Szef MSZ sam sobie rzucił dyplomatyczną rękawicę. Ale spotkanie w Warszawie trudno nazwać manifestem siły Polski. Przyjechało czterech ministrów spraw zagranicznych -Rumunii, Bułgarii, Grecji, Węgier, sekretarz stanu do spraw europejskich Wielkiej Brytanii. I przedstawiciele czterech innych unijnych państw. Ale nie tych najsilniejszych. Hasło dyplomatycznej ofensywy na rzecz zmiany traktatu rzucił Jarosław Kaczyński. Ale chóru sojuszników na razie nie słychać.
- Nie, nie w moim kraju uważamy, że mamy dobry traktat. Musimy pracować nad koordynacją i kooperacją. Musimy promować idę jedności i współpracy krajów Europy - powiedział Wyborczej.pl Fernando Eguidazu - sekretarz stanu w MSZ Hiszpanii.
Jak konkretnie PiS chce reformować Unię nie wiadomo. Ale Jarosław Kaczyński już wskazał współwinnego Brexitu, Donalda Tuska: - Powinien zniknąć z europejskiej polityki - powiedział. To oburzyło PO.
- Prawda jest inna. Za wyjście Wielkiej Brytanii odpowiadają politycy, którzy dla partykularnych, wewnętrznych celów pobudzają retorykę antyeuropejską. Tak zrobił David Cameron. Tak niestety robi Jarosław Kaczyński. To jest miotanie się od bandy do bandy - komentuje Marcin Kierwiński z PO.
Z jednej strony prezes PiS nie chce pogłębienia integracji, z drugiej opowiada się za stworzeniem unijnej armii i wydłużeniem kadencji prezydenta Unii. Ta ostatnia propozycja wprawiła w konfuzję Ryszarda Czarneckiego.
Zobacz więcej materiałów wideo
Wszystkie komentarze