Około siedmiu tysięcy uchodźców przebywa w prowizorycznych koczowiskach w północnej Serbii pod granicą z Węgrami. W mrozie długo wyczekują po przydział swojej racji żywnościowej, owinięci często jedynie w koce, jakie dostali od pracowników organizacji humanitarnych. Wielu z nich choruje z powodu chłodu. Większość utknęła w Serbii już od wielu miesięcy, nie mogąc złożyć wniosek o azyl na Węgrzech.
Ośrodki dla uchodźców są w Serbii przepełnione. Wielu służą za schron nieogrzewane opuszczone magazyny.
Pracownicy organizacji humanitarnych rozdają im żywność oraz koce. O resztę muszą zadbać już sami. Największym problemem jest mróz, często palą więc ogniska w budynkach.
Ośrodki dla uchodźców są pełne, dlatego przyjmują już wyłącznie kobiety i dzieci. Mężczyźni muszą radzić sobie, szukając własnego lokum.
Niektórzy z nich mają już za sobą próby nielegalnego przedostania się na Węgry. Ale mało komu to się udaje.
Mężczyźni, którzy koczują w opuszczonych magazynach i halach najczęściej pochodzą z Pakistanu i Afganistanu. Twierdzą, że za nic nie zamierzają wrócić do swoich krajów, bo "nic dobrego ich tam nie czeka".
Lekarze pracujący w koczowiskach twierdzą, że obecnie najczęstszymi problemami są zachorowania na zapalenie płuc. Nie da się ich wyleczyć, bo chorzy stale przebywają na mrozie.
Wokół koczowisk nie ma odpowiednich warunków dla przebywania takiej ilości ludzi.
Jednak uchodźców nie chcą przyjąć też żadne inne kraje bałkańskie. Węgrzy zapowiadają, że wkrótce będą karać więzieniem tych, którzy będą składać wnioski o azyl. W aresztach mają być przetrzymywani do czasu, aż nie zostaną rozpatrzone ich wnioski o azyl. Węgierskie władze tłumaczą to "względami bezpieczeństwa państwa".
Węgrzy od dawna stosują drakońskie prawo wobec osób, które szukają azylu. Ale za ich przykładem idą również państwa bałkańskie.
Słowenia chce całkowicie zakazać składania wniosków o azyl co najmniej na pół roku. Z tego obostrzenia wyłączeni mają być chorzy i ranni, których życie jest zagrożone oraz nieletni. Jednak ci ostatni - wyłącznie wtedy, jeśli podróżują samotnie.
Również Chorwaci mogą wprowadzić podobne prawo. Już teraz odsyłają uchodźców do Serbii.
Niektórzy znajdują się w Serbii od dziesięciu miesięcy, większość - co najmniej sześć lub siedem miesięcy.
Większość dnia uchodźcy spędzają na znalezieniu opału na ogniska.
Przebywanie w niektórych halach i magazynach nie jest bezpieczne, gdyż ich konstrukcja grozi zawaleniem.
Wielu jednak woli zaryzykować niż marznąć na powietrzu.
ONZ poważnie niepokoi się sytuacją uchodźców podczas zimy. Apeluje do krajów, w których przebywają by rządy postarały się im zapewnić choćby ogrzewane namioty, które pozwolą im przetrwać.
Jednak dla wielu państw, zwłaszcza tych najbiedniejszych, pomoc dla uchodźców jest poważnym problemem i przerasta ich możliwości.
Największym problemem są fatalne warunki sanitarne, panujące przy koczowiskach. Do tego dochodzi prowizoryczna wentylacja, która stanowi zagrożenie dla osób przebywających w opuszczonych budynkach.
60 tys. uchodźców przebywa również w Grecji. Część z nich nie znalazła miejsca w ośrodkach i również musi radzić sobie na własną rękę.
Uchodźcy mówią jednak, że nie tracą nadziei. Twierdzą, że skoro przeżyli tak długą podróż, na pewno będą mogli dotrzeć dalej.
Wielu tłumaczy, że nie ma dla nich drogi powrotnej. I że nic dobrego nie czeka ich w krajach, z których przybywają.
Wszystkie komentarze