Jestem pewien, że Chińczycy z chęcią kupowaliby złom także ode mnie, gdyby nie rodzima konkurencja złomiarzy, którzy co roku na wiosnę podjeżdżają do mnie rozklekotanym wozem dostawczym i biorą wszystko, co tylko nosi ślady rdzy czy patyny. Są jak drapieżne sępy, które żywią się stalą i miedzią, a i aluminium nie pogardzą. Trochę trzeba na nich uważać. Kiedy kilka lat temu zostawiłem ich bez nadzoru, mówiąc, by brali całe żelastwo, które tylko znajdą na podwórku, niewiele brakowało, by wrzucili na pakę wozu parę nowiutkich rowerów.
Wiem, że łakomie patrzą także na moje miedziane rynny, ale one jeszcze powiszą ze 30 lat, a może dłużej. Ostatnio pozbyłem się za to kilku starych garnków, narzędzi, zardzewiałych prętów zbrojeniowych, zwoju niepotrzebnego kabla i skrawków miedzianej blachy, która pozostała po remoncie.
Starą lodówkę, która ciekła niemiłosiernie i mroziła już tylko zimą, też chcieli wziąć. Ale jej akurat nie chciałem oddać w niepowołane ręce. Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny - przestarzałe lub zepsute pralki, lodówki, komputery, telefony, świetlówki i żarówki energooszczędne, telewizory, sprzęt audio, żelazka, wiertarki i inne podobne urządzenia ? mogą zawierać groźne dla zdrowia i środowiska substancje (np. rtęć). Lepiej, by trafiły do specjalistów od rozbiórki i recyklingu takich przedmiotów.
Można je odnieść do sklepu, który ma obowiązek odebrać od nas nasz stary sprzęt, jeśli wymieniamy go na nowy. Albo zawieźć do gminnego punktu zbiórki takich odpadów, który powinien być gdzieś niedaleko (znajdziesz go w internecie albo dowiesz się w urzędzie gminy). Z pewnością nie będzie tam dużo dalej niż do dzikiego wysypiska w lesie, a dzięki temu będziesz oddychał zdrowszym powietrzem, pił czystszą wodę i nie potkniesz się o żelastwo idąc na grzyby.
No i unikniesz ryzyka mandatu (nawet 5 tys. zł) za śmiecenie.
Wszystkie komentarze