Emmanuel Macron osobiście zadzwonił do Donalda Trumpa, zapraszając go do Paryża na obchody święta narodowego 14 lipca, w rocznicę wybuchu rewolucji francuskiej i zdobycia Bastylii.
Cel wizyty jest bardziej symboliczny.
Trump i Macron mieli już parę okazji spotkać się wcześniej, m.in. podczas niedawnego szczytu G20 w Hamburgu. Ich słynny "morderczy" uścisk dłoni podczas szczytu NATO w Brukseli w maju stał się nawet hitem internetu. Francuski przywódca przyznał później, że celowo nie chciał jako pierwszy puścić dłoni Trumpa, który słynie z chęci manifestowania swojej przewagi poprzez "ojcowskie" gesty przy powitaniach. "To był moment prawdy" - mówił Macron w wywiadzie dla "Journal du Dimanche".
- Przywódcy Francji i USA mają kompletnie różne wizje Europy. Komentatorzy wyliczają jednak to, co łączy prezydentów: obaj pochodzą z kręgów biznesowych; byli outsiderami, którym dawano niewielkie szanse na zwycięstwo w wyborach; doszli do władzy pod hasłami walki z dotychczasowym systemem. A złośliwi dodają, że jeden ma o 24 lata młodszą, a drugi o 24 lata starszą żonę.
Prezydent Francji podejmuje Donalda Trumpa z pompą. Czy i czym uda się uwieść amerykańskiego przywódcę?
Przede wszystkim Macron i Trump mogą połączyć siły w walce z terroryzmem i islamskim radykalizmem (w piątek mija rok od zamachu w Nicei, w wyniku którego zginęło 86 osób, a ponad 300 zostało rannych) i wypracować porozumienie pokojowe w Syrii. Francja jest już jednym z głównych koalicjantów Stanów Zjednoczonych w walce z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku, jest też zaangażowana w walkę z islamistami w Afryce. Piątkowa defilada wojskowa na Polach Elizejskich ma uzmysłowić Trumpowi potencjał militarny Francji.
Nie obyło się bez kontrowersji. Prezydent Trump skomentował figurę pani Macron: - Jesteś w świetnej formie. Piękna.
W tym roku w dorocznej defiladzie wojskowej na Polach Elizejskich maszerować będą również żołnierze amerykańscy - z okazji 100. rocznicy przyłączenia się USA do I wojny światowej.
Żołnierze US Army szli w awangardzie parady wojskowej z okazji francuskiego święta narodowego obchodzonego w rocznicę wybuchu rewolucji francuskiej i zdobycia Bastylii.
W loży honorowej obok prezydenta Emmanuela Macrona zasiadł przywódca Stanów Zjednoczonych Donald Trump wraz z małżonką.
W trakcie parady zaprezentowano najnowszy sprzęt wojskowy i zestawiono go z pojazdami używanymi w czasie I wojny światowej.
Cała wizyta była tak zaplanowana, by spróbować choć trochę zaimponować Trumpowi, uzmysłowić mu potencjał Francji oraz potwierdzić jej gotowość współpracy.
Były też nieco mniej pompatyczne momenty - orkiestra wojskowa zagrała przebój francuskiego zespołu Daft Punk "Get Lucky". Wieczorem odbędzie się pokaz sztucznych ogni.
Uściskom dłoni, poklepywaniu po plecach i uśmiechom nie było końca. Francuzom chyba się udało zaimponować Donaldowi Trumpowi.
Prezydent Macron liczy na to, że Francja stanie się kluczowym partnerem USA w Europie. Wielka Brytania wychodzi z UE, a relacje Trumpa i Angeli Merkel są lodowate, Paryż wydaje się więc oczywistym wyborem.
130 tys. przedstawicieli różnych służb pilnuje bezpieczeństwa na dzisiejszych uroczystościach. By móc z bliska obejrzeć defiladę na Polach Elizejskich, trzeba było przejść co najmniej dwie kontrole policyjne.
We Francji wciąż obowiązuje stan wyjątkowy, który został wprowadzony po ataku terrorystycznym w Paryżu w listopadzie 2015 r.; w ubiegłym tygodniu przedłużono go po raz szósty.
Według sondażu Elabe 59 proc. Francuzów poparło zaproszenie Trumpa do Paryża na obchody Dnia Bastylii. Nie wszyscy jednak są zachwyceni jego obecnością. Organizatorzy czwartkowego wydarzenia "No Trump Zone" na placu Republiki w Paryżu pisali na swoim profilu facebookowym: "Donald Trump nie jest tu mile widziany. Sprzeciwiamy się jego opiniom, seksistowskim wypowiedziom i zachowaniu, jego islamofobii i rasistowskim komentarzom".
Po zakończeniu defilady prezydent Macron uda się do Nicei na południu Francji, gdzie weźmie udział w uroczystościach upamiętniających ofiary ataku terrorystycznego.
Dokładnie rok temu, w święto Bastylii, zamachowiec rozjechał ciężarówką ludzi świętujących na Promenadzie Anglików w Nicei. Zginęło 86 osób, a kilkaset zostało rannych.
O ile prezydent Trump podczas niedawnego szczytu G20 w Hamburgu mógł czuć się nieco izolowany, to w Paryżu został przyjęty z wielką pompą. Uściskom dłoni, poklepywaniu po plecach i uśmiechom nie było końca. Po oficjalnym przywitaniu w Pałacu Inwalidów Trump zapytał Macrona, czy podwieźć go do Pałacu Elizejskiego swoją limuzyną nazywaną "bestią". Prezydencka para skorzystała z zaproszenia.
- Mamy przyjaciół, na których możemy liczyć, m.in. Stany Zjednoczone. Dziękuję USA za decyzję, którą podjęły 100 lat temu - mówił Macron. Prezydent podziękował również żołnierzom, policjantom oraz weteranom i ich rodzinom za służbę i poświęcenie krajowi.
Wprawdzie Francja w tym roku obniży wydatki na obronność, aby móc spełnić unijny wymóg 3-procentowego deficytu budżetowego. Jednak w przyszłym roku ma je zwiększyć do 34,2 mld euro (z 32,7 mld w tym roku). Co z pewnością ucieszy Donalda Trumpa, który podczas majowego szczytu NATO w Brukseli publicznie skarcił liderów państw członkowskich za to, że zaledwie kilka z nich przeznacza 2 proc. PKB na obronność. Francja w przyszłym roku zamierza także przeznaczyć 650 mln na operacje zagraniczne. Jest już militarnie zaangażowana m.in. w Afryce i jest też jednym z głównych koalicjantów Stanów Zjednoczonych w walce z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku.
W programie wizyty nie mogło zabraknąć zwiedzania muzeum armii. Donald Trump i jego małżonka Melania odwiedzili grób Napoleona.
Pierwsze damy odbyły też krótki rejs po Sekwanie.
W czwartek wieczorem obydwaj prezydenci w towarzystwie małżonek zjedli kolację w wykwintnej restauracji na wieży Eiffla. Zaproszenie właśnie tam, a nie tradycyjna kolacja w Pałacu Elizejskim, to przemyślany ruch. Trump w swoich przemowach kilkakrotnie dyskredytował miasto. "Paryż nie jest już tym dawnym Paryżem" - mówił w jednym z wywiadów, podkreślając, że miasto jest niebezpieczne z powodu imigrantów i muzułmanów. Macron chce więc pokazać, że jest bezpieczne, a turyści mogą tu przyjeżdżać (stolica Francji walczy właśnie z Los Angeles o organizację igrzysk olimpijskich).
Choć mocno proamerykańska polityka nie jest zbyt dobrze oceniana nad Sekwaną, to stanowczy i pewny siebie Macron raczej nie powinien się obawiać przypięcia mu łatki proamerykańskiego. Poza tym jest on przecież zwolennikiem ścisłej europejskiej współpracy.
- W kręgach francuskiej radykalnej lewicy, ale też części partii socjalistycznej, są silne antyamerykańskie nastroje - mówi "Wyborczej" prof. Tenzer. - A z dojściem Trumpa do władzy wizerunek USA się pogorszył.
Misją Macrona jest przekonanie ludzi, że pomimo różnic wiele nas łączy i musimy się dogadać z USA, bo to kluczowy kraj dla bezpieczeństwa w Europie. Nawet generał Charles de Gaulle, który był przecież antyamerykańskim prezydentem, podkreślał, że sojusznikiem Francji są Stany Zjednoczone, a nie ZSRR.
- Zdobycie Bastylii zmieniło bieg historii i walki o wolność. Francja to jeden z najstarszych sojuszników USA - powiedział na wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu w Pałacu Elizejskim Donald Trump.
- Obecność prezydenta Trumpa jest symboliczna i ważna - mówił Macron.
Prezydenci w Pałacu Elizejskim dyskutowali na temat handlu, konfliktów w Syrii i Libii, walki z propagandą w internecie i cyberterroryzmem. Podjęli też temat klimatu, który mocno różni obydwu.
- Respektuję decyzję prezydenta Trumpa [swego czasu ogłosił, że USA wycofują się z paryskiego porozumienia klimatycznego], będziemy jednak nadal rozmawiać na ten temat - oznajmił Macron.
- Macie świetnego prezydenta, który będzie walczył z terroryzmem, jest twardy, nie będzie tolerował łamania prawa, będziecie mieli piękne miasto, zamierzam tu wrócić - mówił z kolei Trump.
Wszystkie komentarze