?Dziennik podkreśla jednocześnie, że ekonomiczna zależność od Rosji groziłaby Białorusi również w przypadku, gdyby do władzy doszła opozycja, która zapowiada na dzisiaj kolejne demonstracje w związku z fałszerstwami.? ===============
Tu jest właśnie sedno sprawy, i dlatego pisanie dziś że Moskwa chce Łukaszenki, ale osłabionego, jest wróżeniem z fusów. Gospodarka Białorusi jest niewielka i mocno zacofana, nie produkując w zasadzie nic co dałoby się z zyskiem sprzedawać na rynkach światowych. Rosja w ostatniej dekadzie dotowała Białoruś kwotą przeszło 10 miliardów EUR rocznie, co daje 1 tysiąc corocznej dotacji na głowę Białorusina i odpowiada mniej więcej 20% PKB per capita licząc kursem walutowym. To proporcjonalnie znacznie więcej, niż Polska uzyskiwała w tym okresie z UE, i przy tym w Polsce znaczna część funduszy unijnych poszła na inwestycje, gdy na Białorusi moskiewskie pieniądze po prostu przebadano, bo Łukaszenka sobie za nie kupował poparcie ludności
Ta moskiewska dotacja polegała na tym, że Moskwa sprzedawała Mińskowi ropę i gaz po rosyjskich cenach wewnętrznych, po czym ropę Białorusini przetwarzali w swoich rafineriach sprzedając następnie na Zachód w cenach światowych, zaś gaz wykorzystywali do przetwarzania własnych surowców na nawozy sztuczne, które też następnie sprzedawali po cenach światowych ponosząc ułamek światowego kosztu ich wytworzenia.
Łukaszenka był wobec Moskwy narowisty, natomiast ewentualny nowy rząd utworzony przez opozycję Moskwa może szachować groźbą obcięcia tych dotacji. Spadku poziomu życia o 20% z dnia na dzień żadna władza, po zakończeniu ?miesiąca Miodowego?, nie przetrzyma.
@pankracypanasiuk Zastanawiające ale bardzo prawdopodobne.Białoruś jest jedynie w polu zainteresowania Putina który realizuje odwieczną moskiewską fobie "jeszcze więcej ziemi jeszcze więcej republik".Po co?Na fobie nie ma odpowiedzi.
@ghost Akurat postawa Kremla jest racjonalna, tylko że sprzeczna z naszym interesem narodowym. Moskwa potrzebuje bufora od zachodu, Warszawa bufora od wschodu.
?Die Welt? pisze, że sytuacja na Białorusi rozgrywa się zgodnie z oczekiwaniami Kremla: politycznie osłabiony Łukaszenka ze względu na krytykę Zachodu za wyborcze fałszerstwa, będzie musiał zwrócić się ku Rosji i być może pójść ostatecznie na ustępstwa, które podporządkują kraj politycznie i gospodarczo Kremlowi. Dziennik podkreśla jednocześnie, że ekonomiczna zależność od Rosji groziłaby Białorusi również w przypadku, gdyby do władzy doszła opozycja, która zapowiada na dzisiaj kolejne demonstracje w związku z fałszerstwami."
Czyli tak czy owak, wszyscy tańczą w sprawie Białorusi pod dyktando Kremla i każdy wariant oznacza umocnienie władzy Moskwy. Nota bene, wszyscy, poważni kontrkandydaci prezentowali jeszcze bardziej jaskrawą opcję prokremlowską i paradoksalnie Łukaszenka jawi się mniejszym złem z punktu widzenia Polski.
===============
Tu jest właśnie sedno sprawy, i dlatego pisanie dziś że Moskwa chce Łukaszenki, ale osłabionego, jest wróżeniem z fusów. Gospodarka Białorusi jest niewielka i mocno zacofana, nie produkując w zasadzie nic co dałoby się z zyskiem sprzedawać na rynkach światowych. Rosja w ostatniej dekadzie dotowała Białoruś kwotą przeszło 10 miliardów EUR rocznie, co daje 1 tysiąc corocznej dotacji na głowę Białorusina i odpowiada mniej więcej 20% PKB per capita licząc kursem walutowym. To proporcjonalnie znacznie więcej, niż Polska uzyskiwała w tym okresie z UE, i przy tym w Polsce znaczna część funduszy unijnych poszła na inwestycje, gdy na Białorusi moskiewskie pieniądze po prostu przebadano, bo Łukaszenka sobie za nie kupował poparcie ludności
Ta moskiewska dotacja polegała na tym, że Moskwa sprzedawała Mińskowi ropę i gaz po rosyjskich cenach wewnętrznych, po czym ropę Białorusini przetwarzali w swoich rafineriach sprzedając następnie na Zachód w cenach światowych, zaś gaz wykorzystywali do przetwarzania własnych surowców na nawozy sztuczne, które też następnie sprzedawali po cenach światowych ponosząc ułamek światowego kosztu ich wytworzenia.
Łukaszenka był wobec Moskwy narowisty, natomiast ewentualny nowy rząd utworzony przez opozycję Moskwa może szachować groźbą obcięcia tych dotacji. Spadku poziomu życia o 20% z dnia na dzień żadna władza, po zakończeniu ?miesiąca Miodowego?, nie przetrzyma.
Zastanawiające ale bardzo prawdopodobne.Białoruś jest jedynie w polu zainteresowania Putina który realizuje odwieczną moskiewską fobie "jeszcze więcej ziemi jeszcze więcej republik".Po co?Na fobie nie ma odpowiedzi.
Akurat postawa Kremla jest racjonalna, tylko że sprzeczna z naszym interesem narodowym. Moskwa potrzebuje bufora od zachodu, Warszawa bufora od wschodu.
Czyli tak czy owak, wszyscy tańczą w sprawie Białorusi pod dyktando Kremla i każdy wariant oznacza umocnienie władzy Moskwy. Nota bene, wszyscy, poważni kontrkandydaci prezentowali jeszcze bardziej jaskrawą opcję prokremlowską i paradoksalnie Łukaszenka jawi się mniejszym złem z punktu widzenia Polski.