Padało od 25 dni. Mieszkańcy Quejá byli zamknięci w swoich domach przez 10 dni, drogi dojazdowe zostały odcięte przez powódź. 5 listopada miasteczko zniknęło pod zwałami błota. W lawinie zginęło ponad 100 osób, a 150 domów zostało zasypanych.
Uczniowie czekają na swojego nauczyciela, zaglądając do swojej klasy zalanej poprzedniej nocy przez ulewny deszcz. Ich podręczniki są w języku hiszpańskim, chociaż uczniowie mówią tylko w rdzennym języku Majów Pocomchi. W szkole uczy się 250 dzieci. Z 12 nauczycieli, którzy pracowali tam przed lawiną, zostało czterech do nauczania mimo braku zezwolenia od ministerstwa edukacji.
Mieszkańcy osady modlą się w kościele. Ci, którzy przeżyli lawinę błotną wywołaną przez huragan Eta, mieszkają teraz w tymczasowej osadzie założonej na jednej trzeciej ich gruntów rolnych, w pobliżu ich zasypanych domów.
W styczniu Esma Cal, na zdjęciu uczestniczy w spotkaniu społeczności, Erwin Cal, przyjaciel z dzieciństwa Gregorio Ti i inni zorganizowali lokalną radę rozwoju. Do lutego założyli tymczasową osadę na jednej trzeciej swoich gruntów rolnych, w pobliżu zasypanych domów. 37-letni wujek Esmy Cal, Germán Cal - który wrócił do Queji po 20 latach spędzonych w Gwatemali, by hodować kurczaki, stracił wszystkie swoje oszczędności w lawinie błotnej - próbuje dostarczyć prąd do Nowej Queji.
Uczennica podczas lekcji w szopie służącej jako szkoła, która poprzedniej nocy została zalana ulewnymi deszczami. UNICEF podarował społeczności nową szkołę, ale stoi zamknięta od pięciu miesięcy, ponieważ nikt nie może znaleźć klucza do jej otwarcia. Okazuje się, że UNICEF przekazał klucz nauczycielowi, który zrezygnował i odszedł z nim. Drugi egzemplarz został przekazany członkowi społeczności, który zaprzeczył, jakoby go posiadał.
Mieszkańcy osady zostali bez środków, po tym jak lawina błotna wywołana huraganem Eta pogrzebała osadę. "Nasza społeczność upada i potrzebujemy trwałego rozwiązania. To miejsce nie nadaje się do życia i na razie nie mamy wyjścia" - powiedziała sfrustrowana Esma Cal. "Naszym prawdziwym problemem jest to, że nie mamy ziemi i jesteśmy zależni. My, jako społeczność rolnicza, potrzebujemy ziemi".
2-letni Sergio David Jom jest mierzony podczas kontroli stanu zdrowia. Co najmniej raz w miesiącu pielęgniarka odwiedza Nową Queję. "Niedożywienie podwoiło się. Jedno na trójkę dzieci ma zahamowania wzrostu" - powiedziała pielęgniarka Cesar Chiquin. Nie ma wielu opcji. "Jedyne, co mogę zrobić, to podać im witaminy. Nawet jeśli chcą, większość z nich nie może tego zrobić, ponieważ brakuje im zasobów".
Hector Hualim Lem czeka na wykrwawienie byka po zabiciu go, aby sprzedać mięso sąsiadom.
17-letnia Flor Maribel Cal leży na łóżku z guzem na prawej nodze wielkości piłki nożnej. Lekarze powiedzieli, że amputacja jest jej jedyną nadzieją, ale matka odmówiła. Nie ma siły opiekować się córką, która nie będzie w stanie sama o siebie zadbać. Flor zmarła 22 lipca. Śmierć jest jedną z dwóch dróg wyjścia z Nowej Queji. Druga to emigracja do Stanów Zjednoczonych.
Nie ma zwierząt, które mogłyby pomagać - przez cały dzień mężczyźni, kobiety i dzieci rąbią i transportują drewno.
Nowa Queja jest domem dla około 1000 ocalałych z Queji pogrzebanej w lawinie błotnej.
23-letni Eduardo Cal Chen i jego 20-letni brat Edgar rąbią drewno. Przez cały dzień mężczyźni, kobiety i dzieci tną i transportują drewno i oczyszczają ziemię maczetami.
Carmelinda Gualim patrzy, jak pielęgniarka Cesar Chiquin waży jej 16-miesięczną córkę Becky podczas kontroli stanu zdrowia.
Po nabożeństwie kobiety i dzieci idą na wspólne spotkanie, aby rozwiązać problemy związane z mieszkaniem i datkami otrzymanymi przez społeczność międzynarodową. Rząd Gwatemali ogłosił, że osada nie nadaje się do zamieszkania, przez co gmina nie kwalifikuje się do budowy słupów elektrycznych, remontów dróg czy poprawy zaopatrzenia w wodę.
14-letnia Ofelia Cal Jom trzyma swoją 9-letnią siostrę Dorę. Są jedynymi ocalałymi z ich rodziny, pozostali zginęli w lawinie błotnej.
Członkowie rodziny Hualim Lem jedzą śniadanie po pracy. Rodzina jest jedną z nielicznych, które przeżyły lawinę błotną.
Nowożeńcy Rosario Cal (67 l.) i Santiago Suc Lem (70 l.) czyszczą roślinę strączkową znaną jako chipilin przed ich domem w prowizorycznej osadzie.
67-letnia Rosario Cal pozuje do zdjęcia w welonie i trzyma bukiet, wspomina dzień ślubu w maju zeszłego roku.
26-letnia Irma Cal Pop przygląda się, jak członkowie Kościoła Baptystów CrossPoint w Alabamie pomagają zainstalować energooszczędną kuchnię w jej domu. Lustra podarowane przez USAID wiszą w każdym zrujnowanym domu. Cel: podniesienie poczucia własnej wartości.
Pascuala Jonaj siedzi przy piecu opalanym drewnem. Jej syn Victor Cal przygotowuje się do podróży do Stanów Zjednoczonych. - Błagałam go, żeby nie jechał, żebyśmy mogli tu mieszkać - powiedziała Jonaj - ale decyzja już zapadła. Jedenastu mężczyzn z jego miasta wyruszyło na północ w 2021 roku. Amerykańskie władze twierdzą, że w tym roku zatrzymały na granicy ponad 150 000 Gwatemalczyków, czterokrotnie więcej niż w 2020 roku.
Garnki z czerwonymi papryczkami chili, ajonjoli i nasionami sezamu stoją na ognisku jako część posiłku, który Victor Cal i jego rodzice w milczeniu jedli na dzień przed jego wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Victor służył w wojsku jako kapral. Kiedy wybuchła pandemia, dołączył do tysięcy osób, które uciekły ze stolicy, by wrócić do swoich rodzinnych miasteczek w górach. Jego ojciec uprawiał w Queji kawę, kardamon, kukurydzę i fasolę.
Po krótkim pożegnaniu z rodziną Victor Cal rozpoczyna podróż do Stanów Zjednoczonych, opuszczając swój dom w prowizorycznej osadzie Nuevo Queja. W wieku 26 lat Cal poczuł, że nie ma innego wyboru, jak zostawiać rodzinę i osadę, w której mieszkał, a która oferuje tylko głód i śmierć. Szybko się spakował. W małym żółtym plecaku mieści się niewiele rzeczy: koszula, sweter, dżinsy i para dodatkowych butów. Stracił prawie wszystko inne, gdy osuwisko pogrzebało jego dom. Wyruszył wyboistą, polną drogą, chcąc złapać stopa w każde możliwe miejsce z prądem. Zatrzymał się motocykl i zawiózł go do najbliższego gniazdka oddalonego o wiele mil.
Hector Cal i jego żona Paulina Jonay modlą się w towarzystwie ewangelickiego pastora kilka dni po tym, jak ich 26-letni syn Victor rozpoczął podróż do Stanów Zjednoczonych. Victor Cal skontaktował się z dalekim kuzynem w Miami, który zgodził się przekazać 13 000 $ na zakup pakietu kojota, który oferuje dwie próby wjazdu do USA.
Flaga USA, którą znaleziono wśród podarowanych używanych ubrań, zawieszona na płocie w pobliżu wychodka rodziny Pop Chen.
Rząd Gwatemali niewiele pomógł mieszkańcom nowej osady, uznając ją za niezdatną do zamieszkania.
Bukiet mieczyków ozdabia dom. Chatki mieszkańców są zbudowane z blach cynkowych podarowanych przez księdza i drewnianych desek wykonanych z sosny, którą ścięli mieszkańcy wioski.
Wszystkie komentarze