Na nową wystawę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej wchodzi się jak do undergroundowego kina. Półmrok tu i ówdzie przecina niebieska poświata ekranów. Są siedziska i pluszowe kurtyny, brakuje tylko zdezelowanej maszyny do popcornu.

Nieodzowne okazują się słuchawki, które dostajemy przy wejściu - w nich słyszymy ścieżki dźwiękowe do poszczególnych filmów.

Nie ma ustalonej trasy zwiedzania i kolejności oglądania filmów. Można się błąkać i gubić wśród tych projekcji, tworzyć własne tropy i konstelacje. Filmów na wystawie jest 37, a łączy je to, że zostały stworzone przez kobiety i pokazują ich doświadczenia.

Są tu więc dokumenty poświęcone pracy domowej kobiet, ale też ich zaangażowaniu politycznemu. Są filmy artystyczne i opowieści pracownic seksualnych. Są feministyczne manifesty i krytyka przedstawiania kobiecego ciała jako narzędzia zaspokajania męskich przyjemności.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Komentarze