republikanin podobnie, tylko bardziej korwinistycznie. Teraz to już opowieści z mchu i paproci. W Polsce najbliżej komuny jest podobno "antykomunistyczny" PiS - gdyby Tyrmand dziś go popierał, byłby idiotą. A raczej nie był.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Pan Tyrmand , fascynująca postać. Czytając Jego Dziennik, kończyłem i zaczynałem czytać ponownie. Sposób pisania jest dla mnie fascynujący!
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    Naprawę uważacie, że żyjąc w PRL - od stalinizmu do Gomułki, czyli w skrzyżowaniu komunizmu i zamordyzmu, które tak wspaniale ukształtowało Jarosława Kaczyńskiego, a za którym tęsknią Sroczyński i Woś - Tyrmand miał się zachwycać światowym komunizmem, a potem Vietcongiem, Czerwonymi Khmerami i Castro, który tak fascynuje Berniego Sandersa? Jego polityczne wybory były całkowicie zrozumiałe.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    Nie pojmuję popularności tego grafomana.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2
    Nowy Orlean jest jeszcze brudniejszy i bardziej zapluty niz Nowy Jork.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1