Choć chciałoby się myśleć, że upowszechnienie języka to zasługa poetów, filozofów, czy, niech będzie, wojowników ze stepów, to wygląda na to, że najbardziej przysłużyli mu się... rolnicy - twierdzą naukowcy w dzisiejszym ?Science?
No cóż, język to tylko narzędzie. Dlaczego więc nie miałby się rozprzestrzeniać po świecie razem z radłem czy sierpem?
Podobieństwo to nie przypadek
Badaczy od dawna fascynował pomysł odtworzenia językowego praprzodka. Bo że taki musiał istnieć, zauważono już w dość odległych czasach. Zwrócili na to uwagę ludzie, którym nie zależało na wycinaniu w pień lokalnej ludności, zanim odezwie się choć słowem, a bardziej na przekonaniu jej do swoich racji - misjonarze i kupcy. W XVI w. angielski jezuita Thomas Stephens podczas misji na Goa dostrzegł podobieństwa między konkani - jednym z języków używanych na terenie Indii - a greką i łaciną (no dobrze, misjonarze to słaby przykład pokojowego podboju - konkani posiadał niegdyś znaczącą literaturę, ale teksty i manuskrypty zostały zniszczone przez portugalską inkwizycję). Podobne obserwacje poczynił florencki kupiec Filippo Sassetti, który w 1585 r. opisał zbieżności między sanskrytem a włoskim.
Wszystkie komentarze