Pan wie, gdzie te podpaski wkładam? - zapytała moja córka. Zirytowany kioskarz szurnął paczkę w kąt i z wrodzoną sobie kulturą odpowiedział: Do dupy!
Jolanta Król jest bohaterką najnowszej powieści Marty Fox "Moja Ołowianko, klęknij na kolanko", która ukaże się we wrześniu 2021 roku. Publikujemy fragmenty.
Na wystawie "Na krawędzi światła" w galerii Wysoka prezentowane są prace malarki Ewy Zawadzkiej. Utrwalone na nich geometryczne bryły pełne są światła.
Matka umarła, zabrała swoją prawdę do grobu i teraz, po dwudziestu latach, cząstki racji, którymi mogłaby sprawić, że ją przytulę, a może i rozpłaczę się nad jej losem, zgniły w ziemi, rozpłynęły się w kosmosie, tworząc nieznane mi pierwiastki.
Książka "Kobiety winne grzechu" to głos zabrany w czasie, gdy kobiety walczą o godność i prawo do wyboru.
COVID, jak cię już dorwie, z każdym dniem zagarnia więcej. Kiedy gorączka odchodzi, a tlen masz na wyciągnięcie ręki, wydaje ci się, że wstaniesz i zaczniesz funkcjonować normalnie. Nie zaczniesz.
Któż by nie chciał znaleźć się na Dworcu Dobrych Myśli i to nie tylko w czasie wakacji, ale w każdym czasie.
Rzeźba "Śniadanie na trawie", znajdująca się na Muchowcu przy parkingu od strony lotniska, znów cieszy spacerowiczów i miłośników Doliny Trzech Stawów. Na jakiś czas zniknęła z parku, została zdemontowana i teraz powróciła odrestaurowana.
Nie wiemy, jak długo czekać nas będzie odosobnienie, czy szkoły zaczną funkcjonować w maju, czy w czerwcu. Po co więc te egzaminy? By podsycić strach? By nauczyciele mieli jeszcze więcej papierowej roboty? Psom na buty i łysym na grzebień?
W 2016 roku w felietonie pisanym do "GW" opowiadałam o rzeźbie, która umieszczona jest w parku na Muchowcu, w Dolinie Trzech Stawów. Nazwałam ją "Śniadaniem na trawie", ponieważ jest wariacją na temat motywu znanego z malarstwa.
Ilekroć zdarza mi się rozmawiać z Józefem Ligęzą, fotografik zawsze podkreśla swój związek z miastem, do którego przyjechał w 1957 roku i od tej pory uznał za swoje.
Moim córkom w czasie choroby opowiadałam bajkę o smoku, który mieszkał w parku Kościuszki i karmiąc się śmieciami, pomagał utrzymać mieszkańcom czystość w mieście.
Dziś takie czasy, że prawdę zastępuje się kłamstwem, byt realny bytem wirtualnym, czemuż więc nie dopuścić do głosu postaci z bajek, które jak wiadomo, zawsze miały dużo do powiedzenia i niejedno pokolenie sprowadziły na dobrą drogę.
- Wystrugał mi autobus i pomalował na czerwono, bo tej farby na kopalni było pod dostatkiem - tak zaczynałaby się opowieść Marty Fox o najważniejszym człowieku w jej życiu. Bohaterem byłby ojciec pisarki. A wy? Macie już swojego?
Atrakcją mojego dzieciństwa były karpie pływające w wannie. Chciałam i moim dziewczynkom zrobić frajdę, więc żywym karpiom pozwoliłam się rozpanoszyć w wannie, do której wychodził wąż odpływowy od pralki automatycznej podłączonej po partacku, co...
Barbórka za pasem. Kiedyś świętowaliśmy ją i w naszym domu. Ojciec przynosił dodatkowe pieniądze. Mama piekła ciasto z kruszonką jasną i ciemną. Pisałam kolejne wypracowanie o ojcu górniku, z którego powinnam być dumna. Więcej jednak było we mnie...
Nasze ostatnie spotkanie trwało pół dnia. Zobaczyłam dokumentację, dotyczącą cyklu obrazów "Fryderyka Chopina Dzieła Wszystkie", czyli 282 kompozycje. Pomiędzy rozmawialiśmy w kumpelsko-przyjacielskiej bliskości o strachach, przyjaźni, zdradzie,...
Z oczywistych powodów nie pamiętam huty Marta, wybudowanej w 1852 r. Rozciągała się od dzisiejszego Ronda do hotelu Silesia (od lat stoi pusty), w okolicach al. Korfantego i Superjednostki. Przekształcona w walcownię żelaza produkowała między innymi...
Ulica Mikołowska prowadzi na południe miasta, gdzie mieszkam, więc często nią przejeżdżam.
Ulica Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (w latach 1939-1945 Waterloostraße, w PRL-u Juliana Marchlewskiego) w dzielnicy Koszutka krzyżuje się z al. Wojciecha Korfantego, ul. Władysława Broniewskiego, kardynała Stefana Wyszyńskiego, Sokolską,...
Dykcję miał nienaganną, głos silny o barwie głębokiej i pluszowej zarazem. Sonia nie mogła oderwać od niego oczu. Po raz pierwszy zobaczyła, że z piosenek można zrobić najprawdziwszy teatr. Z każdą kolejną nabierała pewności, że Artur powinien...
Ulica Staromiejska, wiodąca od Rynku do Mielęckiego, przecięta ulicą Dyrekcyjną, wiele razy zmieniała nazwę, co było związane - specjalnie użyję patetycznego stylu - z wichrami historii.
"Piwo jest świetne na upały, bo najlepiej gasi pragnienie" - mawiała moja babcia Marianna, serwując nam z przepastnej piwniczki (ziemianki) napój o ciemnej barwie i słodkawym smaku.
Pamięć wyczynia z nami, co chce. Ni stąd ni zowąd wydobywa zapomniane albo wyparte. Wystarczy mała "magdalenka", by przywołać wspomnienia, które stają przed oczami jak żywe. Pisząc w poprzednim felietonie o ulicy Młyńskiej, byłam pewna, że tkwi w...
Historia Młyńskiej zaczyna się dla mnie w latach 70. XX wieku, kiedy to jako studentka przechodziłam tędy na nowy dworzec kolejowy, a także korzystałam z kameralnej i dobrze wyposażonej czytelni miejskiej biblioteki, znajdującej się w kamienicy pod...
Był czas, kiedy codziennie opuszczałam swoją dziuplę na V piętrze i ciche Piotrowice pod lasem, by wyprawić się do centrum, a nawet i przeprawić przez Brynicę.
Na rogu Plebiscytowej i Wojewódzkiej (dawniej 27 Stycznia) był zakład fryzjerski, w którym pracował pan Janicki, sąsiad z kamienicy na Odrodzenia w Ochojcu, gdzie mieszkałam z rodzicami, znany nie tylko z dobrego strzyżenia, ale i z tego, że miał w...
Uniwersytet Śląski, czyli mój. Ten zaimek wszystko wyjaśnia. Decyzja o powstaniu w Polsce dziewiątego uniwersytetu zapadła 8 czerwca 1968 roku. 1 października w Hali Parkowej odbyła się uroczysta inauguracja I roku akademickiego w Alma Mater...
Na zajęcia w Uniwersytecie Śląskim dojeżdżałam pociągiem ze stacji Katowice-Ochojec, a po zamążpójściu z Katowic-Piotrowic, bo w tej dzielnicy zamieszkałam.
Jestem tam co najmniej raz w tygodniu, a wiosną i jesienią częściej. Od mojego domu w Piotrowicach do parku w Muchowcu (Dolina Trzech Stawów (niem. Stauweiher, śl. Sztauwajery) mam nie więcej niż osiem kilometrów.
Kiedy jadę do centrum Katowic, zatrzymuję się często na światłach przy skrzyżowaniu ulic Jankego i Szenwalda. Widzę wtedy chudziutką dziewczynkę z warkoczykami, w granatowym fartuchu, którą kiedyś byłam, wchodzącą do budynku szkoły po prawej stronie...
Kto z nas tego nie przeżył? Dzwoni akwizytorka i namawia do kupienia produktu, wychwalając go pod niebiosa. Grzecznie odmawiasz. Ale ona nie rezygnuje, wiadomo, to jej praca. Czego się pani boi? Mąż nie pozwoli? Wylicza pieniądze? A czy pani mu...
Do kina Piast w Piotrowicach chodziłam w nagrodę, zapewne za dobre oceny. Z Ochojca do Piotrowic miałam nie więcej niż dwa kilometry. Droga była atrakcyjna. Kiedy minęłam szkołę i Ślepiotkę, przechodziłam koło baru Pluta. Trzeba go było omijać...
Jeszcze będąc sześcioletnim brzdącem, wyprawiałam się z koleżankami na przystanek autobusowy koło Rygla, przy obecnej Jankego 59 i rogu Sadowej, w Ochojcu.
W domu na Szenwalda jedna sąsiadka miała jarzyny, druga zdobyczny majonez czy śledzia i można było wspólnie zrobić śląski szałot, potem podzielić na trzy rodziny. Nie było problemów z przypilnowaniem dziecka przez godzinę.
?Kto czyta książki, żyje podwójnie? - pisał zmarły w ostatnich dniach Umberto Eco. Ale jeśli w domu czyta się tylko program telewizyjny, to młodych do czytania książek się nie zachęci.
Z ochojeckiej wsi spokojnej, wsi wesołej, przywiało mnie na kilka lat do Piotrowic, dzielnicy bardziej miejskiej.
Copyright © Agora SA