O kontrolę nad tym miastem w obwodzie zaporoskim, które Ukraińcy zamierzają wkrótce odbić, ludzie Ramzana Kadyrowa starli się nawet z regularnymi oddziałami Kremla.
Ukraińska armia, przełamując pierwszą linię rosyjskiej obrony, otworzyła obie drogę na południe. "Ukraina to ich Wietnam, nie nasz. I to ich drugi, po Afganistanie. Tak samo przegrają tutaj, już wkrótce".
Jeden za drugim patrole wchodzą do "dżungli", jak żołnierze nazywają tereny gęsto zaminowane przez Rosjan. "W wykopanych dołach czekamy na rozkaz do czyszczenia terenu i ataku. Tylko o zmroku".
Na kontrolowanej przez Ukraińców drodze prowadzącej do Bachmutu panuje nieustanny ruch ludzi i pojazdów wojskowych. Kijów przygotowuje się do kontrofensywy.
SMS-y i rozmowy telefoniczne, które przechwycił ukraiński wywiad, ukazują, jak bardzo rosyjscy żołnierze w Chersoniu boją się ukraińskiej kontrofensywy.
Dziesiątki cywili czekają w kolejce przed jedynym otwartym przejściem, jedyną furtką, przez którą da się teraz powrócić na terytoria okupowane przez Rosję. "Tam zostawiliśmy domy i rodziny", tłumaczą. I idą, choć wiedzą, że ze strony Rosjan czekają...
Karawany z 5 tys. litrów wyjeżdżają każdego ranka z Odessy, bo dwa tygodnie temu Rosjanie zniszczyli akwedukt zaopatrujący nieodległy Mikołajów.
Ołena Zełenska, żona prezydenta pogrążonego w wojnie kraju, jest podobnie jak on na celowniku Rosjan. Z dwójką dzieci przebywa w ukrytym miejscu, skąd organizuje "konwoje życia", którymi wysyłane są za granicę dzieci, przede wszystkim ze szpitali.
Dzieci mają od 3 do 12 lat. "Cztery godziny marszu i będziemy bezpieczni", mówią nastoletni migranci. Ale rodziny z mniejszymi dziećmi potrzebują nawet kilkunastu godzin. O ile nie zostaną zawrócone.
Na skutek sankcji zostały zablokowane karty kredytowe turystów wypoczywających w górach Szwajcarii. Jednak wciąż jest grupa "nietykalnych" - to Rosjanie ze szwajcarskimi paszportami i dostępem do kont.
Copyright © Agora SA