Gdy rodzice Szymka błagali o pomoc dla chłopca, ratownicy w pokoju obok pili kawę. Lekarze ruszyli się dopiero wtedy, gdy dziecko straciło przytomność. Za późno. Dyrekcja szpitala uważa, że do zaniedbań ze strony personelu nie doszło.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.