Winyl i inne zabytki przedcyfrowej kultury przeżyły śmierć kliniczną. I zupełnie jak człowiek, który wybudził się ze śpiączki, wracają z misją kompletnej odmiany naszego życia.
Jak co roku dziennikarze "Wyborczej" i mediów Agory wybierają najlepsze płyty mijających 12 miesięcy. Ale tym razem do zabawy zaprosiliśmy drugie tyle koleżanek i kolegów po fachu z innych portali, gazet czy rozgłośni radiowych. Mamy też konkurs:...
Prawdziwy rekord Polski w długości okresu, który upłynął od ukazania się singla ("Miasto jest nasze", bo nie każdy musi pamiętać) do albumu.
Łatwo wybaczyć długi i pretensjonalny tytuł, bo ten, jak rzadko który, dokładnie opisuje zawartość albumu.
Bez większego szumu wydano nową płytę Jimi Tenora, nagrywaną między Londynem, Berlinem a Barceloną.
Wrażenie jest takie, że londyńczyk Mike Skinner, którego nagrania powinny stanowić dodatek do każdego kursu angielskiego (bo ilustrują angielską wymowę faktyczną, a nie hipotetyczną), zdążył tylko zaczerpnąć powietrza po tym, jak nagrał obsypaną...
Nigdy w życiu bym nie powiedział, że w Warszawie przyjmie się hindus-kie disco albo arabski pop. A tu proszę.
Wielowymiarowa muzyka, w której na kilku planach można znaleźć sto wpływów. Gitarę w stylu U2 wygania z nagrania sekcja dęta, a gitarową balladę łamie hiphopowy rytm z samplera.
W porównaniu z przepełnionym psychodelią i melancholią poprzednim albumem "Murray Street" Sonic Youth bardzo rozjaśnili nastrój.
Trudno mi się silić na obiektywizm w przypadku grupy, której kibicuję od dawna, na wszelki wypadek wykonałem jednak test: puściłem sobie po kolei chwalone ostatnio utwory eM i Negatywu, a później właśnie piosenki Pustek.
Jeśli ktoś krzyczał "polski Stereolab!" po debiutanckim albumie Kobiet, teraz będzie miał powody do satysfakcji.
Prawie w jednym momencie docierają do Polski dwie płyty firmowane nazwiskami Pharrella Williamsa i Chada Hugo, największych producentów naszych czasów. I najpłodniejszych, choć w tym przypadku ilość nie przeszła w jakość.
Po debiucie, który przeszedł do legendy alternatywnego hip-hopu w Ameryce, nową płytę Why?, Doseone i Odd Nosdam nagrywali całe dwa lata.
"Jest taki moment, gdy zarzuca, i właśnie o ten moment chodzi" - melodeklamuje Jacek "Budyń" Szymkiewicz i od razu wiadomo, o co chodzi w tej muzyce stworzonej po rzekomym - i moim zdaniem dość niepewnym - rozpadzie Pogodno.
Oto Will Oldham, gwiazda amerykańskiego niezależnego folku, w formie tak łatwo przyswajalnej, w jakiej jeszcze go nie słyszałem.
Jeśli ktoś pamięta doskonałe "Standards" sprzed trzech lat, bez trudu wyobrazi sobie początek tej płyty: to samo (lekko przesterowana gitara, pianino rhodesa, melodyjne partie wibrafonu), tylko w rytmie bossy.
Gdyby Joy Division i Bauhaus nadal istnieli, to może tak by właśnie grali. Ale czy wtedy ktokolwiek słuchałby Coldera?
Łatwiej jest zrobić skomplikowany album, gdy się jest niedojrzałym muzykiem, niż prosty, gdy się już w swej branży okrzepło.
2003 był jedynym od 12 lat rokiem bez nowej płyty Stereolab (EP-ek nie wliczam). Nie zdawałem sobie sprawy, że jedna z najważniejszych grup ubiegłej dekady była także grupą najbardziej pracowitą.
O ile w Londynie tworzą leniwą elektronikę z komponentów doskonałej jakości (jak u zupełnie różnych Bonobo czy Plaid), a Niemcy nagrywają kliki sterylnie czyste i funkujące, o tyle Polacy są specami od "postarzania".
Mogę z czystym sumieniem polecić poprzednie albumy Lamb, ale nad tym bym się zastanawiał. Niby wszystko jest na miejscu: Lou Rhodes to coraz lepsza wokalistka, Andy Barlow kręci gałkami analogowych syntezatorów i podkłada basy rodem z jungle - na...
Po co mówić o tej płycie, że wybitna? Przecież Robert Wyatt to twórca tak charakterystyczny, że i tak nie spodoba się niefanom, a tak mało znany, że ciężko będzie ten pierwszy od sześciu lat album dostać w najbliższym sklepie.
Hip-hop jest jak wirus. Czepia się nie tylko samorodnych uliczników i młodych koniunkturalnych gwiazd pop.
Fan zasłużonej dla soulu wytwórni Motown zbladłby jak ściana, gdyby usłyszał ten album w złotych dla firmy latach 60.
Tied & Tickled Trio, którzy już od dawna nie są triem, tylko szerokim kolektywem jazzmanów i muzycznych "programistów", prześcignęli właśnie za jednym zamachem oba siostrzane projekty - The Notwist i Lali Punę (wszystkie łączy osoba Markusa Achera).
Z dwóch ciekawych ekip debiutujących w wytwórni Kayah łatwiej i szybciej polubiłem 15 Minut Projekt. Ich pomysł na drum'n'bass na żywo wydał mi się dość oryginalny, zaś granie nu jazzu wobec setek mocnych konkurentów w całej Europie to rzecz...
Pierwszy house'owy album Fina Vladislava Delaya (jako Luomo), "Vocalcity", był objawieniem.
Jeszcze jedna metoda na sukces w naszych trudnych czasach: electro-rock'n'roll. Garażowe brzmienie starego rock'n'rolla połączyć z kiczem epoki ZX Spectrum.
Trzynastu kanadyjskich improwizatorów z okolic Godspeed You Black Emperor! zabłysnęło dwa lata temu świetnym albumem "Sings Reign Rebuilder".
Ten album to nie tylko przykład berlińskiego brzmienia, to esencja Berlina. Ellen Allien scenę techno w tym mieście tworzyła jako organizatorka i didżejka od "dnia zero", czyli zburzenia muru.
Każdy artysta podatny jest na pokusę powtórzenia raz odniesionego sukcesu. Nawet taki oryginał jak tworzący w Santiago de Chile Niemiec Uwe Schmidt (vel Atom Heart).
Sean Booth i Rob Brown nagrywają razem od 12 lat i każda ich płyta jest wydarzeniem.
Zwykły producent hiphopowy (wiem, brzmi to trochę jak "zwykły proszek" i nie istnieje) komponuje podkłady, po czym dogrywa na ich tle partie wokalne i koniec.
Zanim jeszcze poznałem ten przedziwny projekt, zapałałem do niego sympatią, widząc tytuł jednego z singli: "Gdyby dupki potrafiły latać, to miejsce byłoby lotniskiem".
Eksperymentalny house wydany w wytwórni Matthew Herberta i z jego inicjatywy przez Drew Daniela, na co dzień członka duetu Matmos.
Łódzki kolektyw drum'n'bassowy prezentuje nagrania najlepszych młodych twórców z całego kraju w autorskim miksie.
Ani nowego "Sing It Back", ani kolejnego "Time Is Now" nie znajdziecie na czwartym albumie Moloko. Bardziej równy niż poprzednie, choć pozbawiony tak oczywistych hitów, jest jeszcze bliższy muzycznego środka.
"Jet Sounds", bardzo dobra płyta włoskiego lidera nujazzu z 2000 roku doczekała się remiksowej wersji. Wtedy udowadniał, że Włochy nie są B-klasą w tym gatunku.
Ten duet z północnej Bawarii zebrał entuzjastyczne recenzje za swoją pierwszą płytę "Selected Funks". Nagrywał ją wtedy dla czołowej brytyjskiej firmy specjalizującej się w połamanych rytmach tanecznych - Wall Of Sound.
Po międzynarodowym projekcie "Black Faction" w Vivo tym razem coś lżejszego kalibru - kompilacja 11 utworów z trzech krajów (Polska, USA, Japonia)
Copyright © Agora SA