Byliśmy małolatami, a on traktował nas jak dorosłych. Choć był od nas niewiele starszy.

Paweł Malmon, nowy pan od plastyki. Przyszedł do szkoły, kiedy zaczynałam czwartą klasę. A szkoła, PSP nr 13, była wtedy bardzo sfeminizowana, oprócz księdza przygotowującego drugie klasy do komunii nie przypominam sobie żadnego nauczyciela, nawet od WF-u. Były tylko nauczycielki. Nic dziwnego, że kochałyśmy się w nim zbiorowo.

Kilka miesięcy później ukazał się pierwszy numer naszej szkolnej gazetki. Nosiła i do dziś nosi tytuł „Szczęśliwa 13”. W każdym numerze był jego rysunkowy komentarz. Prostą kreską, zawsze w punkt. Dziś wybrałam jeden z nich, nauczyciel z rysunku nawet go przypomina.

Miałam z nim zajęcia dopiero od piątej klasy. I nagle ta plastyka, którą traktowaliśmy do tej pory jako przerywnik między matematyką a biologią, stała się przedmiotem, na którym dowiadywaliśmy się, jak jest.

Zawsze rozmawiał z nami przez całą lekcję, głównie o sztuce, estetyce, pięknie, ale nie tylko. I choć byliśmy małolatami – podczas pierwszych lekcji z nim mieliśmy po 12 lat – uważał, że pewne rzeczy należy mówić nam wprost.

Myślicie, że przeciętny wychowany w mieście 12-latek na początku lat 90. wiedział, skąd bierze się mleko, poza tym, że od krowy? My nie wiedzieliśmy. To on nam powiedział, że żeby mieć mleko, trzeba zabić cielaka.

Kilka dziewczyn się popłakało, nikt do tej pory tak do nas nie mówił. Prawdy prosto w oczy.

Chyba w siódmej klasie dziecięce rysowanie zamieniło się w coś więcej. Zwracał nam uwagę na to, że piękne mają być nie tylko obrazy w muzeum. Piękne, czyli dobrze zaprojektowane, ma być codzienne otoczenie człowieka – park, budynki, witryna sklepowa. Wszystko to może być ładne albo brzydkie, a od tego, jakie jest, zależy, jak człowiek się w nim czuje. „Projektowaliśmy” pod jego okiem.

Nie pozwalał, by plastyka była zapychaczem między ważnymi lekcjami ani by zbijać na niej kapitał do czerwonego paska. Jeśli ktoś nie zasłużył na piątkę, to jej nie miał.

Zmarł prawie pięć lat temu. Miał 46 lat, połowę życia przepracował w PSP nr 13. To dzięki niemu krytycznie patrzę na przestrzeń publiczną. I prawie nie piję mleka.

Akademia Opowieści „Nauczyciel na całe życie”

Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.
 
Regulamin akcji jest dostępny na stronie internetowej TUTAJ. Opowieści pod hasłem: „Nauczyciel na całe życie” o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) przysyłajcie za pośrednictwem naszej FORMATKI INTERNETOWEJ.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.
 
ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto

Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
Twierdzenie, że trzeba zabić cielaka, żeby mieć mleko , jest bzdurą na resorach!
już oceniałe(a)ś
9
3
To nie do końca jest tak, że żeby mieć mleko trzeba zabić cielaka - po kilku tygodniach (2-3 o ile mnie pamięć nie myli) cielak otrzymuje preparaty mlekozastępcze a laktacja u krów mlecznych utrzymuje się jeszcze przez długi czas. Część cielaków oczywiście i tak idzie pod nóż, ale to nie ma nic wspólnego z mlekiem, tylko z miłością człowieków do cielęcinki.
już oceniałe(a)ś
1
1