- Obydwoje z partnerem finansujemy wszystko z naszych środków, kosztem nas i naszych rodzin. Jakoś sobie radzimy, ale rozważamy już moment zakończenia udzielania naszej pomocy - mówi Agnieszka z Pruszcza Gdańskiego, która przyjęła pod swój dach...
"Z tamtego czasu zachowałem taką kliszę: ojca purpurowego na twarzy i krzyczącego, choć nie wolno mu się było denerwować. Przerażony słuchałem, jak przepowiada, że nas tu Rusini bez cienia litości wyrżną, że nam tego nigdy nie zapomną".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.