Najmniej przyjemny moment to zwrot długu. Gdy przypominam o tym dzieciom, w klasie na długą chwilę zapada cisza. Rozmowa z Katarzyną Nawrocką-Skolimowską i Moniką Jaworską, nauczycielkami i współautorkami książki "Dziecinnie prosta matematyka"

Matematyka to wciąż przedmiot nielubiany. Jak to zmienić?

Katarzyna Nawrocka-Skolimowska: Badania mówią, że 80 proc. dzieci w wieku przedszkolnym jest uzdolnionych matematycznie. To naturalne, bo ludzki mózg lubi rytmy, powtarzalności, związki przyczynowo-skutkowe, logikę. Mózg dziecka lubi jednak pracować na konkretach, bo nie ma jeszcze w pełni rozwiniętej zdolności myślenia abstrakcyjnego. W przedszkolu pozwala się mu na to: dzieci liczą klocki, koraliki, guziki. Jednak kiedy idą do szkoły, nagle zaczyna się wymagać od nich, by całkowicie zmieniły sposób rozumowania i przestawiły się na pracę z książką. Dzieci dostają zadanie na papierze i muszą uzupełnić długopisem, ile to jest 5+5. To w ogóle nie przemawia do wyobraźni! Zwłaszcza że wiele szkolnych zadań jest kompletnie oderwanych od rzeczywistości. „Mama poszła do sklepu i kupiła 92 bochenki chleba…” – w którym domu by się tyle zjadło?! Nic dziwnego, że dzieciom trudno sobie to wyobrazić. Uczniów próbuje się odzwyczaić od liczenia na palcach. A przecież to nasze naturalne liczmany, którymi możemy się wspomagać przez całe życie! W dodatku szkoła, choć z jednej strony stawia uczniom wygórowane wymagania, to z drugiej ich ogranicza. Bardzo często jest tak, że korzystając z tradycyjnych podręczników i ćwiczeń, uczniowie w pierwszym semestrze nauki przyswajają liczenie w zakresie 10, w drugim semestrze liczą do 20. To ich rozleniwia, zabija potencjał. Na naszych lekcjach jedną z podstawowych pomocy dydaktycznych jest 150-centymetrowa miara krawiecka. Za jej pomocą dzieci uczą się liczyć do 150, ale również liczyć dziesiątkami.

Jak wyglądają pani lekcje?

K.N.S.: Bazuję na metodzie prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, która pomaga eliminować czynniki zniechęcające dzieci do nauki matematyki. Ta metoda jest powszechnie dostępna i bezpłatna. Lekcje opieram na zabawie, ale też stawiam na samodzielność uczniów. Nie wyręczam ich w niczym. Własnoręcznie robią sobie pomoce dydaktyczne – wagi, liczydła. Pracują na konkretach: samodzielnie zebranych kasztanach, kamykach, patyczkach, fasolkach, klamerkach do bielizny. Liczą je, dodają, odejmują, układają z nich rytmy: kamyczek-patyczek-kamyczek-patyczek. Kiedy uczymy się o objętości, daję dzieciom wodę, butelkę, kubek, lejek. Proszę, by sprawdziły, ile kubków wody zmieści się w butelce.

To świetny pomysł na naukę dla maluchów z klas I-III. A jak przekonać do matematyki starszych uczniów?

Monika Jaworska: Ze starszymi również warto pracować na konkretach. Kasztany świetnie sprawdzają się w nauce dzielenia z resztą. A przy nauce potęgowania bardzo przydaje się szachownica i ziarna pszenicy. Uczniowie układają ziarna na kolejnych polach szachownicy, za każdym razem podwajając ich liczbę. Poznają przy tym nie tylko zasadę potęgowania, lecz także legendę o mędrcu Sissa Nassirze, wynalazcy szachów, który jako nagrodę za wymyślenie gry zażyczył sobie od króla tyle ziaren zboża, ile wyznaczą zapełniane w ten sposób pola szachownicy. Szybko się okazało, że takiej ilości zboża nie ma na całej planecie. Wiele ciekawostek, które zainteresują starszych uczniów, można znaleźć np. na popularnonaukowych kanałach YouTube’a.

K.N.S.: Ważne, by dzieci uczyły się praktycznego zastosowania matematyki w życiu codziennym. Dlatego realizuję projekt małej ekonomii, w ramach którego drugo- i trzecioklasiści uczą się gospodarowania pieniędzmi. Najpierw pożyczam im pewną kwotę. Zwykle robię zrzutkę w pokoju nauczycielskim albo sama wyjmuję z portfela jakąś sumę. Uczniowie wymyślają, w co ją zainwestują. Muszą oszacować, na co wystarczy im ta kwota, iść do sklepu i zrobić zakupy. Potem kupione produkty wykorzystują do wytworzenia jakichś towarów. Robili już m.in. ciasteczka bez pieczenia, wyciskali soki z owoców, wyrabiali ozdoby choinkowe i dekoracyjne świeczki zapachowe. Potem organizowali kiermasz, który musieli wypromować tak, by jak najwięcej rodziców przyszło i zrobiło zakupy. Po kiermaszu nadchodzi najmniej przyjemny moment – zwrot długu. Gdy przypominam o tym uczniom, zawsze na długą chwilę zapada cisza. Dzieci są trochę rozczarowane, ale uczą się, że pożyczone pieniądze trzeba oddać. Na szczęście utarg jest na tyle duży, że coś im zostaje. Muszą zatem podjąć decyzję, na co wydać zarobione pieniądze. Nie którzy od razu chcą wydać wszystko, inni namawiają kolegów, żeby oszczędzać i np. raz w tygodniu pójść całą grupą na lody.

Tego brakuje w szkole – pokazania, że matematyka przydaje się na co dzień.

M.J.: Dlatego warto realizować z uczniami interdyscyplinarne projekty. Jestem szkolną koordynatorką programu „Ogarnij inżynierię”, w ramach którego prowadzę zajęcia łączące matematykę z przyrodą, techniką, plastyką i innymi dziedzinami wiedzy. Uczniowie wykonują na przykład zielony dach. Najpierw muszą zaprojektować i zbudować model budynku, potem zdecydować, jakie gatunki roślin wysieją na jego dachu. Niektórzy decydują się na trawę, inni na zioła. Wybór nie może być przypadkowy, warto kierować się wiedzą o roślinach. Niczego jednak nie podpowiadam, pozwalam uczniom popełniać błędy. Następnie uczniowie prowadzą pomiary wilgotności powietrza i temperatury. Naświetlają model i co 20 minut ponawiają pomiary. Potem wyciągają wnioski, czy zielone dachy rzeczywiście pomagają obniżyć temperaturę w nasłonecznionych budynkach miejskich.

Wielu rodziców chciałoby wesprzeć dzieci w nauce matematyki, ale sami są w niej kiepscy. Co mogą zrobić?

M.J.:Najgorszą rzeczą jest przenoszenie swoich lęków na dziecko i usprawiedliwianie jego niepowodzeń własnymi trudnościami. Przenigdy nie mówmy: „Ja jestem humanistą, więc mój syn też orłem z matematyki nie będzie”. Dajmy dziecku szansę. Trzeba odkrywać z nim fascynujący świat liczb, towarzyszyć mu w tej podróży, ale nie ponaglać go i nie krytykować. Zachęcajmy do powtarzania, wracania do bardziej skomplikowanych zadań, stopniujmy trudności. Szukajmy matematyki wokół nas. Zachęcajmy dziecko, by liczyło schody, pozwólmy mu zrobić drobne zakupy. Rodzicom matematyka kojarzy się głównie z liczeniem i rachowaniem, ale nie zapominajmy, że to także geometria. Szukajmy z dzieckiem w naszym otoczeniu kształtów i symetrii, rozwijajmy wyobraźnię przestrzenną poprzez zabawy plastyczne. Układajmy razem puzzle. Grajmy w planszówki. Dzieci czasem mają opory przed liczeniem i rachowaniem, ale w ferworze gry o tym zapominają. Gdy uda im się wygrać, nabierają pewności siebie. Z kolei porażka uczy je, że zawsze można spróbować raz jeszcze i się odegrać.

Gotowość do ponownego podjęcia próby to ważna umiejętność w matematyce. Dziecko powinno wiedzieć, że gdy raz nie rozwiąże jakiegoś zadania, może się zmierzyć z nim po raz kolejny. Czytajmy im też dużo, bo choć czytanie nie kojarzy się może z matematyką, to wspaniale ćwiczy mózg. Pomaga wyszukiwać związki przyczynowo-skutkowe, rozwijać logiczne myślenie. Najlepszą chyba pracownią matematyczną jest jednak kuchnia. Gotujmy razem z dzieckiem, zachęcajmy je do odmierzenia pół litra wody, trzech czwartych szklanki mąki, półtorej łyżeczki soli, kilograma ziemniaków. W ten sposób łatwiej będzie mu zrozumieć miary, wagi, objętości, ułamki.

A co z maluszkami? Z matematyką można oswajać już niemowlęta…

K.N.S.:Umiejętności matematyczne kształtują się już od urodzenia. Rodzice pomagają dzieciom, często nie zdając sobie z tego sprawy. Mając świadomość, jak ważne w tym względzie są ich działania, mogą to robić jeszcze lepiej. Pierwszym etapem jest nauka orientacji w schemacie ciała. Dziecko pokazuje, gdzie ma oczko, a gdzie nosek, gdzie jest oczko i nosek mamy. Nieco starszy maluch uczy się wystukiwać najprostsze rytmy. Prosimy: klaśnij dwa razy, tupnij trzy razy. Logiczne myślenie dobrze rozwija się również poprzez naukę orientacji w terenie. Dziecko, które często chodzi lub jeździ daną trasą, np. do babci, można poprosić o wskazanie drogi. Ono może jeszcze nie potrafi nazwać, gdzie jest lewo, a gdzie prawo, ale może pokazać rączką, że za sklepem skręcamy w tę stronę. Na zakupach prośmy dziecko: „Obróć się w prawo i weź z półki cukier”. Takie małe rzeczy mają dla rozwoju dziecka wielkie znaczenie.

BEZPŁATNE ZAPISY: bilety.cojestgrane24.pl/festiwal_matematyki

***

Już 30 listopada w ramach akcji „Matematyka się liczy!” organizujemy 6. Festiwal Matematyki.

Wydarzenie odbędzie się w siedzibie Gazety Wyborczej przy ul. Czerskiej 8/10 w Warszawie. 

Festiwal Matematyki kierujemy do dzieci do 12 roku życia oraz ich rodziców, a także nauczycieli przedszkolnych i szkolnych. W tym roku hasłem przewodnim dla Festiwalu jest: NAUKA NAJMŁODSZYCH. 

Nauka matematyki od urodzenia? Coraz głośniej mówi się, że to klucz do sukcesu w dalszych latach rozwoju dziecka. Badania pokazują, że dzieci mają wrodzone zdolności matematyczne, dlatego warto je właściwie wspierać. Zaangażowanie rodziców w naukę matematyki maluchów nie musi być trudne – dzięki prostym ćwiczeniom można pomóc dzieciom oswoić się z królową nauk. Im wcześniej dziecko zacznie się uczyć, tym przyjemniejsze i łatwiejsze to dla niego będzie, a efekty staną się bardziej spektakularne. Nauka matematyki może być prosta jak nauka mówienia – dziecko instynktownie obserwuje zasady, które rządzą matematyką.

Zapraszamy dzieci, rodziców i nauczycieli.

Dla każdego przygotujemy szereg niesamowitych atrakcji w postaci stoisk tematycznych i warsztatów.

BEZPŁATNE ZAPISY: bilety.cojestgrane24.pl/festiwal_matematyki

Komentarze
Szkoda ze tak mało jest nauczycieli z pasjąi innymi metodami nauki niż sztywne zadania z książek. Pamiętam jak w podstawówce uwielbiałam matematykę, brałam udział w konkursach. W liceum matematyczka obniżyła mi ocenę za rozwiązywanie zadań sposobem innym niż w książce...
@eff
Płacimy im, mniej niż niewykwalifikowanym pracownikom fizycznym, więc nic dziwnego że dobrych pedagogów jest tak mało :-(
już oceniałe(a)ś
4
0
Tak się złożyło, że na stare lata uczę od 1 września br. matematyki w podstawówce. Bardzo spodobało mi się pojawienie się poleceń przy zadaniach typu: oblicz sprytnym sposobem, policz w pamięci, znajdź sprytne rozwiązanie itp. Dla mnie to jest właśnie piękne, a dawniej czegoś takiego brakowało. Natomiast zaskoczeniem jest dla uczniów gdy każę im, po przeczytaniu treści zadania tekstowego opowiedzieć jego treść. cyt. Jak to? zwyczajnie, jak na lekcji polskiego, wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Okazuje się, że jest to bardzo trudne. Mam jednak nadzieję, że zrozumieją to z czasem.
już oceniałe(a)ś
8
0