Danuta, kobieta, Polka
Wieczorem 12 grudnia 1981 roku niczego nie przeczuwałam. (...) Tej nocy nie dochodziło do mnie, co się rzeczywiście dzieje. Przyszli, zabrali męża i pojechali z nim w nieznane. Trudno. Wcześniej nieraz go zabierali. Poza tym, a może przede wszystkim, od powstania "Solidarności" męża w domu nie było, ciągle gdzieś wyjeżdżał. Nieustanne obrady w Gdańsku, spotkania z władzą w Warszawie, wyjazdy gdzieś w Polskę na narady z lokalną "Solidarnością". Czytaj dalej
Wszystkie komentarze