Jeśli mamy jakoś zapamiętać tę dekadę w światowej prozie, to jako powrót tematów historycznych włączonych do epickich narracji. To odrodzenie powieści historycznej, ale pisanej zupełnie na nowo i bardzo nowocześnie.
Symbolem dziesięciolecia pozostanie imponujących rozmiarów (tysiąc stron!) powieść Jonathana Littella "Łaskawe". Spowiedź starego SS-Obersturmbannführera, w czasie wojny "pracownika" Einsatzgruppe, zajmującego się eksterminacją Żydów na Wschodzie, u niektórych budziła wstręt, głównie z powodu epatowania zbrodnią i perwersyjnymi ekscesami seksualnymi bohatera. U innych budziła jednak uczucie wręcz przeciwne - zachwyt nad rozmachem powieści, niebanalnością spojrzenia, odwagą w podejściu do tak delikatnego tematu i zazdrość wobec wybitności młodego (w momencie wydania debiutu Littell miał 39 lat) pisarza. Dziś każdy pisarz aspirujący do wybitności musi myśleć o napisaniu własnych "Łaskawych".
W ten nurt wpisywały się też inne znakomite powieści ostatnich lat, wydane przez takich mistrzów jak Philip Roth ze "Spiskiem przeciwko Ameryce", Péter Esterházy z "Harmonią Caelestis" i "Wydaniem poprawionym" czy Javier Cercas, którego wychwalani m.in. przez Susan Sontag i Mario Vargasa Llosę "Żołnierze spod Salaminy" na nowo obudzili dyskusję o hiszpańskiej wojnie domowej. W nurt "historyczny" także przecież wpisują się monumentalne książki noblisty Orhana Pamuka, straszna historia niszcząca ludzi jest tematem prozy Herty Müller.
Jednak tematyka historyczna to w tej dekadzie nie wszystko. Zupełnie inną narrację zaproponowali pisarze brytyjscy. Jeśli popatrzymy na nazwiska laureatów ostatnich edycji Nagrody Bookera, to zobaczymy, że triumfy święciła głównie literatura multikulturalna, prezentowana przez autorów i autorki, którzy co prawda piszą po angielsku, ale swoje korzenie mają w zupełnie innych częściach globu. Ich reprezentuje Zadie Smith, której "Białe zęby" były wydarzeniem światowym.
Koniecznie wspomnieć trzeba też o fenomenie popularności kryminalnej trylogii "Millennium" Stiega Larssona. Dziś, dzięki takim autorom jak m.in. Larsson i Mankell, skandynawski kryminał jest światową potęgą. Niezwykłość spektakularnego sukcesu szwedzkiego pisarza polega na tym, że swoją popularność zdobył dopiero po śmierci, a za życia nie zdążył wydać żadnej powieści. To w czasach, kiedy pisarz potrzebny jest nie tylko do pisania, lecz także do osobistego promowania swoich książek, zupełny ewenement.
Skandynawski boom kryminalny miał też - chyba jako jedyny światowy trend - wpływ na polską literaturę: takiego wysypu powieści kryminalnych nie mieliśmy chyba od czasów "powieści milicyjnej".
Te dziesięć książek to lista obowiązkowa dla każdego, kto szuka obrazu dekady w literaturze świata.
Najsłynniejszy węgierski postmodernista autorem największej węgierskiej powieści historycznej? Jak najbardziej! "Harmonia Caelestis" to jedna z najsmakowitszych literacko europejskich powieści ostatnich 50 lat, bo Esterházy jest prawdziwym mistrzem słownej ekwilibrystyki. Uhonorowana została m.in. wrocławską Nagrodą Angelusa dla najlepszej książki środkowoeuropejskiej.
Esterházy, potomek legendarnego rodu arystokratycznego, opisał dzieje swojej rodzinny z budzącym u czytelnika bałwochwalcze uwielbienie rozmachem. A także z typową dla siebie ironią oraz markową węgierską melancholią. Głównym bohaterem uczynił swojego ojca. Życie dopisało resztę - już po wydaniu "Harmonii" pisarz dowiedział się, że jego ojciec był donosicielem węgierskiej komunistycznej bezpieki. Dlatego też Esterházy napisał swoisty apendyks do "Harmonii", książkę "Wydanie poprawione". Koniecznie trzeba przeczytać obie, w tej właśnie kolejności.
Debiut Brytyjki o jamajskich korzeniach rozgrywa się w Londynie od lat 70. do współczesności. To napisana z satyrycznym zacięciem historia przyjaciół z czasów II wojny - Anglika i Bengalczyka, ich dzieci i znajomych. A zarazem panorama przemian zachodniego świata ery postkolonialnej stawiająca pytanie o ponadnarodowe oblicze społeczeństwa przyszłości. Książka Smith ukazała się na rok przed 11 września, a choć od tamtego czasu ukazało się kilka powieści wprost odwołujących się do ataków terrorystycznych, to właśnie książka Smith najlepiej pokazuje złożoność świata, w którym zamachy były możliwe. ?Białe zęby? otworzyły worek z literaturą multikulturową (m.in. Monica Ali, Jhumpa Lahiri, Kiran Desai).
Doceniony po śmierci gigant literatury niemieckiej XX w. żył, fizycznie i mentalnie z dala od Niemiec. Jego ostatnia powieść mówi o losach historyka sztuki, którego zbieg przypadków doprowadza do odkrycia prawdziwej tożsamości - syna żydowskich rodziców, którzy zginęli w Holocauście. Tę melodramatyczną historię Sebald opowiada bez sentymentalizmu, rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka, spokojnym stylem. Równie ważne, a może ważniejsze od bohaterów, są dla niego emblematy dawnej kultury mieszczańskiej - uzdrowiska, budynki, książki - traktowane z czułością i z podejrzliwością jako symbol świata, który wydał z siebie Zagładę. Sebald przypomina, że wciąż żyjemy na ruinach.
Gdyby wybierać najgłośniejszą powieść Houellebecqa, trzeba byłoby wskazać oczywiście na "Cząstki elementarne". Z tym że ta książka ukazała się jeszcze pod koniec XX w., a o francuskim pisarzu, prawdziwym enfant terrible współczesnej światowej prozy, w tym podsumowaniu nie wspomnieć nie można - pisarz, który narobił w ostatnich kilkunastu już latach największego zamieszania, o którego toczyły się najzacieklejsze spory, o którego nie tylko pisarstwie, ale też politycznych poglądach oraz moralności (!) dyskutowano, to jedna z największych dziś gwiazd literatury. I naprawdę znakomity pisarz. "Platforma" to portret współczesnego zachodnioeuropejskiego everymana. Choć to raczej no-man, człowiek bez właściwości, sfrustrowany i przegrany, który ostatnim paroksyzmem swojej pustej egzystencji chce doświadczyć jakichś uczuć, choć nieuchronnie będą to uczucia niepełnosprawne.
Boimy się Houellebecqa, bo podejrzewamy, że pisze o nas.
Nagroda Nobla zwróciła uwagę na jednego z najbardziej zdolnych i wszechstronnych opowiadaczy literatury współczesnej. Pamuk regularnie publikuje kolejne powieści o objętości przyprawiającej zazwyczaj o zawrót głowy, jednak to pierwszy tom wspomnień był jego najbardziej oryginalną książką. Powód? Stereotypowa opowieść o kształtowaniu tożsamości przez miejsce zostaje przenicowana, bo samo miejsce nie ma mocnej tożsamości - niepewne siebie i swoich korzeni, przypominające labirynt, widmowe. Książki Pamuka nabrały sensów politycznych w epoce zderzenia cywilizacji, ale "Stambuł" opowiada nie tylko o Turcji, ale też o duchowej kondycji współczesności.
Stany Zjednoczone pod rządami rodzimych faszystów? Owszem, tak się mogło zdarzyć - uważa Philip Roth, nieznający odpoczynku w swoim pisarstwie największy dziejopisarz amerykańskiego XX wieku. To oczywiście czysta historyczna fikcja, ale niezwykle sugestywna: oto w roku 1940 Franklin D. Roosevelt przegrywa wybory prezydenckie na rzecz ulubieńca tłumów Charlesa Lindbergha, mistrza awiacji, ale także przecież sympatyka faszyzmu i wielbiciela Hitlera. A że Roth pisze zazwyczaj o amerykańskich Żydach, to i tym razem jest to powieść o żydowskim losie w owładniętej przez nazistów Ameryce. Tym ciekawsza to książka, że dość nietypowa jak na twórczość autora, który do życia powołał najsłynniejszego w dziejach fikcyjnego pisarza - Nathana Zuckermana.
Jedna z najwybitniejszych pisarek współczesnych pozostaje w Polsce autorką niemal zupełnie nieznaną. "Uciekinierka" to świetne wprowadzenie w jej pisarstwo, na które składają się niemal wyłącznie opowiadania. Opisując losy bohaterów na tle Kolumbii Brytyjskiej i rodzinnej prowincji Ontario, Munro tworzy kronikę przemian społecznych i obyczajowych drugiej połowy XX w. i opowiada o tym, co ponadczasowe - niespełnieniu, miłości, przemijaniu. "Munro potrafi zawrzeć w każdym ze swoich opowiadań taką głębię i mądrość, jaką wielu pisarzy osiąga w powieściach w ciągu całego życia" - twierdzą znawcy. Opowiadania Munro to dowód na żywotność literatury realistycznej.
Zmarły w 2004 r. Szwed na amerykańskich listach bestsellerów bije dziś na głowę Dana Browna i Johna Grishama. Choć o geniuszu powieści kryminalnej napisano prawie wszystko, ale nie dość podkreślano, że jego lewicowe thrillery pełne są odniesień do tradycji - od Agathy Christie po Astrid Lindgren. To Larssonowi należy się medal za stworzenie najbardziej magnetycznej postaci literackiej dekady. Lisbeth Salander, ofiara przemieniona w mścicielkę, hakerka i biseksualna socjopatka zawładnęła masową wyobraźnią. Następna dekada też będzie należała do niej - David Fincher przygotowuje pierwszą część amerykańskiej wersji filmowej "Millennium" (premiera jesienią 2011).
Maximilian Aue - esesman, esteta, meloman, homoseksualista zakochany kazirodczo w siostrze, beznamiętny zbrodniarz obdarzony jednak refleksją na temat zbrodni, której się dopuszcza - to postać obrzydliwa i fascynująca. I bez wątpienia przejdzie do historii literatury, tak jak przeszli bohaterowie Dostojewskiego. Być może właśnie Littell jest "Dostojewskim XXI wieku"?
Zwycięstwo Littella polega na tym, że zadając pytania fundamentalne, takie jak: "skąd zło"?, "czy to ludzie są źli, czy system"?, "dlaczego kulturalny, wykształcony człowiek staje się zezwierzęconym mordercą"?, jednocześnie odpowiedzi pozostawia otwarte. To książka, która zmusza do burzliwej dyskusji, a tego literatura współczesna potrzebuje jak mało czego, o wiele więcej niż zachwytów nad sprzedaną liczbą egzemplarzy. W świecie, w którym coraz mniej jest dyskusji o literaturze, a coraz więcej zwykłej, nachalnej promocji, książka Littella była jak ożywczy huragan. Potrzebujemy więcej takich huraganów, które zmiotą całą pustą komercję współczesnej literatury i przywrócą jej należyte miejsce w panteonie sztuk wielkich.
Stary Aue, który opowiada nam swoją historię, pracuje w przemyśle koronczarskim. I taką też powieść napisał Littell - koronkową.
Coetzee był w Polsce czytany przed Noblem, ale to nagroda z 2003 r. otworzyła lawinę tłumaczeń i uświadomiła nam znaczenie pisarza z RPA jako współczesnego moralisty. W ostatniej dekadzie, za sprawą "Młodości" i "Lata", Coetzee dokończył autobiograficzną trylogię zainicjowaną w latach 90. "Chłopięcymi latami". Jej tematem jest zaakceptowanie własnej przynależności do odpowiedzialnej za apartheid kultury afrykanerskiej, a zarazem odkrycie, że żyjemy w rzeczywistości upadłej, nieodwracalnie naznaczonej złem. Wzorem była autobiografia Tołstoja. Coetzee, podobnie jak Tołstoj półtora wieku temu, pokazuje, że nie ma bardziej nieszczerego gatunku niż autobiografia i obraca się w kręgu przeklętych pytań: o sens cierpienia, przemocy, stosunek do wykluczonych (w tym do zwierząt). Podobnie jak Tołstoj prowokuje też oskarżenia o wyniosłość i pychę.
Najprężniejszym gatunkiem literackim był w Polsce reportaż, ale pierwsza dekada wieku to także czas mocnych debiutów powieściowych.
Wszystkie komentarze