Jeśli pieczętować utrzymanie, to właśnie w takim stylu. 10 tysięcy kibiców, pięć goli i emocje do samego końca. Pogoń ograła Arkę Gdynia 3:2 i już na pewno zostaje w ekstraklasie na kolejny sezon.
Piłkarzom Arki w środę nie udało się obronić Pucharu Polski, ale cały czas mogą jeszcze zagrać w tym sezonie o Superpuchar. Najpierw jednak czeka ich finisz rywalizacji w grupie spadkowej ekstraklasy.
Zatrudniony awaryjnie Dean Klafurić przemienił zespół rzężący w wygrywający. W środowym finale jego piłkarze pokonali Arkę Gdynia 2:1 i unieśli trofeum - Puchar Polski.
Piłkarze Arki w tym sezonie po raz kolejny dokonali wielkiej rzeczy: awansowali do finału Pucharu Polski - po raz drugi z rzędu. Ale rozgoryczenie i rozżalenie po przegranej z Legią (1:2) u większości było ogromne.
Po zbyt łatwej porażce Arki w finale Pucharu Polski z Legią Warszawa (1:2) można było zarzucić piłkarzom zbyt dużą bierność wynikającą też z mocno defensywnej na początku meczu taktyki. Murem za szkoleniowcem stają jednak piłkarze.
Legia pokonała w finale Pucharu Polski Arkę 2:1. Mecz z trybun oglądało 47 tys. widzów. Fani stworzyli widowisko, ale doszło też do groźnych incydentów - od jednej z odpalonych rac zapłonęła kopuła stadionu, mogli ucierpieć postronni kibice i...
W tegorocznym finale Pucharu Polski Arka była opozycją do tej, która zdobyła trofeum rok wcześniej. - Byliśmy za wolni, apatyczni - komentował na gorąco porażkę 1:2 z Legią Warszawa szkoleniowiec gdynian Leszek Ojrzyński.
Z zadziwiającą łatwością Puchar Polski padł łupem Legii Warszawa, która w finale ograła obrońcę trofeum Arkę Gdynia 2:1. Wynik jednak nie oddaje rzeczywistości. Ani przez moment nie było bowiem wątpliwości, kto w tym meczu był co najmniej o dwie...
Marcus da Silva dziś rozgrywa w barwach Arki finałowy mecz Pucharu Polski, ale później czeka go dłuższa pauza. Za czerwoną kartką obejrzaną w spotkaniu z Piastem Gliwice Komisja Ligi zawiesiła piłkarza żółto-niebieskich na trzy mecze.
Wierny niepisanej zasadzie czy skuszony znajomością na temat nietuzinkowych umiejętności? Na Krzysztofa Pilarza czy Pavelsa Steinborsa postawi trener Arki Leszek Ojrzyński w finale Pucharu Polski?
Na sobotnie spotkanie z Arką Gdynia zajętych jest już ponad 4,5 tysiąca miejsc na szczecińskim stadionie. To oznacza, że złamanie bariery 10 tysięcy jest bardzo realne.
Udział Arki Gdynia w drugim z rzędu finale Pucharu Polski sam w sobie jest już sensacją. - Niesamowite uczucie, za które dasz się pokroić w kolejnych meczach, żeby znowu tego doświadczyć. To uzależnia - mówi kapitan zespołu Krzysztof Sobieraj.
Arka Gdynia drugi rok z rzędu wystąpi w finale Pucharu Polski. Analogii między tegorocznym a zeszłorocznym finałem Pucharu Polski jest wiele. Jest też jednak kilka różnic, przede wszystkim w zespole Leszka Ojrzyńskiego. Jakich?
Piłkarze nieśmiało wznoszą puchar, chyba do końca jeszcze nie wierzą w to, czego dokonali.
Pewna już utrzymania Cracovia nie potraktowała ulgowo meczu z broniącym się przed spadkiem Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i wygrała 4:2. To zwycięstwo to miód na uszy dla dwóch trójmiejskich klubów.
Piłkarze Arki zarzekają się, że do meczu z Piastem Gliwice (1:5) podchodzili bez myśli o finale Pucharu Polski z Legią Warszawa. Tymczasem ich boiskowe poczynania mówiły coś całkowicie odwrotnego.
Kolejny wstyd przynieśli swoim kibicom piłkarze Arki, którzy na własne życzenie ulegli Piastowi aż 1:5. Oczywiście tłumaczeniem po porażce był wtorkowy finał Pucharu Polski. - Wszystko wszystkim, ale nie można się przy tym kompromitować - mówili...
Po meczu pełnym dziwnych zachowań, braku zaangażowania i determinacji ze strony piłkarzy Arki (porażka 1:5 z Piastem Gliwice) trener Leszek Ojrzyński poniekąd tłumaczył swoich piłkarzy wtorkowym finałem Pucharu Polski. Sęk w tym, że oni mówili...
Piłkarze Arki bez walki i większego oporu ulegli Piastowi Gliwice aż 1:5. Samo spotkanie pozostawi jednak ogromny niesmak, ponieważ indolencja przy straconych bramkach była aż nadto widoczna.
- Ostatnie pół roku w Piaście faktycznie było dla mnie trudne, być może nawet najtrudniejsze w całej karierze. Tym bardziej cieszę się, że w Arce mi zaufano - mówi były napastnik gliwickiego klubu Maciej Jankowski.
"Trzy porażki z rzędu" nie brzmi jeszcze aż tak źle, lecz w przypadku Arki to seria nieczęsto spotykana. W tym sezonie dotąd w ogóle, wcześniejsza zaś miała miejsce rok temu. Mimo bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową nikt nie wyobraża sobie, by...
Niemal w identycznej sytuacji, jak rok temu, są obecnie piłkarze Arki. Przed finałem Pucharu Polski ponownie czeka ich spotkanie ligowe z Piastem Gliwice w Gdyni.
Kibicom Arki jednego dnia można zazdrościć, innego należy współczuć. Istna huśtawka nastrojów, którą zapewniają im piłkarze, może doprowadzić jednak do ciężkich chorób. Stany depresyjne, lęki. A dzień później euforia, jakby jutra miało nie być.
Porażka w Niecieczy z Sandecją Nowy Sącz (1:3) w stylu, jaki zaprezentowali piłkarze Arki Gdynia, skłania do wystawienia jedynie negatywnych recenzji. Oceny trojmiasto.wyborcza.pl w skali 1-6.
Po 22 meczach bez zwycięstwa Sandecja zdobyła trzy punkty. 3:1 z Arką Gdynia oznacza, że zespół Kazimierza Moskala jeszcze nie składa broni w walce o utrzymanie.
Po wstydliwych porażkach derbowych piłkarze Arki dalej powinni chować twarze w dłoniach. Tym razem ulegli 1:3 Sandecji Nowy Sącz, która miała fatalną serię 22 meczów w lidze bez zwycięstwa.
Po pucharowych emocjach Arka na dwa tygodnie wraca do ligowej rzeczywistości. Utrzymanie w ekstraklasie ma na wyciągnięcie ręki. Dodatkowo w grę wchodzą pieniądze - około miliona złotych.
Niemal identyczny scenariusz do tego, który w ubiegłym roku w Arce przeżywał łotewski bramkarz Pavels Steinbors, przechodzi obecnie rezerwowy golkiper Krzysztof Pilarz. Czy on także zostanie bohaterem finału Pucharu Polski?
Już zeszłoroczny finał Pucharu Polski i jego zdobycie dla wielu piłkarzy Arki było obłędem, rzeczą nieprawdopodobną. Nikt wówczas nie myślał, że rok później zespół stanie przed identyczną szansą.
Jeszcze nie tak dawno Marcus da Silva był w katastrofalnej formie. Do tego doznał kontuzji, a po powrocie do zdrowia trener regularnie odsuwał go od grania. Gdy wrócił, strzelił gola na wagę finału Pucharu Polski, po którym rozpłakał się na boisku.
Po raz drugi z rzędu Arka zagra w finale Pucharu Polski. Ta niesamowita historia stała się faktem dzięki złotej bramce Marcusa da Silvy. - Dziękuję opatrzności i swojej drużynie - powiedział od razu po spotkaniu z Koroną Kielce Leszek Ojrzyński.
Rewanżowy mecz półfinału Pucharu Polski był mało widowiskowy, mnóstwo w nim było przypadku, ale w Gdyni mało kto się tym będzie przejmował. Bowiem po złotej bramce Marcusa da Silvy Arka odrobiła straty z Kielc, wygrała 1:0 i po raz drugi z rzędu...
Arka ma spory problem, bowiem jej podstawowy obrońca Michał Marcjanik zalicza ostatnio wyraźną obniżkę formy. Sęk w tym, że nie ma zmiennika, który mógłby odbudować defensywę w ważnym meczu półfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce.
Jeżeli Arka nie wygra rewanżowego meczu półfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce, po jej bujnych marzeniach w tym sezonie pozostanie jedynie wspomnienie. A może jednak zespół Leszka Ojrzyńskiego znowu dokona rzeczy wielkiej?
Pomocnik Lechii otrzymał w piątkowym spotkaniu ósmą w tym sezonie żółtą kartkę. Oznacza to, że zabraknie go w następnej kolejce przeciwko Cracovii.
Portugalczyk zdobył w sumie pięć goli w trzech ostatnich meczach z Arką. Po ostatnim spotkaniu, w którym zdobył hat tricka, zabrał do domu piłkę. Teraz nic takiego nie miało miejsca, jednak jego koszulka pójdzie na aukcję charytatywną.
Od momentu, gdy Lechię prowadzi trener Piotr Stokowiec, Patryk Lipski zagrał w każdym meczu. Przeciwko Legii zaczął jeszcze na ławce, jednak w kolejnych czterech spotkaniach przebywał na boisku od pierwszej do ostatniej minuty.
Trzecie w tym sezonie przegrane przez Arkę derby Trójmiasta z Lechią stały się faktem, chociaż po raz pierwszy to gdynianie wyszli na prowadzenie. Od razu po jego objęciu wycofali się do skomasowanej obrony. A na zegarze była dziewiąta minuta meczu.
Kolejne derby z Lechią dla piłkarzy Arki skończyły się kolejnym spektakularnym upadkiem. Gra gdynian była znowu bardzo słaba, a najgorzej wypadł Michał Marcjanik. Drużynę starał się dźwignąć jedynie Luka Zarandia. Oceny trojmiasto.wyborcza.pl w...
- To mój pierwszy gol strzelony w Polsce. Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc drużynie - mówi obrońca Lechii. Biało-zieloni krótko rozegrali rzut rożny, a Steven Vitoria w znakomitym stylu wykorzystał dośrodkowanie Joao Oliveiry.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.