Alina - która dokładnie dziś kończy 20 miesięcy - w ubiegłym tygodniu dostała farby plakatowe, ale chyba trzeba będzie kupić nowe, bo właśnie zużyliśmy całą białą i czerwoną. Trzonek zrobiliśmy z rulonu od dywanu, tablica z dykty to część opakowania od dziecięcego stoliczka. "Wolność kocham i rozumiem" było pierwszym, co przyszło nam do głowy. Na drugiej stronie chcieliśmy napisać 'TVP Info opowiada bajki', ale uznaliśmy, że "TVP Info kłamie" jest lepsze.
Na demonstracje chodzimy regularnie, dzisiejsza różni się od poprzednich tym, że znacznie lepiej ją słychać. Organizatorzy wreszcie nauczyli się dobrego nagłośnienia.
Na zdjęciu od lewej: Karolina, para Agnieszka i Marcin, Ania i Dionisios, w wózku Alina. Są grupą przyjaciół, pracują w Tok FM i TVN 24. Dziś po południu mieli jechać po prezenty, ale uznali, że demonstracja ważniejsza
Joanna z mężem Krzysztofem
Jestem tutaj, bo jesteśmy Polakami.
Bo to nasz kraj.
Bo w powstaniu walczył o niego mój ojciec.
Bo w latach 80. ja również walczyłam o wolność.
Bo nie mogę znieść myśli, że zmarnuje się potencjał wolnej edukacji - nie po to zakładałam pierwsze społeczne liceum Bednarska. Bo Krzysztof, mój mąż nie może mieć racji - w latach 80., gdy mieszkaliśmy w Holandii, ja chciałam wracać i w końcu w sylwestra 1989, w ciąży wsiadłam w pociąg z Berlina Zachodniego do Warszawy. Przez całe lata mówiłam mężowi "Widzisz, dobrze, że wróciliśmy" i nie może być tak, że on jednak ma rację.
Bo nie chcę walczyć teraz o moje dzieci, dotąd myślałam, że przynajmniej one będą miały z górki.
Bo chcę umrzeć w tym kraju, a nie znowu wyjeżdżać.
Więc to zwyczajnie mój psi obowiązek być tutaj.
Anna, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim: Wiktor ma sześć lat i jeszcze nie rozumie, co tu się dzieje, ale zależy nam, żeby wiedział, że rzeczywistość to nie bajka i nie jest tylko dobrze. Jak dzieci pytają, dlaczego tu jesteśmy, tłumaczymy, że mama i tata nie mogą patrzeć na to, że się źle dzieje w kraju i chcą coś zrobić.
Marek, kierownik produkcji w firmie produkcyjnej, z Pruszkowa: Wczoraj wieczorem wróciłem z pracy, ojciec powiedział mi, co się dzieje w Warszawie, więc przyjechaliśmy, A dzisiaj znowu. Rano byliśmy pod Pałacem, a potem przyszliśmy tutaj. Marzliśmy już mocno, więc zrobiliśmy sobie przerwę na obiad, a potem znowu przyszliśmy pod Sejm. W międzyczasie dojechała Ania z dziećmi.
Flagę mamy jeszcze z Euro, szalik też. Tylko wuwuzelę trzeba było kupić nową. Wiktor ją uwielbia!
Alicja i Martyna, prowadzą foodtrucka z goframi
Gdyby to była demonstracja drugiej strony, pewnie byśmy nie przyjechały, ale tu chciałyśmy jakoś pomóc - mamy foodtrucka, więc wiemy, jak to jest, jak jest zimno. Policjanci na początku nie chcieli nas wpuścić, ale stwierdzili, że tylu ludzi stoi tu zmarzniętych, że nie mają serca. Naprawdę nam to zaimponowało.
Przed przyjazdem tutaj napiekłyśmy trochę gofrów, ale najlepiej schodzi herbata (5 zł) i napar rozmarynowy, na który wprowadziłyśmy specjalną zniżkę (8 zł zamiast 10). Ciemno u nas, bo jak gotujemy wodę, pochłania to cały prąd. Ale jak obsługujemy klientów, włączamy światło.
Dziś przyjechałam pod Sejm z moim synem Radkiem- ponieważ jest niepełnosprawny, pół dnia zajęło nam wybranie się tutaj, ale bardzo mu zależało, żeby tu przyjść. Mnie też, ale ja byłam tu już wczoraj. Nie mogę się zgodzić, żeby człowiek z obsesjami i manią destrukcji dewastował Polskę.
Serce zadrżało mi kiedyś, jak przeczytałam wypowiedź jednego polskiego polityka, że wojna jest dobra, bo lepiej krąży krew. Od tego czasu się boję. Takim wysiłkiem odzyskaliśmy Polskę, że nie zasługuje na to, by znów działa jej się krzywda.
Boję się też o media. Ja po wyborach odważyłam się na założenie konta na Facebooku, żeby wiedzieć na przykład, co robi KOD, ale wielu ludzi, których znam, czerpie informacje tylko z tradycyjnych mediów. Trudno mi sobie wyobrazić, co będzie, jak ich zabraknie albo jak nie będą mogły normalnie pracować.
Trochę się boję też, czy PiS nie wpadnie przypadkiem na pomysł odebrania albo zmniejszenia zasiłków pielęgnacyjnych, które dostają matki, które zrezygnowały z pracy, by opiekować się niepełnosprawnymi dziećmi. Ale to sprawa w sumie drugorzędna. Jestem tu przede wszystkim, bo chodzi mi o tę polską duszę szarpaną.
Asia i Piotr, pracują w warszawskich korporacjach
Ulewało nam się już wcześniej, ale dotąd nie mieliśmy z kim zostawić dzieciaków, 6-letniego Adama i 1,5-rocznego Julka, na szczęście dziś pomaga nam babcia. Jak ma się dwójkę małych dzieci, chodzenie na demonstracje jest trudne. Ale dziś już naprawdę musieliśmy, bo czujemy, że to, co wydarzyło się w Sejmie to zdecydowany krok w kierunku poprzedniego systemu. Wczoraj od patrzenia im na ręce odcięli
media, boimy się, że następne, co odetną to internet.
Paweł, przewodnik z Białowieży
To nie mój transparent tylko mojej koleżanki Joasi. Obiecałem jej, że potrzymam, ona stała z nim wczoraj wieczorem i w nocy a dzisiaj cały dzień. Oddam go jej jutro w południe, na demonstracji pod Trybunałem. Przyjechałem tu dziś późnym popołudniem z Białowieży, bo nie mogłem usiedzieć w domu widząc, że się takie rzeczy dzieją. Nie możemy dać zabrać sobie Polski i jej zniszczyć. To przede wszystkim. No i Białowieża. Dziś rano w Teremiskach było spotkanie z okazji 20. rocznicy poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego i aż przykro patrzeć, w jakim kontekście się to odbywa. Nie mogę patrzeć na ten destrukcyjny marsz Szyszki przez Puszczę. Dlatego tu jestem.
Małgorzata, właścicielka firmy i wiceprzewodnicząca rady miejskiej:
Przyjechaliśmy tutaj ze znajomymi, bo nie chcę się zastanawiać, czy muszę iść do kościoła, bo decyzja o dostaniu pracy czy przyjęciu dziecka do przedszkola zależy od proboszcza. W małym miasteczku ma on wielką moc.
Tarcza jest rodzinna, po dziadku - nie chciał jej dać, ale w końcu dał. Pierwszy raz wystąpiła na demonstracji 13.12. na Nowogrodzkiej.
O co dziś walczy grupa znajomych z Gostynina koło Płocka?
- By tamte czasy nie wróciły, żeby nasze dzieci mogły żyć w wolnym kraju.
- Żeby nikt nie majstrował przy prawie do zgromadzeń.
- By rządzący nie ulegali wpływom Rosji.
Edward, który prowadzi sklep z antykami (n/z)
Małgorzata z Wrocławia, prowadzi firmę
Wczoraj wieczorem włączyłam telewizor i po raz kolejny stwiedziłam, że to farsa. Nie mogłam w nocy spać, tak mnie złość rozsadzała na to, co się dzieje. Byłam na wczorajszym proteście we Wrocławiu i dziś o 12 znowu, a potem stwierdziłam, że jadę do Warszawy. Spakowałam do walizki najpotrzebniejsze rzeczy, nawet nie wiedziałam, gdzie będę w Warszawie nocować - ostatecznie przygarnia mnie koleżanka.
Jestem wkurzona, że muszę tu być, zamiast siedzieć w domu i ubierać choinkę. Jestem wkurzona, że spieprzają mi Święta. Ale nie mogę patrzeć na to, co od roku dzieje się w kraju: najpierw ułaskawienie Kamińskiego, potem sprawa Trybunału, teraz to, a po drodze jeszcze mnóstwo rzeczy, w które jeszcze kilka lat temu bym nie uwierzyła. Mąż też chciał tu przyjechać, ale stwierdził, że ktoś musi zostać z naszymi dorastającymi dziećmi, więc na razie jestem tu tylko ja. Muszę tylko wrócić na poniedziałek, żeby załatwić urlop. Ale potem potem znów tu będę.
Wszystkie komentarze