Powinien już dawno umrzeć, a on nie dość, że żyje, to jeszcze wymyśla genialne naukowe teorie. Ma mechaniczny głos z amerykańskim akcentem, chaos w mózgu i zaskakująco bujne życie osobiste

Pod koniec lat 70. zeszłego wieku Hawking z trudem mówił i mamrotał tak, że rozumieli go tylko bliscy i współpracownicy. Na wykładach jego słowa często musieli "tłumaczyć" doktoranci. Całkowicie stracił głos w 1985 roku, gdy po zachłystowym zapaleniu płuc zrobiono mu tracheotomię. Początkowo porozumiewał się z pielęgniarkami i bliskimi za pomocą specjalnej tablicy z alfabetem.

Pomógł Walt Woltosz, informatyk z Kalifornii, który napisał program komputerowy dla swojej teściowej będącej w tej samej sytuacji. Dzięki temu programowi Hawking, posługując się trzymanym w dłoni przyciskiem, mógł wybierać słowa z menu przesuwającego się na ekranie. Po ułożeniu całego zdania przesyłał je do syntezatora mowy, który przetwarzał tekst na głos.

Od 2008 roku uczony nie jest już jednak w stanie poruszyć palcami. Na oprawce okularów zainstalowano mu więc czujnik podczerwieni, który reaguje na grymas policzka. Tym jednym skrzywieniem mięśni Hawking do dziś pisze e-maile, artykuły, książki, przegląda internet i mówi.

Choroba, która powinna zabić

Co powiedzą badacze geniuszu, kiedy przyjdzie im zajrzeć do mózgu Hawkinga? W niektórych miejscach nie będzie co oglądać. Bo ten mózg znika. Trawi go choroba, która zaatakowała, kiedy uczony skończył 21 lat.

Nazywa się stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Polega na niszczeniu grupy komórek nerwowych, które odpowiadają za zależną od naszej woli pracę mięśni i siłę mięśniową. Objawem choroby jest więc powolne pogarszanie się sprawności ruchowej, utrata zdolności mówienia, przełykania, a nawet całkowity paraliż i śmierć z powodu zatrzymania pracy mięśni oddechowych.

Rozmowa dla magazynu "Wired" - w polskiej prasie ukazuje się tylko w "Wyborczej"

"Wired": Czy życie w świetle reflektorów zmieniło to, jak pan podchodzi do nauki i odkryć naukowych?

Steven Hawking: Nie zmieniło to sposobu, w jaki uprawiam naukę, ale sprawiło, że czuję obowiązek dzielenia się z ludźmi swoim entuzjazmem wobec nauki. Ludzie potrzebują zrozumienia podstaw wiedzy, by móc samodzielnie podejmować decyzje, a nie zdawać się na opinie ekspertów. Pomagam im, dając popularnonaukowe odczyty i wydając książki, z których jedna - "Krótka historia czasu" - utrzymywała się na liście bestsellerów "Sunday Timesa" o pięć lat dłużej niż jakakolwiek inna książka. Współpracowałem z moją córką Lucy nad serią przygodowych, popularyzujących naukę książek dla dzieci o George'u. To dzieci są naukowcami przyszłości.

Teoria wszystkiego - zwiastun

 

O Stephenie Hawkingu czytaj jutro w "Wyborczej"