Rosyjskie wojska wkroczyły wczoraj do Gori, największego gruzińskiego miasta w pobliżu Południowej Osetii. Za Rosjanami do gruzińskich wiosek w Południowej Osetii w okolicach Gori wchodzą osetyjskie milicje. Grabią i puszczają z dymem domostwa
Obalenie prezydenta Micheila Saakaszwilego to cel rosyjskiej operacji. Gruzińscy politycy i zagraniczni dyplomaci z Tbilisi nie mają co do tego najmniejszych wątpliwości.
Zachodni przywódcy za wszelką cenę próbują przekonać Rosję, by zgodziła się na rozejm w Południowej Osetii. Gruzini uznają swoją klęskę i chcą rozmawiać. Ale Kreml nie chce
Choć rząd Gruzji uznał swoją porażkę w wojnie z Rosją o Południową Osetię i zapewnia, że wycofał wojska ze zbuntowanej prowincji, wczoraj wokół Cchniwali wciąż rozbrzmiewała kanonada i wybuchały bomby
Kiedy szef francuskiego MSZ Bernard Kouchner przyjechał w poniedziałkowe południe do szpitala w Gori odwiedzić ofiary wojny, w drzwiach minął się z pielęgniarzami, którzy wynosili na noszach zwłoki kolejnej ofiary
Obawiając się rosyjskiego ataku, mieszkańcy 60-tysięcznego Gori porzucają swe domy - Wojciech Jagielski opisuje sobotni dramat gruzińskiego miasteczka
Gruzińskie posterunki zaczynają dopiero za Ergneti, kilka kilometrów od Cchinwali. Armaty, czołgi i wozy pancerne, ukryte przed śmigłowcami pod pościnanymi gałęziami i sianem pilnują drogi do Gori.
Napięcie wokół Osetii rosło od 1 sierpnia, gdy na minie-pułapce wylecieli w powietrze gruzińscy policjanci. Nocami Gruzini ostrzeliwali Osetyjczyków, Osetyjczycy Gruzinów. Wczoraj wielu znajomych dzwoniło do mnie, że ich bliscy zostali...
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.