Mariusz Myrcha z Nowej Rudy wezwał na Facebooku, by po słowach Olgi Tokarczuk o Polakach "odwiedzić" ją w jej wsi. Gdy ja odwiedziłem jego, nie miał nic do powiedzenia

Polub nas na Facebooku

Nowa Ruda - niewielkie miasteczko w powiecie kłodzkim, kraniec Dolnego Śląska. 23 tysiące mieszkańców. Malowniczo położona tuż przy granicy z Czechami okolica słynie z turystycznych atrakcji. W tutejszych wsiach osiedlają się ci, którzy uciekają od zgiełku wielkich miast. Jedną z wiosek wybrała Olga Tokarczuk, jedna z najbardziej znanych polskich autorek. Pisarka angażuje się w życie Nowej Rudy - co roku współorganizuje tu Bieguny Kultury, festiwal, jakiego nie powstydziłby się Wrocław. Gdy kilka dni temu po raz drugi w swojej karierze odbierała nagrodę Nike za historyczną powieść "Księgi Jakubowe", powiedziała na antenie TVP: - Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów.

I się zaczęło...

Narodowiec liczy euro

Wypowiedź pisarki momentalnie wychwyciły prawicowe portale i internauci nienawistnicy. Ci drudzy wyleli na Tokarczuk wiadro hejtu. "Za antypolonizm - Tokarczuk na pal!".

Zagotowało się też na lokalnych portalach Nowej Rudy. Jeden z mieszkańców miasteczka - Mariusz Myrcha - prowadzący kantor wymiany walut przy ul. Piastów na swoim Facebooku rzucił pomysł: "Może ktoś by ją odwiedził? Mieszka koło Nowej Rudy". I dodał nazwę wsi, w której stoi dom pisarki.

Odwiedzam Myrchę w ostatni piątek. Kantor to klitka, kilka metrów kwadratowych, szklana szyba, za nią właściciel w czarnej bluzie z symbolem Polski Walczącej. Właśnie sprzedaje jakiejś pani przede mną 1500 euro. Na szybie kilkadziesiąt kibolskich wlepek Śląska Wrocław. Są też plakietki z "żołnierzami wyklętymi" i z hasłami typu: "Bądź dumny z tego, kim jesteś". Właściciel, na oko koło pięćdziesiątki, nie wygląda mi jednak na kibola, raczej na byłego wokalistę zespołu disco polo. Blond grzywka, pogodna twarz. Przedstawiam się, daję wizytówkę i proszę o rozmowę na temat Olgi Tokarczuk. Najpierw jest zdziwiony, potem uśmiecha się i mówi: - Nie będę z panem rozmawiał.

Na pytanie, co miał na myśli, proponując odwiedziny u pisarki, nie odpowiada. W ogóle przestaje mnie zauważać.

- Może odwiedzimy razem panią Tokarczuk? - proponuję. Ale Myrcha zajęty jest już liczeniem euro od kolejnej klientki.

Kim są hejterzy Olgi Tokarczuk? Jak przedstawiają swoje poglądy "w realu"? Przeczytacie w poniedziałek w "Gazecie Wyborczej".

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl