
Westend61 / Getty Images/Westend61
Mariusz Kania: Chciałbym przejść teraz do zagadnienia edukacji. Jak wiemy, edukacja powszechna była powiązana z rewolucją przemysłową w XIX w., miała stworzyć nowe społeczeństwo, wykreować nowy tryb życia. Jeśli dojdzie do tego, że nie będzie już pracy, to pojawia się pytanie nie o to, jakiej edukacji potrzebujemy, ale o to, czy jej w ogóle potrzebujemy. Jeżeli roboty odbiorą nam kreatywną część naszego życia, to jak w tym wszystkim znajdzie się edukacja? Czy będzie sens nauczać ludzi?
Piotr Voelkel: Na pewno będzie. W dzieciństwie marzyłem o powstaniu chipa z danymi, który będzie można bezpośrednio wpinać do mózgu - dzięki niemu dostęp do wiedzy byłby automatyczny i bezproblemowy. Wiąże się to z moimi problemami w młodości, kiedy trudności sprawiała mi nauka na pamięć. Byłem dobry w kojarzeniu faktów i wyciąganiu niestandardowych wniosków.
W przyszłości dostęp do wiedzy będzie bardzo ułatwiony. Już w tym momencie, jeżeli potrzebujemy jakiejkolwiek informacji, to w kilka sekund jesteśmy w stanie znaleźć ją w telefonie.
Ale tylko człowiek potrafi niestandardowo rozwiązywać problemy i kojarzyć pozornie niezwiązane ze sobą fakty. Maszyny nie potrafią tego robić, bo to wykracza poza ich program
Pojawiają się jednak głosy, że sztuczna inteligencja pozbawi nas pędu do wiedzy. Wielu uzna, że możemy być idiotami. Wracamy do mojej opowieści o tym, że ludzie są bardzo różni. Będą masy niewolników, niemające wiedzy na temat rzeczywistości, będą czekały na polecenia. Sztuczna inteligencja zorganizuje im dzień, ustawi budzik, wykarmi, ubierze, przydzieli konkretne zadania, udostępni rozrywki. Wszystko zorganizuje, a na koniec wypłaci bitcoiny. Będą również intelektualne elity zadające trudne pytania, szukające na nie odpowiedzi we współpracy ze sztuczną inteligencją.
Wiesław Bartkowski: Wszyscy jesteśmy twórczy, ale nie wszyscy o tym wiemy. Zdarzyło mi się kiedyś rozmawiać z inżynierami z Intela, którzy na wstępie zaznaczyli, że nie są tak kreatywni jak ja. Bardzo mnie zdziwiła ich deklaracja. Moim zdaniem to właśnie oni wykonują bardzo twórczą pracę.
Piotr Voelkel: Mieli rację, Wiesław.
Wielu inżynierów należy do świata, który bardzo chętnie odpowiada na pytanie: 'jak to zrobić?'. I odpowiadają na nie z coraz większą dokładnością. Jest to rozwój przez poprawianie, w ten sposób idą do przodu
Ty w swojej działalności zadajesz inne pytanie: „po co?”. Dlatego jesteś w innym świecie. Inżynierowie dobrze wiedzą, że pytanie: „po co?”, przynosi niespodziewane odpowiedzi i są one wywrotowe. Wiesław, masz szczęście, że jesteś informatykiem i psychologiem.
Anna Gromada: Dla mnie edukacja jest wartością samą w sobie, taką jak zdrowie. Człowiek zdrowy jest efektywniejszy w pracy, ale to nie efektywność pracy powinna uzasadniać troskę o zdrowie.
W 2030 r. tegoroczni pierwszoklasiści napiszą maturę. Nie wiem, jak będzie wyglądał wówczas rynek pracy, ale wiem, jakie wartości będą potrzebne. Najważniejsza z nich to branie na siebie odpowiedzialności. W mojej wizji szkoły jest co najmniej godzina tygodniowo, którą starsze dzieci musiałyby przeznaczać na pomoc w nauce młodszym. Dzięki eksperymentom Henry’ego Levina z lat 70. wiemy, że to rozwiązanie jest możliwe, tanie i skuteczne w nadrabianiu zaległości.
Wiem też, że skupienie będzie rzadkim dobrem. Pojawia się pytanie, czy dobrą metodą jest stawianie wyraźnych granic pomiędzy czasem korzystania i niekorzystania z nowych technologii, a w przypadku dorosłych - czy możliwy jest powrót do rozgraniczenia życia prywatnego od zawodowego. Obecnie obsługujemy różne prace, zwykle na umowach czasowych, a obsługa ich jest w zasadzie kolejną pracą. Wielość obowiązków tworzy wszechogarniający bagaż.
Piotr Voelkel: Trzeba posłuchać rady Tomka Rygalika: „Lepsze życie polega na tym, aby odrzucić wszystko, co zbędne”. Liczba obowiązków jest często wynikiem naszej zamożności czy też potrzeby posiadania.
Chciałbym jednak wrócić do tematu edukacji, bo jestem właścicielem szkoły podstawowej, a także liceum. Wraz z moimi współpracownikami pracujemy nad tym, jak przygotować dzieci do rzeczywistości, o której teraz mówimy.
Doszliśmy do wniosku, że to, co przygotuje dziecko na ten nieprzewidywalny świat przyszłości, to gotowość do pracy w zespole. Nabywając tę umiejętność, uczniowie będą w stanie rozwiązać wszystkie problemy
Będą potrafili tworzyć właściwe zespoły z odpowiednimi kompetencjami do konkretnego zadania. Takie rozwiązanie sprawia, że mniej się boimy i jesteśmy otwarci na zmianę.
W procesie edukacji przede wszystkim należy jednak zadbać o poczucie własnej wartości u dzieci. Bez tego nie stworzą zespołu, ponieważ będzie w nich zbyt wiele lęku. Trzeba wyeliminować wyścig szczurów, takie myślenie rozbija zespół. Nasi wychowankowie są gotowi na zmianę i nie boją się jej. Perspektywa utraty pracy nie jest dla nich niczym strasznym, uczą się być elastyczni, odnajdą się w nowej rzeczywistości. Są gotowi do życia w wolności.
Wiesław Bartkowski: Chciałbym nawiązać do nauki skupienia. Z moich obserwacji wynika, że nauczanie, w którym wykorzystywane są prace manualne, rozwija bardzo umiejętność skupienia. Na zajęciach uczę moich studentów z jednej strony kodowania, ale z drugiej strony proszę ich o zrobienie obwodu elektronicznego, który steruje jakimś obiektem. Oprócz pracy umysłowej muszą coś zlutować, poplątać jakieś kable, stworzyć mechanikę obiektu, nieraz współpracując z maszynami. Budują coś rzeczywistego.
Piotr Voelkel: W badaniach psychologicznych wyszło, że leczenie ADHD lub depresji jest skuteczniejsze, gdy towarzyszą mu zajęcia manualne. Gdy ciało uczy się czegoś nowego, prowokuje mózg do tworzenia nowych połączeń.
Wiesław Bartkowski: Podobnie jest z koordynacją ruchową. Jeżeli dzieci poznają jakiś nowy sposób poruszania się, tworzą się wówczas nowe połączenia w mózgu. Dodatkowy zwój w mózgu Alberta Einsteina powstał dlatego, że grał on na skrzypcach. Wracając jednak do moich zajęć, studenci spędzają przed komputerami jedynie 15 proc. czasu. Zmierzenie się z materialnym światem jest dużo trudniejsze od wyzwań, które stawia nam świat wirtualny.
Artur Bloch: Zgadzam się z wszystkim, co powiedzieliście.
Ale edukacja prędzej czy później będzie musiała się zmienić. Zmiany technologiczne tylko przyspieszą ten proces. Jaki sens będzie miało wtłaczanie do głów wiedzy ogólnej, skoro większość prac wykorzystujących ją będą wykonywały roboty
Edukacja powinna iść w stronę zaszczepiania pasji, umiejętności skupienia. Dzisiaj młodzież idzie na studia, ponieważ czuje, że jest taki przymus. Wybiera ścieżkę zawodową, na której nie do końca się realizuje.
Kluczowy jest sposób, w jaki powinni oni zdobywać wiedzę. Jeżeli tylko ktoś potrafi dobrze wykorzystać internet, to jest dziś w stanie posiąść wiedzę, jaką tylko zechce. Współcześnie do zdobywania wiedzy nie jest potrzebna szkoła.
Piotr Voelkel: Nie zgadzam się z tą opinią. Kluczową kompetencją w przyszłości będzie praca w zespole. Najważniejszym i optymalnym miejscem do rozwoju tej umiejętności jest szkoła czy uczelnia. Cały pomysł na e-learning, czyli wyprowadzenie edukacji ze szkoły, ma sens tylko częściowo. Wykład można obejrzeć w domu, ale do szkoły przychodzi się na ćwiczenia, dyskusje, to właśnie w niej młodzi ludzie uczą się wchodzić w interakcje z innymi, wspólnie rozwiązują problemy. Edukacja w szkole jest kluczowa, nauka przez internet powinna być częścią większego procesu.
Wiesław Bartkowski: Relacje społeczne to nie są relacje na Facebooku. Szczęśliwie nadal mamy fizyczne ciała i póki tak jest, nic nie zastąpi prawdziwego spotkania. Trzeba fizycznie spotykać się z innymi, aby stworzyć prawdziwe relacje
Najlepsze jest podejście mieszane, które dzięki technice eliminuje marnowanie czasu w klasie na to, co można zrobić samemu, by lepiej wykorzystać potencjał działania w grupie, tego, że jesteśmy tu razem.
Artur Bloch: Zgadzam się z wami. Uważam, że edukacja powinna istnieć. Powinna się jednak skupić na nauczaniu sposobów, w jakie można zdobywać wiedzę. Wówczas byłoby można pogłębiać wiedzę dotyczącą tych zagadnień, które wydają się interesujące danej osobie. Wyeliminowalibyśmy zakuwanie na pamięć niechcianej wiedzy.
Do takiej szkoły chciałbym chodzić! :)
Dodałbym naukę jazdy samochodem wzbogaconą o pilotowanie samolotów i koniecznie jakaś umiejętność rzemiosła, może być lepienie garnków albo chociaż naprawa instalacji elektrycznej i kranu:)
A i koniecznie sport jakiś oraz kamasutra praktyczna w tańcu towarzyskim:)
Mrauuu, jak wspominam swoje późne dzieciństwo, to marzyłoby mi się nauczanie kamasutry praktycznej przez niektóre powabne nuczycielki:)
Dlaczego takiej szkoły nie można zafundować dzieciakom już teraz? Nie chodzi o wirtualne technologie, ale o pracę w zespole, doświadczanie (szczególnie na lekcjach nauk przyrodniczych), wnioskowanie. Większość nauczucieli wciąż nie potrafi odkleić się od tablicy i zasadę działania termometru wolą rozrysowywać kredą na tablicy, zamiast dać dzieciom termometr oraz 2 kubki z zimną i ciepłą wodą...
Czas, pieniądze, dobre chęci, mądrość - wartości wybitnie deficytowe w Polandeszu.
Nie ma potrzeby na wykształconych kumatych ludzi, dzięki cywilizacji takich potrzeba coraz mniej dla podtrzymania rozwoju i produkcji.
Za to dla podtrzymania konsumpcji potrzeba bezmyślnych konsumentów, najlepiej takich co szybko się nudzą i wyrzucają na śmietnik gadżety
Sport jak najbardziej należałoby utrzymać, bo jest w szkołach dostępny, za to dodać podstawy żywienia/dietetyki. Zamiast jazdy samochodem, lepiej zajęcia z jazdy rowerem i podstawy ruchu drogowego. A zamiast pilotażu samolotu, pilotaż dronów dla chętnych. Gwarantuję że dzieciaki by się zajawiły tematem. Jak widać nawet z prześmiewczego posta można wyciągnąć pozytywne pomysły.
Jeśli piszesz, że nie ma potrzeby na kumatych ludzi, to chyba coś z Tobą nie tak. Właśnie potrzeba takich jak najwięcej, aby minimalizować szkody czynione przez bezmyślnych konsumentów (nadmierna produkcja śmieci, ginięcie gatunków, zanieczyszczenie powietrza i wód itd.)
@ewwa_ka
No właśnie nie powinniśmy tracić czasu, ale nie da się tego wprowadzić na dużą skalę od tak. Do takiej rewolucji potrzeba opracowania zupełnie nowych podstaw programowych, szkoleń dla nauczycieli i inwestycji w sprzęt.
co to jest "specjalista" od telewizora ? :-)))))
To chyba ten co pilota obsługuje bez problemów i wie o której i który odcinek serialiszcza leci? :-)
Dziś telewizorów się nie naprawia, robi się nowe. Ale łapka w górę za trzeźwy osąd.
Tak, tak. A potem masz tryumfujący, rozszalały PiS u władzy. Dlaczego? Właśnie dlatego! Ludziska bez wykształcenia ogólnego, humanistycznego nie ogarniają rzeczywistości, są emocjonalnymi kalekami, niedojdami umysłowymi. I oto PiS w całej swojej krasie.
Już kilka osób zauważyło, że PiS niezwykle łatwo zagnieżdża się w umysłach wykształciuchów produkowanych na kierunkach technicznych. A zresztą piotrowicze, ziobry i wszelkiej maści błaszczaki czy brudzińskie w oczywisty sposób dowodzą, że banda tapicerów, stolarzy etc., z chęcią popiera dowolnego przygłupa i/lub kanalię. A największy odpór hołocie daje nie kto inny, jak lewicowe lub lewicujące środowiska.
to jest ktoś kto potrafi zaprojektować czy naprawić takie urządzenie. I na takich fachowców jest zapotrzebowanie większe niż na projektantów i naprawiaczy teleskopów.
aha, to jak coś ci w TV nie działa do od razu do kosza? Nie ma serwisantów?
"Ludziska bez wykształcenia ogólnego, humanistycznego nie ogarniają rzeczywistości". Tak? To zrób sobie listę jakie wykształcenie mają tacy ludzie jak Kaczyński, Maciarewicz itp. itd. Inżynierów i matematyków tam nie ma. Sami humaniści.
Ale za to ...modlitwa i utrzymywanie katabasów, nierobów.
W tym wypadku PiS testuje tak zwany dochód gwarantowany. Też bardzo nowoczesna idea. Robisz, nie robisz - pieniądze masz. Na razie testuje na klerze i zaufanych funkcjonariuszach partii, ale od czegoś trzeba zacząć.
To już testowała komuna, a wyznawcą jest nie tylko PiS ale i Partia Razem Zandberga. Czy się stoi czy się lezy ... się nalezy. W skrócie chodzi o to, że jedni cięzko zapie...ją, a inni korzystają w postaci róznorakich zapomóg, ulg, stypendiów itp itd. Bo wszyscy mają jednakowe zołądki. Chodzi w sumie o to, żeby ci, co swoją cięzką pracą dodają wartość dodaną i utrzymują nasz kraj mieli to samo i tyle samo zarabiali co ci co się opie...ją bo praca ich boli. Ma być jednakowo. Oczywiście oprócz aparatczyków z PiS, którzy będą to nadzorowali. Oraz z Razem, jesli Zandberg się z Kaczorem dogada i razem przekonają do tej idei społeczeństwo.
Zamiast tej arytmetyki można na religię nie chodzić, nie jest (póki co) obowiązkowa.
Tak, wszycy o tym wiedzą, sporo ludzi na to narzeka, ale spróbuj zaproponować, żeby z tą głupotą skończyć, to cię zeżrą z kopytami. A najbardziej cię będą szarpać przeważnie ci, którzy najgłośniej krzyczą, że to głupota. Z kimkolwiek narzekającym na religię bym nie dyskutował na ten temat, kończy się zawsze w jednym miejcu: pytam, to po jaką cholerę TY posyłasz swoje dzieci na religię? TY!!! PO CO? I w odpowiedzi zawsze, tradycyjnie, niezmiennie któraś dziesięciu milionów bzdurnych wariacji na temat tego, dlaczego AKURAT TY WŁAŚNIE MUSISZ jednak posyłać dzieci nareligię.
I zostaję sam na placu boju, bo jakoś tak dziwnie się składa, że moje dzieci jako jedyne, JEDYNE, w całej historii przedszkoli, podstawówek, gimnazjów do których chodziły na religię nie uczęszczały i - olaboga - żyją, mają się dobrze i wstrętów im nikt nigdy nie czynił. Da się? DA SIĘ!
Dramat polega na tym, że te moje dzieci wyjadą z Polandeszu prędzej raczej niż później. Bo nię będą chciały lub mogły żyć w odmętach religijnego szaleństwa panującego w tym grajdole.
Tym samym się zajmuje, czym marny mechanik samochodowy, marny lekarz, marny budowlaniec czy marny ktokolwiek. Są dobrzy fachowcy, którzy dobrze wykonują swoją pracę i są marni fachowcy. Ty, widocznie, trafiałeś na tych drugich. Ale to nie ich wina w zasadzie. To wina systemu. Dlatego Polandesz jest Polandeszem. Bo tutaj nikomu nie zależy na tym, by stworzyć prężne struktury oparte na fachowości, obowiązkowości, uczciwości i etosie. W Polandeszu najistotniejszym jest jak wykiwać wszystkich dookoła i nachapać się kasiory. Cały ten kraj to mierni, bierni, ale wierni; wierni swojej głupocie i swojej mentalności raba.
Ja z kolei chodziłem na wykłady, tyle tylko, że szybko zasypiałem. Niestety głośno przy tym chrapałem i niektórzy wykładowcy czuli sie urażeni i robili mi potem problemy przy egzaminach. Ale co do jednego masz rację, że tą samą wiedzę możnaby przekazać nie w 5 a 2 lata. Śmieszne, ale znakomicie rozwinęły to korporacje dopracowując się kursów, na których w kilka dni praktyczne zastosowania wiedzy można mieć większe w niektórych aspektach niż po 5 latach studiów. Inna sprawa, że do tego trzeba mieć to kilkuletnie przygotowanie ogólne, które, korzystając z praktyki metod tych w kursach wyspecjalizowanych przez korporacje, można co najmniej o połowę skrócić dla zwyczajnych studentów.
Inna sprawa, to inny problem dzisiejszych polskich uczelni. Kiedyś ktoś kto miał maturę prezentował sobą odpowiedni poziom a na dodatek był przesiew przez egzaminy wstępne. Dziś na 5-letni okres nauczania przez uczelnie techniczne 1,5 roku zajmuje im tzw. eufeministycznie wyrównywanie poziomów, czyli uczenie sttudentów tego, co powinna ich szkoła średnia wcześniej nauczyć. Owszem, kiedyś też to było, ale to był tylko pierwszy semestr połączony z selekcją ostrą tych co się nie nadają, połowa studentów wypadała po pierwszym semestrze. Kiedy ktoś zaliczył jeszcze drugi, a potm trzeci, to nawet już go na siłę trzymali żeby studia dokończył i dyplom dostał. Zresztą wtedy to jak wypadał później ze studiów, to albo przez studiowanie radosne (czyli korzystanie ze statusu studenta z kompletnym zaniechaniem dyscypliny) albo przez polutykę.
A szkoda. Widać nie trafiłeś na wykładowcę, pal diabli tytuł, obdarzonego charyzmą, pasjonata, teoretyka z zapleczem praktycznym, który wie co mówi, a nie powiela, generującego pomysły na żywo, dyskutującego (jeśli jest z kim), stawiającego pytania, dzielącego się wątpliwościami - współczuję Ci. Mnie się udało na drodze spotkać kilkoro 'osobowości, z którymi można było góry przenosić w teorii i weryfikować w praktyce. Dużo by mówić. Dziś uczelnie wolą perceptorow posługujących się samodzielnie sprzętem, elektro niką, przygotowujących prezen tacje, powielane potem latami (czesto bez modyfikacji). Nie ma się czym dzielić taki "człowiek bez właściwości". Za to z laptopem w garści. I tkwiący w jakimś zespole, programie, "projekcie" (nie cierpię tego słowa). A ta prawdziwa, głęboką, indywidu alna kreatywność nie mieści się w systemie/schemacie. Musi rozsadzać uklad. Ciasno.. Ale zachowane pozory. Nie powinien też być lepszy od przełożonych czy liderów, błysnąć choćby w zespole, bo
będzie musiał/a odejść pod byle pozorem. Tak jest dziś, po nowemu. Jest więc "pasja" , cokolwiek to znaczy, umiejęt ność sprzedania swojego wizerunku.. i tak rodzi się SUKCES. Wymarzony. Widoczny
A profesor, o ile nie jest z 'odpo wiedniej bajki', idzie do domu, w ciszy generować to, co prawdziwe i najlepsze. I może nawet mieć problemy z udostepnieniem i zaprezentowa niem, boć to albo kosztowne, (jeśli nie wspierane), albo źle
widziane. Eeech, dużo by można jeszcze.. . .
A księgi noblistów czytaj, bo prawie ! zawsze warto. Powodzenia.
Już dawno zapowiadano, że w XXI wiek ludzkość wkroczy z normami pracy po dziesięć godzin tygodniowo, albo z podziałem na twórczych pracujących po 25 godzin tygodniowo oraz budżetowych, którzy by sobie mieli żyć bez wysiłków dzięki super wydajności twórczych, oraz dzięki technologii super pomocnej jednym i drugim.
No i jakoś ciągle nie widać, żebyśmy zmierzali w takim kierunku - ciągle w większości ludzkich rodzin co najmniej jedna osoba uznaje za uzasadnione pracowanie co najmniej pięć porządnych dniówek tygodniowo.
A pytanie główne z tej rozmowy, to chyba takie na prowokację do dyskusji, a nie na poważnie. Nie podoba mi się to pytanie, bo pcha ono cała rozmowę w błędny i szkodliwy pogląd, że celem głównym edukacji jest przygotowywanie ludzi do życia zawodowego.
Uprzejmie przypominam, że chociaż życie zawodowe dla bardzo wielu ludzi jest ważną lub bardzo ważną częścią życia, to jednak nigdy nie jest to część życia jedyna! Często jest to część życia wcale nie najważniejsza, a dla wielu ludzi jest to nawet część życia mało istotna lub nawet niewystępująca.
Jeżeli ktoś zamiast żyć zawodowo, jest głównie rodzicem, a oprócz rodzicowania robi zupełnie niezarobkowo dobre rzeczy dla siebie i dla różnych "innych", to czy ta osoba tylko traciła czas w szkołach i nie powinna myśleć o uczeniu się czegokolwiek?
Bycie człowiekiem, życie z sensem, albo poszukiwanie sensu i sensów życia, rozwijanie się w człowieczej dojrzałości, świadome patrzenie na siebie jako części ludzkości, przyrody, świata, społeczeństw i społeczności, miłość bliźniego... Do tego wszystkiego, ważniejszego od "pracy", bardzo się przydaje edukacja!
Że też w ogóle trzeba takie rzeczy wyjaśniać pod tekstem u renomowanego wydawcy :)
Proszę, nie sprowadzajmy edukacji i rozwoju ludzkich jednostek do procesu przygotowywania tych jednostek do zarobkowania. Przecież to nie my, człowieki, mamy pracować jak jakieś maszynki, trybiki, robociki.
I jeszcze krótko na inny temat: nie powtarzajmy ciągle, że tak ogromnie ważna jest praca zespołowa, że wielkich rzeczy dokonują tylko zespoły. Praca indywidualna, samotna i wymagająca wytrwałości, skupienia i zamknięcia się w pracowni, i nieodbierania telefonów - też często bywa bardzo ważna.
Jeżeli więc np. wasze dziecko lepiej się odnajduje w przedsięwzięciach czy zadaniach indywidualnych, to nie próbujcie ratować mu przyszłości przez jakieś nadmierne pakowanie go w zespołowość. Daruję sobie argumentowanie "przykładami z życia" i konkretnymi biografiami.
Bardzo fajnie napisane. Od siebie ośmielę się dodać, że jako taki półemigrant, który trochę świata pooglądał z bliska - zwłaszcza Skandynawię , były Benelux i Zjednoczone Królestwo - jestem załamany. Przeraża mnie katastrofalne zacofanie wartości i odruchów społecznych oraz humanistycznych w naszym kraju. Na tle tego, co obserwuję zagranicą tutejsza rzeczywistość jawi mi się bardziej jak hordy jakiejś azjatyckiej dziczy; tutaj panuje kompletny brak takiej najzwyklejszej ludzkiej życzliwości, uczciwości, uczynności, mądrości.
Na "Zachodzie" te rzeczy zaszcepia się dzieciom od najmłodszych lat w szkołach. Na najróżniejsze sposoby, angażując mocno w te procesy także rodziców. Co znamienne, bardzo często polscy rodzice, którzy wybyli na Zachód - najelpszy przykład to Skandynawia - mają pretensje do tamtejszego systemu edukacyjnego o to, że niszczy im dzieci. Paranoja!
Bez przesady. Nasze barbarzyństwo to nie tylko cechy wcielone odziedziczone ale w znacznej mierze historia. 123 lata zaborów, gdzie traktowani byliśmy jako zło konieczne i kresy państw zaborczych, z których Rosja i Austria były w Europie i tak mocno zacofane, czyli byliśmy kresami kresów.
Potem krótki okres prawdziwej wolności między dwoma bandytami, faszyzmem i komunizmem.
Potem prawie 50 letni okres komunistycznej niewoli, gdzie sowietyzm robił wszystko by nas zdemoralizować. W międzyczasie 2 wojny światowe, gdzie w pierwszej straciliśmy 10% a w drugiej 20% ludności. Tudzież kompletne wyniszczenie gospodarki.
Jak w takich warunkach można było zaszczepiać ludziom szacunek do nieśmiertelnych wartości, do oszczędzania i inwestowania w przyszłość swoją i dzieci i wnuków, skoro co pokolenie przychodził kataklizm, który wszystko niszczył?
Zresztą po raz kolejny mamy bardzo utrudniony start z uwagi na brak własnego kapitału.
Proszę, nie idź tą drogą!!!
Jak długo można użalać się nad sobą i za wszelkie nieszczęścia obarczać wszystkich wokół, tylko swojej własnej głupoty nie widzieć? Przez ile jeszcze stuleci będziemy ględzić o 123 latach niewoli? Daj spokój, takie - za przeproszeniem - brednie prowadzą do nikąd.
Nieszczęściem tego narodu jest jego odwieczna chora mentalność. Tutaj nie ma się nad czym użalać i bezsensowne jest to ciągłe życie przeszłością. Przez te 123 lata było czerpać garściami, uczyć się, pracować nad sobą, zbierać siły, mądrzeć, pracować, a nie głupawo dawać się regularnie szlachtować w imię najróżniejszych cudzych interesów. Już gdzieś napisałem: BÓG, HONOR, OJCZYZNA - to najbardziej zwyrodniała, mordercza, chora, niszczycielska trójca święta i Polandesz zrobił sobie z niej pana i władcę. Jaki władca - taki naród. Kult cwaniactwa, nieróbstwa, mściwości, zawiści i wiernopoddańczy stosunek do Watykanu. I miemożność pojęcia, że dla własnych dzieci nie warto umierać - dla nich warto żyć, uczciwie pracować, szanować się nawzajem, ciągle doskonalić i być szczęśliwym i dbać o szczęście innych.
Masz 100% racji, ale to nie zmienia faktu, że przodują państwa, które przez stulecia wypracowały sobie kapitał na wyzysku innych. I mają przewagę bo to one w firmach mają te 51% własności. My po 300 latach dołowania potrzebujemy tak ze 100 lat by się dokapitalizować i zacząć im dorównywać. A w międzyczasie MUSIMY być trochę tańsi od innych z podobnym do nas potencjałem, bo inaczej kapitał pójdzie gdzie indziej i u nas nikt nie będzie inwestował. Niestey suweren uważa inaczej, chce żeby miał tak jak w tych najbogatszych. Ale skąd na to wziąć, to go zupełnie nie intersuje. Powstał z koan.
Ale cały pic polega na tym, że ten niby wyzysk tak naprawdę wyzyskiem nie był! Najlepszy przykład - Afryka. Oczywiście, wyworzono - nazwijmy to - dobra naturalne, ale jednocześnie lokalsi mieli okazję do nauczenia się od białego najeźdźcy robienia rzeczy dobrych i nierobienia rzeczy złych. Tak jak ja przez całe życie uczyłem się od moich polskich przełożonych przeważnie tego czego nie robić i jak ludzi nie traktować, a dopiero od cywilizowanych Norwegów, Szkotów, Kanadyjczyków, Holendrów, Szwedów, Duńczyków uczyłem się jak warto postępować, żeby było dobrze. Nie wolno mówić tylko o wyzysku. Trzeba mówić przede wszystkim o korzyściach, jakie można osiągnąć w każdej sytuacji. RPA - modelowy przykład upadku kraju po likwidacji supremacji białego człowieka!
Oczywiście, musimy ciężej pracować, żeby innych doścignąć. Ale świat nie jest uczciwy ani sprawiedliwy i nie ma się co użalać, tylko mądrze przeć przed siebie. W skali mikro mogę podać swój przykład: zawsze, ZAWSZE wolałem mieć nad sobą szefa z Zachodu, niż Polaka. Ci z Zachodu ZAWSZE byli mądrzejsi a nade wszystko szanowali mnie jako człowieka - kompletne przeciwieństwo przełożonych z Polski. Od Polaków nauczyłem się tylko i wyłącznie tego, jak podwładnego traktować nie wolno. NIGDY. Co samo w sobie wcale nie jest złe, bo u szczytu kariery jestem na swoim poletku najbardziej popularnym i ulubiony przełożonym.
Tak więc nie płakać, nie użalać się, a ciągle doskonalić, ksztalcić, uczyć i bliźnich ludzi po ludzku!!!
Mądry i ważny głos. Ogólnie to bardzo ciekawy temat, po co i komu jest wlasciwie potrzebny czlowiek i czy właśnie nie do pracy? Bardzo polecam starożytne teksty sumeryjskie. Mówią coś niebywale interesującego ;)
Mam nadzieję, że to marzenie sie nigdy nie spełni. Chociaż pomysł z mikro chipem można pominąć i zastąpić go np zaawansowaną farmakogenetyką, wtedy Aflofarm wciśnie nam nowy suplement, albo australijski Harvest wyhoduje spec-sałatę i będziemy mieć pozamiatane, tzw wolna wola powędruje do muzeum na dobre.
"Jaki sens będzie miało wtłaczanie do głów wiedzy ogólnej, skoro większość prac wykorzystujących ją będą wykonywały roboty"
Z tym nie mogę sie zgodzić. Tzw wiedza ogólna to alfabet komunikacji międzyludzkiej, wg mnie jest absolutnie niezbędna.
Odpowiem brutalnie: edukowanie motłochu jest zawsze warunkiem niezbędnym i koniecznym dla przetrwania wyedukowanych elit. W przeciwnym wypadku następuje dokładnie to, z czym mamy do czynienie w tej chwili w Polsce. Maszyny, postęp, automatyzacja to tylko tło. Ludzie od tysiącleci są dokładnie tacy sami. Ani mniej, ani bardziej szczęśliwi obecnie niż 5 tysięcy lat temu. Jeśli motłochu nie będzie się stale i uparcie kształcić - motłoch w którymś momencie rozszarpie elity na strzępy. Zawsze w dziejach ludzkości tak było, tak jest teraz i tak będzie w przyszłości. To nie maszyny zgładzą człowieka. To człowiek zgładzi kiedyś sam siebie. Maszyny to jedynie tło.
Niestety, czowiek ze swej natury jest tylko prostym zwierzakiem, nastawionym na zaspakajanie swoich popędów. Zwierzakiem, któremu trzeba poświęcić mnóstwo czasu, sił i środków, żeby z tępego agresora-kopulatora storzyć cywilizowana istotę - człowieka.
Kształcić można mądrze i holistycznie, albo po kretyńsku. W Polsce, niestety, ostatnie 20-30 lat zostało przespane. Stąd się w końcu wylęgło coś tak kuriozalnego, jak PiS.
Ciotko, piszesz interesująco, co znaczy, że się w większości z Tobą zgadzam:) Jakbym się nie zgadzał nazwałbym Cię idiotką itp. itd. :)
Ale moje obserwacje są jeszcze inne. Zgoda, że co najmniej 90% ludzkości to bezmyślny motłoch. Ale, ja to porównuję do swoich obserwacji z dzieciństwa, mlodości i późniejszych okresów a mam 58 lat. Większość tego bezmyślnego motłochu mogłaby być moim zdaniem nie gorsza ode mnie dzisiaj a czasem nawet lepsza. Gdyby im się chciało chcieć. Często nawet dużo głupsza nie jest, tyle, że nauczyła się myśleć schematami wpojonymi, czyli oduczyła się mysleć. Ba, nawet tych tzw. myślących i siebie samego przyłapuję całkiem często na zastępowaniu myślenia schematami.
Z czego się to wzięło? Moim zdaniem to pokłosie tego, że nigdy nie wyzwoliliśmy się ze stadnych nawyków człowieka epoki lodowcowej, a co gorsza wynaleźliśmy po drodze cywilizację.
Zdobycze cywilizacji plus stadna opiekuńczość nad słabszymi spowodowała totalne lenistwo w zakresie myslenia, bo jesteśmy bardzo bezpieczni od czynników zewnętrznych, nie musimy się zastanawiać nad niebezpieczeństwami, być czujni ani przewidywać niebezpieczeństw. 99% ludzkości nauczyła się niczym nie przejmować bo myśli za nich cywilizacyjna opieka społeczna. I nie zdają sobie z tego sprawy, ba stali się roszczeniowi i chcą tej opieki coraz więcej za nic nie dając od siebie.
Druga sprawa, to że mim zdaniem 90% ma potencjalne geny na samca alfa, ale tylko nielicznym się one włączają. To chyba tajemnica genetyki, uwarunkowana tysiącami lat niebezpieczeństw, kiedy samiec alfa musiał być jeden, a reszta się podporządkować. I nie było tak, że zdolności te były dziedziczone w linii prostej, bo zbyt często te linie się szybko kończyły, w stadzie musiał być zastępca, kiedy nagle samiec alfa odszedł. Wcześniej nieujawniony. Potencjał na to mamy prawie wszyscy. I ja to widzę jak zdolnym dzieciakom z tajemniczych przyczyn nagle odechciewa się chcieć. Dom wszystkiego nie tłumaczy. Dodaj do tego cywilizację a masz skorumpowane społeczeństwo przez 500+.
Pozdrawiam
A do tego dzisiaj dochodzą ambicje samic alfa:)
A propos, maszyny to już nie tylko tło. Niedługo 3/4 pracowników będzie można zastąpić przez roboty, stają się coraz doskonalsze. A za 20 lat w podobnej proporcji będzie można zastąpić robotami tzw. white collars. Zupełnie serio to piszę.
Już dzisiaj znaczna część etatów jest wymyślana tylko dlatego żeby zagospodarować ludzi dla których nie ma pracy. Poprzez wymyślanie biurokratycznych przepisów i zatrudnianie ludzi do ich egzekwowania. Najgorsze, że wmawia się im jak są potrzebni, a co jeszcze gorsze, sami w to wierzą i myślą, że bez nich cała cywilizacja sę zawali.
Znasz zasadę 80/20? Dzisiaj już 20 procent potecjalnie zatrudnionych mogłoby zaspokoić swoją produkcją potrzeby wszystkich. Wynika to głównie z udoskonalenia wydajności procesów produkcyjnych oraz p;rocedur logistyki. Co będzie, kiedy 80% z nich też będzie do zastąpienia? Inna sprawa, że dzisiaj w nowoczesnych fabrykach bezpośrednio przy produkcji jest zatrudnionych tylko te 20%, reszta to otoczenie. Jesli proporcje są inne to nie fabryka tylko monownia zesłana w okolice najtańszej robocizny.
Jak zrobić z niepotrzebnych ludzi filozofów, skoro potrzebujemy prymitywnych konsumentów, a tacy oni w większości są?
miało być samice:)
Ja patrzę na to w ten sposób, że edukacja jest najmądrzejszym sposobem przekształcenia prostego, agresywnego bydlęcia, jakim rodzi się każdy homo sapiens, w cywilizowaną istotę zwaną człowiekiem. To prymitywne bydlę siedzi w każdym z nas aż do śmierci tak, czy inaczej, a największym osiągnięciem człowieka jest opanowanie, obłaskawienie tego bydlęcia po to, żebyśmy mogli być lepsi dla innych, dla rozwoju ogólnego dobrobytu. Religia jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi temu służących, tyle, że jest to narzędzie wybitnie prymitywne, a przez to niezwykle niebezpieczne (zwłaszcza dla jednostki, jako takiej) i przez to nie sprawdza się w ogóle na dłuższą metę; podobnie patriotyzm. BÓG, HONOR, OJCZYZNA to najbardziej zwyrodniała, mordercza i upadlająca trójca święta w historii ludzkości w ogóle, a w historii Polski w szczególnoiści. A co można temu przeciwstawić? Jedynie kształcenie. Ciągłe, ustawiczne, konsekwentne kształcenie i wręcz zmuszanie ludzi do lepszego zrozumienia swojej natury, swoich potrzeb, możliwości, ograniczeń. Nie wolno popuścić na żadnym etapie i trzeba ciągle i ciągle tłoczyć do głów odpowiednie wartości. Temu ma służyć edukacja, sztuka, kultura, humanizm - czyli to, na czego punkcie hyzia mają lewcowcy - i słusznie . Temu ma służyć tak zwana poprawność polityczna, na którą tak się w Polsce pomstuje. Bo to jest jeden z elementów cywilizowania motłochu. Cywilizacja to nie zdobycze techniki, a na pewno nie jedynie. Cywilizacja, jak dla mnie, to kult człowieczeństwa.
Pozdrowionka!
Moi rodzice byli robotnikami z chłopów. Po szkole podstawowej a nawet niepełnej. Ale mieli szacunek do wiedzy i od dziecka wpajali mi i rodzeństwu to samo. W rezultacie cała trójka ma wyższe (nie wiesz nawet jak mnie wku...a argumentacja, że komuna dała mi wykształcenie, dawała szanse wszystkim, gdzie byli oni kiedy dawała?). Na dodatek prości ludzie ale o tak wysokich i prostych, więc oczywistych zasadach moralnych, które nam przekazali, że dziś większość tzw. elit wydaje mi się chamami i prostakami. Proszę, dziękuję, przepraszam. I nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Do tego nigdy w sobie nie miałem ani cienia rasizmu czy ksenofobii, wręcz przeciwnie, egzotyka mnie zawsze pociagała. A zobacz, ja jestem inteligentem w pierwszym pokoleniu, który musial się nauczyć nie tylko buty wiązać, ale i posługiwać nożem i widelcem i związywać sobie krawat.
Jestem też patriotą, z trójcy w Boga nie wierzę, honor mam, a i ojczyznę kocham. Tyle, że ja chcę dla niej świetlanej przyszłości, a to wymaga otwarcia się na świat i współpracy z innymi, kosmopolityzmu a nie zaściankowości. Nie chcę też wstydzić się za rodaków, a byc z nich dumny. Inna sprawa, że gdy poznaję ludzi z całego swiata, to przekonuję się jak są wszyscy podobni i że debili wśród nich jest podobny odsetek. Inna sprawa, że są takie kultury, gdzie debilom się mordy zamyka, u nas niestety nie.
Wręcz przeciwnie. Wcale nie potrzebujemy prymitywnych konsumentów. Potrzebujemy mądrych ludzi. Na tym polega problem: trzeba ograniczać głupotę i mądrzeć, mądrzeć, mądrzeć. To, co określa się powszechnie postępem nie jest żadnym postępem. To tylko produkcja narzędzi, które w założeniu mają SŁUŻYĆ człowiekowi. Ale jakoś tak się wszystko poplątało, że niektórzy ubzdurali sobie, że to narzędzia mają być podmiotem, a człowiek ma im służyć. BZDURA! Roboty nie mają produkować rzeczy po to, żeby ludzie je kupowali. Więcej, więcej i więcej. Maszyny mają robić to, co jest potrzebne ludziom, a nie ludzie mają się podporządkowywać wymaganiom rynku.
Przecież ja to wiem. Kiedy pisałem o tym, czego niby potrzebujemy to dla anachronizmu jakim jest kapitalistyczny świat. On jest doskonały niemal w rozwiązaniach systemowych dla samonapędzania się. Ale jest anachronizmem bo zmieniają się potrzeby. Ba, mało tego, ta zmiana jest konieczna dla światowej ekonomiki.
Wiesz czemu np. ustrój niewolniczy w starożytności był bardziej humanitarny od dzisiejszego kapitalizmu? Są przesłanki by podejrzewać, że cesarze rzymscy zastanawiali się nad wdrożeniem rewolucji przemysłowej. Wiedza była wtedy nawet wyższa niż w XVIII wieku. Tyle, że wtedy niewolnicy okazali by się niepotrzebni. I co z nimi zrobić? Eksterminacja?
XVIII i XIX wieczny kapitalizm nie miał takich oporów. Wprawdzie nie eksterminował ludzi wyrzuconych poza nawias dotychczasowej egzystencji, ale też się nimi w ogóle nie przejmował.
Dziś dotychczasowe ustroje a na pewno ich naukowe opracowania i definicje kompletnie się przezyły. Mamy świat globalnej wioski połączonej przez internet. Zupełnie inne cele i zapotzrebowania. W większości jeszcze niezdefiniowana a nawet nieuświadomione, tak szybko rozwija się świat.
A propos wcześniejszego wątku o robotach, którzy zastępują ludzi. 100 lat temu byliśmy uzależnieni od koni. Nie wyobrażaliśmy sobie świata bez nich. Ile dziś koni zostało?
O! I Tutaj się z Tobą w 100% zgadzam! Na Zachodzie cwaniak, debil, prostak, cham, buc, imbecyl, złodziej i kłamca jest tylko debilem, prostakiem, chamem, bucem, imbecylem, złodziejem i kłamcą - niczym mniej i niczym więcej; jest za to bezwzględnie eliminowany z życia publicznego i/lub politycznego. U nas - wręcz przeciwnie. Tam społeczeństwo wykształciło mechanizmy eliminujące z życia społecznego takie cechy. U nas społeczeństwo wykształciło mechanizmy promujące podłość, zawiść, cwaniactwo. I to nie wobec - nazwijmy to: wrogów - a wobec "swoich". To jest mentalność sowiecka, bolszewicka, wschodnia. My to mamy we krwi. Czy "słowianin" nie wzięło się od SLAVE? Rosjanie też lubią czuć but na karku. Tam też trzeba siłą wymuszć porządane zachowania. Jak to się stało, że Prusacy jednak nie zdołali w swoim zaborze zaszczepić Polakom pruskiego drylu?
Niestety! PiS to jest zwierciadło, w którym odbija się ten naród. Są samouki - pojedyncze, domorosłe, wyspy mądrości, szlachetności, przyzwoitości, ale są one otoczone oceanem głupoty, podłości, zawiści. Nikeszczęściem jest to, że nie ma takiej spójnej siły, która próbowałaby "oświecić" motłoch. Jedni przez niedbałość lub nieumiejętność, a drudzy celowo, z pełną premedytacją utrzymują ten naród w ciemnocie i zabobonie. I nie są to jacyś mityczni OBCY. NIE! TO SAMI SWOI!