Polska Akcja Humanitarna zaangażowała się w Kolumbii w pomoc uciekinierom z na pół upadłej Wenezueli. Ale z uwagi na ograniczone fundusze czasem staje przed trudnymi wyborami.
Skrajna bieda i represje w kraju rządzonym przez Nicolása Maduro wypędziły z domów już ponad 4 mln osób, czyli prawie 15 proc. populacji. Nie mają dolarów, ale mogą np. sprzedać włosy. Albo się prostytuować, by wyżywić rodziny. [REPORTAŻ Z GRANICY...
Nie mamy sobie nic do zarzucenia. To był legalny bunt przeciw tyranii. A kapitalizm i tak nie przetrwa - opowiada Jesus Santrich, jeden z najważniejszych dowódców kolumbijskiej partyzantki FARC.
Partyzanci FARC wojny mają po dziurki w nosie. Zrzucili mundury, odłożyli karabiny, spacerują z dziewczynami, piją piwo. Ale niektórzy ich dowódcy sądzą, że pokój to dalszy ciąg wojny.
Kolumbijczycy chcą odciąć się od koki i zamienić narkobiznes na ekobiznes. - Mamy tu wieloryby, żółwie, orły - przekonują. Ale łatwo nie będzie, bo zasiewy koki biją rekordy, a próżnię po partyzantce FARC usiłują wypełnić inne grupy zbrojne.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.