Nowy film Ridleya Scotta podoba się w świecie anglojęzycznym, we Francji - niekoniecznie. A reżyser w znany sobie sposób odpiera uwagi krytyków.

„Napoleon" Ridleya Scotta opowiadający o burzliwym życiu cesarza Francuzów i jego próbie podboju Europy, po perturbacjach związanych ze strajkami w Hollywood i przesunięciu wielu premier na późniejsze terminy, wyrósł na jeden z najbardziej oczekiwanych filmów jesieni. Z jednej strony cieszy się dużym zainteresowaniem wielbicieli samego reżysera, miłośników kina historycznego i fanów aktora Joaquina Phoenixa, który wciela się w tytułową rolę.

Z drugiej budzi kontrowersje wśród wielbicieli cesarza i historyków. Już po premierze samego zwiastuna pojawiły się listy historycznych nieścisłości. Zwracano uwagę, że nawet hasło promujące film „Przyszedł z niczego, podbił wszystko" jest kłamliwe. Bonaparte był synem arystokraty, nigdy nie udało mu się podbić Wielkiej Brytanii, a wyprawa na Rosję zakończyła się klęską.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Roman Imielski poleca
Czytaj teraz

Przydatne linki

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    <<< A reżyser w znany sobie sposób odpiera uwagi krytyków. >>>

    Jeśli już, to "we właściwy sobie sposób", czy "w typowy dla siebie sposób", bo tak jak jest, zdanie nie ma sensu.

    <<< Bonaparte był synem arystokraty, >>>

    Carlo Maria Buonaparte był takim "arystokratą" jak cześnik Raptusiewicz (z gatunku, który uszczypliwie nazywano we Francji "toskańskimi hrabiami"); nawet potwierdzenie nie całkiem pewnego szlachectwa dostał dopiero w dojrzałym wieku i tylko po to, żeby móc zostać urzędnikiem królewskim w Ajaccio.
    już oceniałe(a)ś
    28
    0
    Z jednej strony warto jest wysłuchać historyków, z drugiej oglądanie filmów po to, żeby zdobyć wiedzę historyczną jest po prostu niemądre. Francuzi mogliby wyprodukować taki film już dawno. Królowa Margot to wspaniały film i szkoda, że do tej pory nie zrobili podobnego widowiska o swoim największym wodzu ery nowożytnej.
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    ridley Scott tworzy w każdym filmie historię alternatywną, luźno związaną z historią i się dziwi..
    @apostata
    Nie dziwi się
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    E! Kaczoleon lepszy. I nawet byłem świadkiem jego Łoterlulu. Teraz pozostaje tylko czekać na zesłanie na San Escobar.
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    Arystokratą to on n ie był.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    "Epicki" naprawde znaczy po polsku cos zupelnie innego...litosci
    @Guteczek
    Teraz już nie, słowa zmieniają znaczenie i nic na to nie poradzisz.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    Ridleya też zapewne przy Napoleonie nie było
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Hollywood niestety często fałszuje lub ci najmniej nagina fakty historyczne po to aby film się lepiej sprzedawał. Uważam, że filmy historyczne powinny odzwierciedlać fakty a tylko w miejscach, w których brak jest dokumentacji można pozwolić sobie na fikcję, która jednak nie powinna prowadzić do wypaczenia prawdy historycznej. Póki co to nie ma sensu przykładać wagi do treści historycznej lecz traktować te filmy jako rozrywkę i coś w rodzaju historycznego science fiction.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0