Wiersz jest cudem: Mateusz Weber interpretuje wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego "Festi Nativitatis Christi laudes czyli pochwała Bożego Narodzenia"
Konstanty Ildefons Gałczyński
Jakoby ze złotego
chmury są runa.
To Boże Narodzenie
zbliża się ku nam:
żony tedy i matki
czyszczą kuchenne statki,
aż w kuchni starodawnej
w strop bije łuna.
Garnki, sagany, kotły
z miedzi robione:
wszystko to gospodynie
czyszczą natchnione,
klamki, progi i drzwiczki,
nawet z kurzu stoliczki,
kędy drzemią na zupę
szczawie zielone.
Tamten kwiat ówdzie stanie,
a zasię ten tu:
trzeba izby wystroić
pięknie ku świętu,
by wystrojone izby
światłem grały wskroś szyby,
bo Jezus czystość lubi
serca i sprzętu.
- Jak wejdzie Narodzenie,
to którą bramą? -
pytają gospodynie
wieczór i rano;
gotują na Wigilię,
tłuką z cukrem wanilię
i rzecz wonną, przewonną,
zacny cynamon.
I zawsze niespodzianie
(pomimo znaków!)
przychodzi Narodzenie
w glorii, w orszaku;
rodzi się Dziecię nocą,
nocą gwiazdy się złocą,
a jedna najgłówniejsza,
co wiedzie magów.
A potem zamigoce
świeczka za świeczką,
ojciec dziecku popatrzy
w oczy jak dziecko,
będą chóry anielskie
a oraz archanielskie,
święty Joseph z Maryją
nad kolebeczką.
Śnieżek prószy. Hej, bracia,
rozstawmy stoły!
Ucztujmyż: przedświąteczne
przeszły mozoły;
nie żałujmyż dobytku
ani wszelkiego wiktu:
słodki Pań się narodził.
Pasterz wesoły.
Wiem ci ja, że niejeden
grosze oblicza,
a kto i grosza nie ma,
głód go tnie z bicza.
Wolno marzyć poecie,
że już lepiej na świecie,
że się wszędzie bogato
pleni obyczaj;
że dzieci, wszystkie dzieci
mają pierniki,
ojce tytoń do fajki,
matki buciki;
a różne podle małpy
już nie biorą się za łby,
i wszędzie miasto armat
stroją muzyki.
Raduj się tedy, miasto,
raduj i sioło;
ty, słońce, w dzień; ty w nocy,
miesięczne koło;
raduj się i ty, człeku,
ze mną czasom na przekór
chętną kolędę śpiewaj,
piosnkę wesołą.