Powstańcy wykradali karabiny nawet z magazynów wojsk alianckich, natomiast granaty wykonywali zwykle sami z lampek górniczych czy puszek po konserwach. Na zdjęciu powstańcy na rynku w Rybniku.
Wojciech Korfanty (1873-1939) kilka lat po III powstaniu pisał: Gdyśmy tu walczyli o każdą piędź ziemi polskiej, która więcej jest warta niż całe powiaty na Rusi, odpowiedzialni sternicy naszego państwa szukali szczęścia i sławy pod Kijowem. Zdobyliśmy najcenniejszą część [Górnego Śląska] i poszliśmy do Polski dobrowolnie, przynosząc jej w darze bogate wiano i dając państwu naszemu podstawę do jego mocarstwowego stanowiska.
Powstańczy pociąg pancerny. Powstańcy dysponowali 16 pociągami pancernymi, cztery z nich w ciągu kilku dni zmontowali robotnicy huty Andrzej w Zawadzkiem koło Opola. Pokrycie wagonów towarowych murarze wzmocnili od środka betonowymi ściankami o grubości 25 cm, spawacze przykryli je stalowymi płytami o grubości co najmniej 2 cm, a ślusarze i kowale zabudowali takimi samymi blachami koła i elementy ruchome. Pociąg składał się z parowozu i sześciu wagonów towarowych. Stała na nim armata, a z tyłu podczepiano kryty wagon ze stanowiskami karabinów maszynowych. Skład ważył ok. 57 t i dlatego nie mógł jechać prędzej niż do 55 km na godz.
Jeden z kilku samochodów pancernych na wyposażeniu powstańców. Załoga jednego z nich, pod dowództwem Roberta Oszka, wsławiła się w bitwie o Górę św. Anny. Powstańcy z przekąsem nazywali ten pojazd 'krążownikiem szos'.
Biskup wrocławski, któremu podlegało górnośląskie duchowieństwo, zabronił księżom angażowania się w powstanie, ale nie wszyscy się do tego zakazu stosowali. Trzej bracia Woźniakowie, księża rodem z Katowic, na wieść o plebiscycie i powstaniu przyjechali z USA. Jeden z nich, Karol, był nie tylko kapelanem, ale też dowodził batalionem powstańczym. Na zdjęciu msza polowa.