Nawet 2-3 mln Polaków ma dziadka z Wehrmachtu. Szacuje się, że w niemieckiej armii służyło więcej obywateli II Rzeczpospolitej niż w Armii Krajowej. Już jesienią 1939 r. na terenach włączonych do Rzeszy Niemcy przeprowadzili tzw. spis policyjny, w którym trzeba było się określić jako Niemiec lub jako Polak. Dość powszechnie wybierano pierwszą opcję, głównie po to, by uniknąć represji i wysiedleń. Kilka miesięcy później pierwsi mężczyźni w wieku poborowym zostali powołani do wojska. Volkslista, która pojawiła się później, narobiła Niemcom sporo zamieszania.
Wszystkie komentarze
- Zymbalisten fertig?
- Fertig!
- Puzonen fertig?
- Ja, naturlich.
- Trompette fertig?
- Fertig, fertig!
- Also! Eins, zwei, drei: Boże coś Polskę...
- dowcip głupawy, ale odzwierciedla sytuację Ślązaków, którzy prócz swojego rodzimego języka, zawsze musieli władać językiem władzy. Po plebiscycie wielu usłyszało: od dziś mówicie i śpiewacie w kościele po polsku.
Zaś przed plebiscytem za mówienie po polsku można było iść do kozy...
Piękne! :)
z tego co się orientuję, to w kościele obowiązywał polski przed plebiscytem.
Dowcip wcale nie głupawy i naprawdę śmieszny...
<<< z tego co się orientuję, to w kościele obowiązywał polski przed plebiscytem. >>>
To zależy w którym. W Kościołach ewangelickich od 1810 obowiązywał zakaz języka polskiego, zaś w katolickim - w którym językiem liturgicznym była wówczas łacina - były osobne nabożeństwa z kazaniami po polsku i po niemiecku (co zresztą nie miało wielkiego sensu, ponieważ według danych kościelnych, w rejencji opolskiej, do której należał Górny Śląsk, Niemcy stanowili zaledwie 3% wiernych).
Pozdrawiam
dwóch braci było w czasie wojny w wojsku, obydwaj w AK.
Jeden w Armii Krajowej
Drugi w Afrika Korps.
PS. Mój wujek (brat ojca) nie wrócił z ostfront.
a w Wehrmachcie służyło 3 dalszych wujków, ale mieli szczęście, byli na froncie zachodnim.
A jeden służył w Luftwaffe.
brat ojca to stryjek, bo wujek to brat matki...
To jest właśnie polskie rozróżnienie. W języku niemieckim stosowano głównie wyraz "Onkel" oznaczający tak stryjka jak i wujka w szlachecko-zaściankowym rozumieniu więzi rodzinnych. Na Śląsku Onkel to był zarówno brat ojca jak i matki, chociaż można było także doprecyzować daną więź i rodzinne usytuowanie konkretnej osoby.
Nikt o stryjach i stryjenkach nie mówil w Poznańskim. To wschodni zwyczaj. Tak mówiła mi rodzina wołyńska we Wrocławiu. Ale już nie ta z Kielecczyzny. Używanie tych terminów nie ma związku z poprawnością słownikową.
Ale na powaznie, tragiczna byla koniecznosc wyboru: pozostac na gospodarstwie i podpisac liste (nawet nie przypuszczajc ze to zaskutkuje poborem synow do Wehrmahtu) Czy nie podpisywac i dostac godzine na wyprowadzke z ziemi ojcow z jedna walizka w nieznane do GG lub na przymusowe roboty.
@zak, temat ten dotyczy także Kaszubów.
Za Kazimierza W., to był tylko finał długiego procesu, ale widać Korona Królów robi swoje.
<<< Trzeba pamiętać, iż Śląsk nie był częścią Polski od czasów Władysława I Łokietka, a Kazimierz I zrzekł się jakichkolwiek roszczeń do ziem śląskich. >>>
Serio uważasz za nadal wiążące układy zawarte między monarchami w XIV wieku? No to w takim razie jest problem: Kazimierz zrzekł się praw do Śląska w zamian za zrzeczenie się przez Cesarstwo roszczeń do władztwa nad Polską. Biorąc pod uwagę choćby udział Cesarstwa w rozbiorach I RP, wygląda na to, że to nie Polska ostatecznie złamała ten traktat...
kirk: na powrót do szkoły to ty , chyba, jesteś za stary. ale weź dowolny podręcznik do historii , nawet do podstawówki, i wreszcie czegoś się dowiedz. n.p. od kiedy zaistniało Cesarstwo Niemieckie
Zanim dasz mi ten podręcznik, przekartkuj go i spróbuj znaleźć miejsce, w którym Cesarstwo z XIV wieku znika i zamienia się w jakieś inne, zupełnie nie mające z nim nic wspólnego Cesarstwo z XVIII wieku (podpowiadam: nie znajdziesz ;-) A jeśli 400 lat to dla ciebie za dużo, to przeczytaj sobie, co Luksemburgowie porabiali z Polską przez okres blisko 100 lat od układu o którym piszemy (1335), do czasów późnego Jagiełły - jeszcze za czasów Kazimierza III, ale zwłaszcza za panowania Zygmunta Luksemburskiego stało się tego aż wielokroć nadto, by uznać układ za zerwany.
Pzdr
Abstrahując od wszelkich Twoich bredni na ten temat, zachodzi pytanie: Dlaczego dopiero wówczas jak na ziemi Śląskiej ,Prusy a póżniej Niemcy stworzyli potęzny ośrodek przemysłowy, Polska przypomniała sobie po 500 latach, że te ziemie kiedyś należały do niej? Te ziemie nikt Polsce nie zabral siłą, to był deal między dwoma państwami, i należy się zastanowić jak ten czołowy nacjonalista polski Dmowski mógł coś takiego głosić w roku 1918:
Posiadanie górnośląskiego przemysłu jest niezbędne dla przezycia przyszłego państwa polskiego.Należy pamiętać, że mówił o cudzej własności. Okradanie sąsiadów ma więc już długą historię, co nie?
Mądry komentarz. Warto dodać, że wplątali się w politykę wschodnią, zupełnie wschodu nie rozumiejąc i nie umiejąc jej prowadzić. Zyskali nam tym tylko wielcy obszarnicy, ludzie którzy stamtąd pochodzili i w przeciwieństwie do królów i ich urzędników znali się na tym, ale robili to dla siebie, nie Polski
<<< Dlaczego dopiero wówczas jak na ziemi Śląskiej ,Prusy a póżniej Niemcy stworzyli potęzny ośrodek przemysłowy >>>
Być może dlatego, że wcześniej w ogóle nie istniał na świecie wielki przemysł, który powstał dopiero właśnie w drugiej połowie XVIII wieku. Zarzut totalnie idiotyczny; coś jakbyś dowodził, że przedrozbiorowa Rzeczpospolita była zacofana, bo nie było w niej kolei, elektrowni ani lotnisk.
<<< Polska przypomniała sobie po 500 latach, że te ziemie kiedyś należały do niej? >>>
Owszem; jakieś 150 lat po tym, jak Prusy uznały, że ziemie Rzeczpospolitej należą do nich i zabrały sobie sporą ich część.
<<< Te ziemie nikt Polsce nie zabral siłą, >>>
Te ziemie faktycznie nie, natomiast całą resztę Polski - tak. Czy naprawdę cię to dziwi, że po ponad 100 latach pozostawania pod okupacją (także niemiecką) Polska postanowiła nie tylko odzyskać to co jej wcześniej skradziono (co się zresztą w całości nie udało), ale też zdobyć coś więcej tytułem zwykłej rekompensaty za niewolę?
<<< Należy pamiętać, że mówił o cudzej własności. Okradanie sąsiadów ma więc już długą historię, co nie? >>>
O tak - w przypadku Prus, okradanie Polski zaczęło się w 1772 i zakończyło wkrótce zrabowaniem wszystkich jej ziem przez sąsiadów.
Swoją drogą fascynujące jest to tradycyjne niemieckie spojrzenie na sprawiedliwość historyczną: jeśli to Niemcy kogoś zaatakowały i podbiły, to znaczy że temu komuś się to słusznie należało, bo był słabszy i gorzej rozwinięty; jeżeli jednak ten ktoś z powrotem odzyskuje niepodległość i odbiera co swoje, a zwłaszcza - o zgrozo - bierze sobie coś jeszcze tytułem odszkodowania, no to wtedy jest gewałt pod niebiosy, no bo jakże to tak można, przecie to przemoc, rabunek i w ogóle :-D
<<< Mimo, że Polska ten Śląsk w 1922 r. dostała w prezencie - po trzech krwawych powstaniach. >>>
To w prezencie, czy po trzech krwawych powstaniach? Bo jedno jakby wyklucza drugie...
Pierwsze dwa powstania, to były zrywy robotnicze, przeciwko wyzyskowi.
A trzecie, to po prostu wojna domowa , inspirowana przez polski rząd.
coś na wzór dzisiejszej wschodniej Ukrainy, też były zielone ludziki, ale z Polski.
<<< Pierwsze dwa powstania, to były zrywy robotnicze, przeciwko wyzyskowi. >>>
Tylko że dziwnym trafem były to w 100% zrywy Polaków przeciwko Niemcom :-D
<<< A trzecie, to po prostu wojna domowa , inspirowana przez polski rząd. >>>
A zatem skoro była inspirowana przez Polskę - i nie tylko inspirowana, ale wszak również wspomagana bronią, ludźmi i pieniędzmi - to jakim cudem można napisać, że Polska dostałą Śląsk "za darmo"...?
nie wiem co jest w tym znaku równości sztucznego. Na tym terenie większość to przesiedleńcy z kresów a potem jeszcze innych migracji, ze wsi do miast. Nie bardzo rozumiem, jakie znaczenie oprócz garstki identyfikujących się ze śląskością mają dywagacje ile lat pod czyim panowaniem...
Nie bardzo rozumiesz,ale gdy chodzi o ziemie ukrainskie lub białoruskie, to ile lat pod czyim panowaniem , urasta do decydującego znaczenia. Widzisz, gdyby uczono cię historii Śląska, napewno byś rozumial. Ja piszę nie tylko o czasch powojennych, ja historii Śląska się uczyłem i stąd wiem że nie każdy Ślązak to automatycznie Polak, a w ten sposób próbuje się to przedstawic. To samo jest ze sprawą przehandlowania Śląska przez Kazimierza Wielkiego w zamian za rezygnację z praw do korony polskiej Luksemburczyków, zamiast prawdy, stwarza się wrażenie jakby Śląsk ktoś Polsce siłą odebrał. Tylko prawda może być tym, co pozwoli ludziom pokojowo ze sobą żyć. Na Dolnym Śląsku ludzie już to zrozumieli i nie boją się jej - prawdy.
Swoją drogą to ciągłe odwoływanie się do "praw historycznych" do Ślaska na podstawie dawno zapomnianego układu monarchów z XIV wieku zakrawa na jakąś komiczną obsesję - równie sensownie Niemcy mogliby się dzisiaj domagać Czech, Anglicy północnej Francji, a Portugalia - Brazylii :-DDD Całe szczęście że dzisiejsi Niemcy już tak nie myślą, doszedłszy do wniosku, że labidzenie jak to im bezczelnie Śląsk zabrano byłoby cokolwiek bezczelne w obliczu faktu, że zarówno wcześniej, jak i później oni sami zabrali innym ogromne ziemie, do których nie mieli nigdy absolutnie żadnych, choćby tylko najbardziej teoretycznych praw.