Co najmniej 58 osób nie żyje, a ponad 500 zostało rannych - podaje policja. W Las Vegas doszło do strzelaniny, która jest największym atakiem przeprowadzonym przez pojedynczego strzelca w historii USA.
CO WIEMY PO ATAKU W LAS VEGAS?
* Napastnik otworzył ogień z 32. piętra pokoju hotelowego podczas festiwalu muzyki country.
* Co najmniej 50 osób zginęło, a 400 zostało rannych, co czyni ten atak największym w historii.
* Sprawcą ataku był 64-letni Stephen Paddock z Nevady. To 'samotny wilk', nieznany wcześniej policji. Nie był karany.
* W pokoju mężczyzna był zameldowany od 28 września. Policja - oprócz jego ciała - znalazła również 10 strzelb.
* Do ataku - bez podania żadnego dowodu - przyznało się Państwo Islamskie. Jego przedstawiciele twierdzą, że napastnik miesiąc temu przeszedł na islam. FBI twierdzi, że Paddock nie był powiązany z grupami terrorystycznymi.
Do zdarzenia doszło ok. godz. 22.30 czasu lokalnego (6.30 czasu polskiego) w pobliżu kasyna i hotelu Mandalay Bay nieopodal lotniska Las Vegas-McCarran. Odbywał się tam festiwal muzyki country. Jak informuje policja, w koncercie brało udział ponad 20 tys. osób.
Sprawca otworzył ogień do bawiących się na koncercie z 32. piętra budynku hotelowego.
Policja potwierdziła, że napastnik nie żyje.To 64-letni Stephen Craig Paddock, 'biały mężczyzna ze stanu Nevada' (tak opisuje go policja). Na razie nie wiadomo, jaki był motyw ataku. Poszukiwana była również kobieta, która zdaniem policji miała mu towarzyszyć, Marilou Danley. Policja po kilku godzinach znalazła Danley, przesłuchała ją, po czym stwierdziła, że 'nie jest ona już przedmiotem zainteresowania'.
Jak poinformowała policja, sprawca, 64-letni Stephen Paddock z Nevady -to "samotny wilk", wcześniej niekarany i nieznany służbom. Do tłumu strzelał z 32. piętra hotelu. Gdy policja wtargnęła do jego pokoju, obok martwego ciała znalazła 10 naładowanych strzelb.
Organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie wydała komunikat, w którym twierdzi, że Paddock był jej żołnierzem i że miesiąc temu przeszedł na islam. Jednak FBI dementuje, jakoby sprawca był powiązany z grupami terrorystycznymi.
Po południu czasu polskiego oświadczenie wygłosił Donald Trump: - Dzisiaj wspólnie łączymy się w smutku, szoku i żalu. Był to akt czystego zła. FBI oraz Departament Bezpieczeństwa Krajowego współpracują z władzami lokalnymi w sprawie śledztwa.
Na zdjęciu: Ludzie niosą ranną kobietę podczas akcji antyterrorystycznej.
- Szybkość, z jaką zareagowali policjanci z Las Vegas i ratownicy, była niewiarygodna. Zapobiegła dalszym ofiarom. Strzelec został znaleziony bardzo szybko, po pierwszych strzałach. To pokazuje, na czym polega prawdziwy profesjonalizm - powiedział Trump. Prezydent USA zapowiedział też, że w środę przyjedzie do Las Vegas, by spotkać się z rodzinami ofiar.
Na zdjęciu: Mężczyzna czeka na swoją kolej w weryfikacji policyjnej w czasie trwającej akcji antyterrorystycznej
Relacje świadków są dramatyczne. Monique Dumas, mówiła, że kiedy rozległa się pierwsza seria, wszyscy od razu przykucnęli. - Zespół opuścił scenę, a reflektory skierowały się w stronę tłumu. Po prawej stronie sceny ktoś został ranny i wołał lekarzy i ochronę. Potem znowu rozległy się strzały - opowiadała kobieta. - Gdy na chwilę zrobiło się cicho, ludzie z ochrony zaczęli krzyczeć do innych: "Biegnijcie!". Ale strzały rozległy się ponownie - dodała.
Na zdjęciu: służby transportują ranną osobę
- Ludzie po prostu upadli na ziemię. Wydawało się, że to się nie skończy - powiedział agencji Reuters 45-letni Steve Smith z Phoenix w stanie Arizona. Jak mówił, strzelanina trwała przez dłuższy czas - Usłyszałem około stu strzałów, po czym jakby ktoś przeładowywał, i znowu się zaczęło - powiedział.
Storme Warren, dziennikarz radia SiriusXM Country, stał z boku sceny, gdy rozpoczęła się masakra. - Myślałem, że to eksplozja fajerwerków, ale potem to się powtórzyło. Gdy dźwięki rozległy się po raz trzeci, wiedzieliśmy, że coś jest nie tak - powiedział.
Jedna z uczestniczek koncertu mówiła CNN, że ludzie wzajemnie się tratowali, starając się uciec ze strefy ostrzału. - Mój mąż i ja pobiegliśmy do naszego samochodu. Ukrywali się pod nim ludzie - powiedziała. - Jeden z mężczyzn został postrzelony i poprosił mnie o pomoc. Położyłam go w samochodzie i wpuściłam pięć innych osób, które chciały uciec - relacjonuje.
Na zdjęciu: Uczestnicy koncertu podczas weryfikacji policyjnej w czasie akcji antyterrorystycznej.
Na koncercie był także Mike McGarry, doradca finansowy z Filadelfii. - To było szaleństwo - położyłem się na moich dzieciach, zasłaniając je własnym ciałem. Mają po 20 lat, ja mam 53. Pomyślałem: "żyłem dobrym życiem" - wspomina mężczyzna. Na koszulce ma ślady butów ludzi, którzy tratowali go podczas ucieczki.
21-letnia Taylor Benge była na koncercie razem ze swoją siostrą. Nagle usłyszała serię "200-300 strzałów". - Moja siostra rzuciła się w moim kierunku i powiedziała: "Kocham cię, Taylor" - relacjonowała dziewczyna. - Nawet półtorej godziny później nie wiedziałam, czy jestem bezpieczna - mówiła wstrząśnięta stacji CNN.
Na zdjęciu: Ranna kobieta transportowana na zewnątrz budynku.
Na zdjęciu: Policja podczas zabezpieczania terenu, w którym doszło do strzelaniny.
Pierwotnie uczestnicy koncertu myśleli, że to eksplozje fajerwerków. Gdy okazało się, że są ofiary śmiertelne, doszło do paniki.
Policja i służby medyczne podczas zabezpieczania terenu, w którym doszło do strzelaniny.
Ludzie czekają na weryfikację policyjną.
Służby na miejscu zdarzenia
Uczestnicy - fani country, którzy bawili się na koncercie kiedy doszło do zamachu
Uczestnicy - fani country, którzy bawili się na koncercie kiedy doszło do zamachu
Uczestnicy - fani country, którzy bawili się na koncercie kiedy doszło do zamachu
Wszystkie komentarze