Pierwsze podium, a później pierwsze zwycięstwo w karierze, pół roku po 33. urodzinach. I tylko Polaków nie dziwi to, co wyprawia w tym sezonie Pius Paschke, Niemiec z Monachium.
- Na skoki narciarskie jestem albo zbyt głupi, albo zbyt inteligentny - mówił Maciej Kot, diament polskich skoków, pięć lat temu. A te następne lata były jeszcze gorsze, znacznie gorsze.
Zapytany o przyczynę marnego sezonu polskich skoczków, Michal Doleżal wskazał na swoją najpoważniejszą decyzję organizacyjną. Tę, która pod każdym względem wydawała się doskonała.
Kamil Stoch o byłym trenerze mówi: "Donosi to się w przedszkolu...". Adam Małysz dodaje: "Niemcom wolno więcej". Polacy na 99,9 proc. nie wystąpią w Pekinie w butach, które chowali na olimpiadę przez rok.
Polscy skoczkowie zabrali na igrzyska buty, za które zostali w sobotę zdyskwalifikowani. - Wyjaśnienie dyskwalifikacji było irracjonalne i debilne - powiedział sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Szóste miejsce polskiej drużyny w Lahti to jej najgorszy wynik od listopada 2017 r. Wtedy jednak, po dyskwalifikacji Piotra Żyły, nasza reprezentacja oddała siedem, a nie - jak w sobotę - osiem skoków.
Jeśli ktoś w Polsce rumieni się, widząc rodaków nacierających wściekle i w wielkiej masie na Wielką Krokiew w Zakopanem podczas konkursów Pucharu Świata, to może zakłopotanie złagodzi mu wiadomość, że Niemcy robią to samo.
- Czy ludzie mają mnie dość? Czy już się mną znudzili? O końcu kariery w ogóle nie myślę, ale przyjdzie taki czas - mówi trzykrotny mistrz olimpijski Kamil Stoch przed startem nowego sezonu.
W trzy lata wyniósł polskie skoki narciarskie na szczyt. I odszedł. Dziś w Wiśle Kamil Stoch i inni wchodzą w sezon z nowym trenerem.
- Na skoki narciarskie jestem albo zbyt głupi, albo zbyt inteligentny - wypalił w poprzednim sezonie załamany Maciej Kot. Z nowym trenerem uczył się skakać właściwie od nowa. Czy znów będzie w czołówce?
Były austriacki szkoleniowiec Polaków, z którymi osiągnął oszałamiające wyniki, zastąpił na tym stanowisku Wernera Schustera.
Najtrudniejszy i najpiękniejszy moment sezonu? - Konkurs drużynowy w Planicy - powiedział Kamil Stoch. W Słowenii - jeszcze ze starym trenerem, choć nowy, Michal Doleżal, puszczał ich z progu - skoczkowie dokonali rzeczy wielkiej: pierwszy raz...
Austriacki trener przyjął propozycję z Niemiec. Ale zostawi po sobie nie tylko medale i okrzepłą drużynę.
Dr Harald Pernitsch przeprowadza monitoring formy, dane zbierają specjalne sensory, Michal Doleżal dostarcza kombinezony z całkiem nowego materiału. Bzik nowoczesności Horngachera katapultował reprezentację w świat kosmicznej jakości. Co z nią...
Mimo podpartego skoku Piotra Żyły w drugiej serii (242,5 m) polscy skoczkowie byli najlepsi w drużynowym konkursie lotów w Planicy. I wygrali klasyfikację Pucharu Narodów. Poprowadził ich Czech Michal Doleżal.
Ponad 30 konkursów sezonu za nimi, a skoczkowie jak uzależnieni wdrapują się na Letalnicę, by ta wystrzeliła ich na ćwierć kilometra. W Słowenii znika zmęczenie i nerwy ulatują. Nawet Stefan Horngacher jest zaskakująco otwarty.
- Mamy najstarszą drużynę w Pucharze Świata, więc nowy trener kadry nie może przewrócić w niej wszystkiego do góry nogami. Musi myśleć i pracować podobnie do Stefana Horngachera - mówi Adam Małysz.
Konkurs wygrał 19-letni Słoweniec Domen Prevc. Ryoyu Kobayashiego wyprzedził o 0,1 pkt. Jakub Wolny zajął czwarte miejsce, najlepsze w karierze.
Wygrali Słoweńcy, przed Niemcami i Austriakami. Polacy zajęli czwartą lokatę, choć jeszcze przed ostatnią grupą skoczków byli na trzecim miejscu z przewagą ponad 35 pkt nad Austriakami.
Zwycięzca Pucharu Świata Ryoyu Kobayashi wygrał konkurs w Trondheim, wyprzedzając żegnającego się ze skokami Andreasa Stjernena. Polacy nie dolecieli do czołowej dziesiątki.
Po pierwszej serii trzeci był Dawid Kubacki, po drugiej czwarte miejsce zajął Kamil Stoch. Polacy skakali lepiej niż w Oslo, ale do podium wciąż trochę zabrakło - tym razem jedynie 1,5 pkt.
Austriak osiągnął z polską kadrą oszałamiające sukcesy, ale sposób, w jaki próbuje się z nią pożegnać, jest dziwny.
Najlepszy z Polaków był Kamil Stoch. Ex aequo z Robertem Johanssonem zajął ósme miejsce. Norweg wciąż jest liderem cyklu Raw Air.
"No to jedziemy z tym rowerem" - pisał kilka dni temu Kamil Stoch. Okazało się, że na początku Raw Air Polacy nie mają sił, by pedałować. Ryoyu Kobayashi zapewnił sobie triumf w PŚ.
Norweg jest najbliżej zwycięstwa w najtrudniejszym i najlepiej opłacanym turnieju w skokach narciarskich. Nasi reprezentanci wyglądali na zmęczonych sezonem.
Bardzo mocny wiatr w Oslo uniemożliwił rozegranie drugiej serii zawodów. Przed ostatnią kolejką Polacy prowadzili z przewagą 15 pkt nad drugą wtedy Austrią. Spadli jednak z podium.
Po pierwszej z szesnastu serii turnieju Raw Air Stoch do lidera traci tylko 4,5 pkt. Do niedzielnego konkursu indywidualnego zakwalifikowała się szóstka zawodników Stefana Horngachera.
W piątek o 19.30 prologiem na Holmenkollen w Oslo zaczyna się najcięższy i najwyżej opłacany cykl skoków narciarskich. Tytułu w Raw Air broni Kamil Stoch.
Gdyby as jakiejś drużyny piłkarskiej tłumaczył porażkę deszczem, nierówną murawą, grząskimi łysinami w polu bramkowym, naraziłby się na słuszną szyderę. Po to masz dwie serie, żeby móc się odkuć za kiepski skok albo zły wiatr
W środę polskie skoczkinie debiutowały na mistrzostwach świata, w sobotę wspólnie z mężczyznami pierwszy raz wystartują w konkursie mieszanym. Za trzy lata mikst ma walczyć o medal igrzysk w Pekinie.
- Wiem, wiem, powiecie, że konkurs był szalony czy niesprawiedliwy. Ale takie są skoki. Na tym polegają wady, ale i piękno tej dyscypliny.
- Przeżyłem w tym konkursie wszystko w pigułce. Od bezsilności, złości po mobilizację i dobry drugi skok. Chciałem awansować o kilka miejsc. A potem stało się to, co wszyscy nazywają szaleństwem - mówi Dawid Kubacki.
Dawid Kubacki atakował z 27. pozycji po pierwszej serii, a Kamil Stoch z 18. Dofrunęli do złota i srebra w najbardziej nieprawdopodobnym konkursie w historii mistrzostw świata.
- Zwycięstwo Dawida Kubackiego w Pucharze Świata w Predazzo nie jest niespodzianką. To była kwestia czasu, wciąż coś stawało jednak na przeszkodzie. Dobrze, że w końcu się udało - mówi Zbigniew Klimowski, pierwszy trener skoczka z Nowego Targu.
Stoch, Kubacki, Żyła i Hula walczą w piątek na normalnej skoczni. Następnej szansy na polskie podium w Seefeld nie będzie. A w XXI wieku nasi sportowcy tylko raz wrócili bez medalu z MŚ.
- Najtrudniej na mistrzostwach świata jest odciąć się od ich rangi i skakać tak jak w każdym normalnym konkursie, a jeszcze lepiej jak na treningu - mówi Kamil Stoch po kwalifikacjach do piątkowych zawodów o mistrzostwo świata na normalnej skoczni.
Dawid Kubacki i Kamil Stoch najlepiej z Polaków skakali na treningu na normalnej skoczni w Seefeld, gdzie w piątek staną przed ostatnią szansą walki o medale mistrzostw świata.
- Sprawę trenera zostawiam Adamowi Małyszowi na wyłączność. Gdyby chciał, teoretycznie nawet on sam mógłby nim zostać. Zastanowilibyśmy się nad tym - mówi Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego
Polskim skoczkom pozostaje już tylko jedna medalowa szansa na mistrzostwach świata. Ale w piątek będą się musieli zmierzyć z bardzo tajemniczą skocznią w Seefeld.
Broniący mistrzostwa świata Polacy zajęli w niedzielę dopiero czwarte miejsce, tracąc 78,4 pkt do złotych Niemców. Po konkursie Adamowi Małyszowi puściły nerwy
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.