Kiedyś bielactwo kojarzono z trądem, bo w początkowym etapie tej choroby też odbarwia się skóra. I do dziś pokutuje to przekonanie, że podając rękę osobie z plamami odbarwionej skóry, możemy się zarazić. To bzdura! Bielactwo nie jest zaraźliwe. To defekt kosmetyczny.

Każdy z nas ma jakieś znamiona, choćby pieprzyki lub piegi. Ale niektórzy mają skórę dosłownie w brązowo-białe łaty. I wcale nie są to dyskretne zmiany.

Dr Andrzej Szmurło: Takie zmiany mogą świadczyć o chorobie zwanej bielactwem. Medycyna już coraz więcej wie na temat mechanizmów powstawania tego w zasadzie kosmetycznego defektu pigmentacji skóry, bo w sumie na tym bielactwo polega. Jest to utrata pigmentu w skórze. Produkujące go komórki - melanocyty - z jakiegoś powodu źle funkcjonują. Ale jeśli pani spyta, skąd bierze się bielactwo, to nie umiem na to jednoznacznie odpowiedzieć. Choć umiem bielactwo leczyć.

A co można powiedzieć?

- Wiadomo, że coś się dzieje z melanocytami. Istnieją różne teorie, które próbują wyjaśnić, co to takiego.

Według jednej zaangażowany jest w to układ odpornościowy, który niszczy własne komórki. Byłaby to zatem choroba z autoagresji.

Inna teza zakłada, że melanocyty ulegają pod wpływem nieznanych bodźców zaprogramowanej śmierci. Popełniają samobójstwo zwane fachowo apoptozą.

Niektórzy sugerują, że to miejscowe tracenie pigmentu przez skórę jest wynikiem wyjątkowo silnego działania wolnych rodników - cząsteczek niszczycieli, które rozbijają w ciele DNA czy uszkadzają białka. Albo odwrotnie - wyjątkowo słabej obrony ciała przed wolnymi rodnikami, czyli zbyt małej liczby czy aktywności naturalnych przeciwutleniaczy w skórze, które zwalczają wolne rodniki.

Wreszcie istnieje teoria, która wiąże zanik melanocytów, z tym że na zakończeniach nerwowych są miejscowo wydzielane jakieś substancje - neurotransmitery, które zaburzają gromadzenie pigmentu w skórze.

A do czego pan się skłania?

- Teoria autoagresji przemawia do mnie w przypadkach, gdy pacjent ma odbarwienia na większej powierzchni ciała, czyli przypomina albinosa (to choroba genetyczna, w której także włosy i oczy nie mają barwnika).

Przy klasycznym bielactwie - gdy skóra jest zarówno odbarwiona, jak i normalna - skłaniałbym się raczej do zaburzeń w pracy układu nerwowego, bo czasami jasne plamy skóry wręcz wydają się biegnąć wzdłuż nerwów. Jednak to na pewno nie jest jedyna przyczyna, a bielactwo jest tylko takim samym objawem zaburzeń o różnym podłożu.

Czy są inne choroby skóry, które można z bielactwem pomylić?

- Nawet kilka, choć dermatolog zazwyczaj od razu wie, z czym ma do czynienia. Podstawowym kryterium oceny jest wygląd odbarwionych zmian i ich liczba. Przy bielactwie plamy skóry odbarwionej są bardzo wyraźnie odgraniczone od skóry naturalnej. I naprawdę są białe. Nie jaśniejsze, nie różowe, ale białe.

Z chorób, które można pomylić z bielactwem, najczęściej wymienia się łupież biały spowodowany atopowym zapaleniem skóry. Zmiany zapalne powodują punktowe odbarwienie skóry.

 

Więcej czytaj w środę w "Tylko Zdrowie"

 

Jeśli chcesz ukryć plamy

Joanna Bielec, makijażystka:

- Istnieją kosmetyki, które są w stanie z powodzeniem zatuszować odbarwienia skóry. Nawet takie, w których mamy do czynienia z dużym kontrastem między odbarwieniem a skórą normalną. Dawniej też istniały tego typu produkty, ale były znacznie cięższe i mogły dawać tzw. efekt maski. Teraz patrząc na osobę z wykonanym dobrym makijażem, nie będziemy w stanie stwierdzić, że ma ona jakieś odbarwienia na skórze.

Jak wykonać taki makijaż?

 

Jak jeszcze można spróbować ukryć bielactwo? Czytaj w środę w magazynie "Tylko Zdrowie"

 

Znajdziesz nas na Twitterze , Google+ i Instagramie

 

Jesteśmy też na Facebooku. Dołącz do nas i dziel się opiniami.

 

Czekamy na Wasze listy: listy@wyborcza.pl