To była najgłośniejsza kradzież w PRL-owskiej Polsce. Milicja myślała że napad na bank to robota międzynarodowej szajki, a jak sie okazało wszystko wymyślił prosty elekrtyk z Wołowa. Mieczysław F. wpadł na ten pomysł podczas gry w karty i właśnie kolegów od kart wtajemniczył w plan. Gang planował napad przez kilka tygodni. Po udanej kradzieży szukała ich milicja w całej Polsce. Wpadli przez głupi błąd.
Wszystkie komentarze