Halucynogeny na sklepowych półkach

Działają podobnie jak narkotyki. Powodują halucynacje i nadpobudliwość. Za miesiąc tzw. dopalacze będzie można kupić w nowej sieci sklepów w największych miastach kraju

Farmakolodzy nie mają wątpliwości - stosowanie tych środków może być groźne dla zdrowia, w skrajnych przypadkach - dla życia. To dlatego, że wiele składników wykorzystywanych do produkcji dopalaczy wywołuje takie same efekty jak w przypadku narkotyków. Tymczasem produkty reklamowane są jako środki poprawiające nastrój lub koncentrację. W praktyce wiele z nich może wywoływać stany niepohamowanej euforii i silne halucynacje. W internecie roi się od postów, które potwierdzają, że dla młodych dopalacze stanowią substytut narkotyków: "Po ok. godzinie uderzyło prawie z całą mocą, i szczerze mówiąc, to dla mnie trochę za słabo, ale może dlatego, że przyzwyczaiłem się za bardzo do działania amfetaminy. Fazy całkiem niezłe (...) Zmiany temperatury ciała i ciarki jak po białym szaleństwie ".

Prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN przyjrzał się internetowej stronie, na której reklamowane są preparaty, które już pod koniec sierpnia trafią na półki polskich sklepów.

- Są tam produkty, których zażycia na pewno odradzałbym każdemu - mówi prof. Vetulani. - Niektóre zawierają mieszankę N-benzylpiperazyny (substancji zdelegalizowanej w USA w 2002 r.) i trifluometylofenylopiperazyny. Takie zestawienie daje efekty euforyzujące i stymulujące aktywność. W działaniu przypomina to ecstasy. W innych specyfikach występuje "boska szałwia". W Australii jako silny halucynogen jest nielegalna. Jakby tego było mało, oferowana jest w mieszance z preparatami z muchomora czerwonego, najstarszej używanej przez ludzkość rośliny halucynogennej.

Początkowo sklepów będzie dziesięć (m.in. w Warszawie, Krakowie, Trójmieście), ale już za rok sto - takie plany ma World Wide Suplement Importer, międzynarodowa spółka z siedzibą w Manchesterze, która stworzy sieć w Polsce.

- W Wielkiej Brytanii nasze sklepy istnieją od pięciu lat, a produkty sprzedają się wręcz fantastycznie - mówi kierownik polskiego oddziału firmy, który nie zgadza się na publikowanie nazwiska. - Działamy legalnie. Jeśli jakakolwiek substancja zostanie zabroniona, natychmiast wycofamy produkt, który ją zawiera. Jej odpowiednik powstanie w laboratoriach już na drugi dzień.

- Niestety, legalność dopalaczy wynika z tego, że substancje wykorzystane do ich produkcji nie są umieszczone w wykazie środków zabronionych w naszym kraju. Dystrybutorzy wykorzystują tę lukę w naszym prawodawstwie - mówi Wojciech Łuszczyna z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych.

- Koncerny w cyniczny sposób igrają ze zdrowiem ludzi, bo stoją za tym gigantyczne pieniądze - mówi Jolanta Koczurowska, prezes Monar. - Tuż po wakacjach ruszymy z dużą kampanią informacyjną na temat szkodliwości tych specyfików.

- To szokujące. Taki sklep to promocja środków odurzających. Trzeba to jak najszybciej zablokować - apeluje Stanisław Pietras, dyrektor V LO w Krakowie.

- Trwają prace nad zmianą ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Zmierzają one do wprowadzenia na listę substancji zakazanych niektórych ze składników dopalaczy - mówi Jakub Gołąb, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

Copyright © Agora SA