Pomysł na stworzenie tej nietypowej galerii powstał w głowie Mariusza Olejnika (pseudonim Jose Angel) pięć lat temu.
- Zawsze chciałem zrobić coś, co będzie podziwiane przez ludzi i na długo zapadnie w ich pamięci - mówi.
- Rozpoczęliśmy od tworzenia stolików na bazie bloku silnikowego. Spojrzeliśmy na to, co nam wyszło i stwierdziliśmy, że można pójść w tym kierunku, ale nie chcieliśmy tworzyć tylko dla siebie. Chcieliśmy pokazywać to ludziom. Potem krok po kroku rozpoczęliśmy naszą produkcję i dzięki temu jesteśmy dzisiaj w miejscu, w którym jesteśmy - mówi Jose Angel.
Założyciel Galerii zebrał zespół ok. 50 artystów z całego świata, którzy przez cały czas powiększają liczbę eksponatów. Na wystawie prezentowanych jest obecnie ok. 70 figur, a w ciągu kilka miesięcy kolekcja ta ma się powiększyć trzykrotnie!
- Artystów tworzących rzeźby dla nas znajdowałem w różny sposób. Człowieka, który wykonuje stalowe twarze poznałem pod sklepem w jednym z krajów. Obecnie nadzoruje jego pracę jedna osoba z naszego kraju, która biegle posługuje się tamtejszym, tubylczym językiem, ponieważ on nawet nie potrafi obsłużyć telefonu komórkowego czy komputera, ale na kamieniu, używając palnika i młotka jest w stanie odtworzyć każdą twarz na podstawie otrzymanego zdjęcia - mówi Jose Angel.
Założyciele galerii promują jednocześnie recykling. Na swojej stronie internetowej zachęcają do przekazywania im złomowych odpadów:
Wystawę można oglądać w Pruszkowie w "Skupie Złomu przy Czołgu", 17 maja ma zostać przeniesiona do Krakowa. Właściciele planują również zaprezentować ją w Londynie i "pewnym miejscu we Francji".
Wszędzie nasze rzeźby będą dostępne dla zwiedzających, a patrząc na reakcje osób, które je oglądają w Pruszkowie, zapotrzebowanie na takie prace artystyczne jest bardzo duże - tłumaczy autor projektu
Jednym z najbardziej spektakularnych eksponatów wystawy jest rzeźba inspirowana modelem Lamborghini Aventador. - Pokazaliśmy rzeźbę podczas jednego z wydarzeń motoryzacyjnych w Warszawie. Proponowano nam za nią nawet 100 tys. USD. - opowiada Mariusz Olejnik
Wszystkie komentarze