Krystyna Synak i Jadwiga Szymańska uczą w bydgoskim ośrodku im. Braille'a. Obie miały w dzieciństwie swoje mistrzynie, które doprowadziły ich do nauczycielskiego zawodu. Teraz swoim uczniom urządzają piaskownice w klasie i piszą dla nich opowieści o ich szkolnych przeżyciach.

Za czas strajku nauczyciele nie dostają pensji – tydzień protestu to nawet kilkaset złotych straty. Forum Związków Zawodowych i Związek Nauczycielstwa Polskiego otworzyły konto, na które można wpłacać pieniądze, by wesprzeć strajkujących nauczycieli. Związkowców zainspirował do tego komentarz publicysty „Wyborczej” Wojciecha Maziarskiego. Z pomocy funduszu będą mogli skorzystać ci, którzy nie należą do ZNP i FZZ.
Numer konta do wpłat: 13 1240 5934 1111 0010 8960 6877

W tegorocznej edycji „Akademii opowieści” czekamy na teksty o nauczycielach, którzy stali się naszymi mistrzami na całe życie. Dziś opowiadają o nich Krystyna Synak i Jadwiga Szymańska, A że same zostały nauczycielkami, mówią też o swej pracy.

Zapaliły w nas bakcyla

Krystyna Synak:

W trzeciej klasie szkoły podstawowej, a więc bardzo dawno, spotkałam na swojej drodze panią Stanisławę Jeł. Uczyła w starej podstawówce nr 9 na ul. Nowodworskiej, obok drugiego liceum ogólnokształcącego. Pani Jeł uczyła nas wszystkiego, jak dziś w nauczaniu początkowym. To była starsza nauczycielka, z przedwojennych jeszcze czasów. Mieliśmy w klasie trochę chłopaków mających kłopoty z matematyką, a ona kiedyś powiedziała mi: „Krysia, ty idź do nich do domu. Poucz ich.” No więc, Krysia grzecznie chodziła i ich uczyła. Oczywiście z różnymi rezultatami, bo trzeba się było jeszcze trochę powygłupiać. W każdym razie chłopacy przebrnęli przez szkołę podstawową. Potem, w ósmej klasie, na lekcji fizyki pytano się nas: „Kim zostaniecie, jak będziecie dorośli?” Wstałam i odpowiedziałam: „Będę nauczycielką”. Pani Jeł miała więc dobre przeczucie, bo rzeczywiście zawsze, kiedy np. pojawiało się w domu młodsze kuzynostwo, zawsze musiałam ich dopilnować, poczytać. Mój tata bardzo chciał, żebym była ekonomistką, ale na studia ekonomiczne się nie dostałam. To był znak. Od razu jednak do szkoły nie trafiłam. Zaczęłam pracę w spółdzielni kominiarskiej przy Reja, w biurze. Umierałam tam. Odżyłam, kiedy zdecydowałam się na studia na Wyższej Szkole Pedagogicznej, robiąc pierwszy krok do zawodu nauczyciela

Jadwiga Szymańska:

Zawsze chciałam zostać nauczycielką, a to zasługa moich nauczycieli, z którymi się zetknęłam w szkole. Wszystko było tak w moim życiu uporządkowane w taki sposób. Podobało mi się w szkole... Nie, ja uwielbiałam chodzić do szkoły. W średniej szkole matematyki uczyła mnie pani Prylińska. Chodziłam do IV LO. Wtedy jeszcze mieściło się na ul. Gdańskiej. Była pasjonatką. Siedziała z nami przez całe popołudnia. Z nią nie było opcji, żeby ktoś matury nie zdał. Padało tylko pytanie: Zdajesz na cztery czy na pięć. Inny wybór nie istniał. Pani Prylińska była niezwykle skrupulatna. Potrafiła nam matematykę pięknym językiem i z wielką precyzją wytłumaczyć. Dzięki niej nic nie było trudne. Trzeba było być kompletnym tumanem, żeby niczego nie rozumieć. Pamiętam, że gdy byliśmy w trzeciej klasie, urodziła dziecko i miała przerwę. Składaliśmy modły do nieba, żeby jak najszybciej wróciła. Nigdy na nas nie krzyczała, nic złego nam nie mówiła, chociaż inne klasy się jej bały. Bezdyskusyjnie i bez żadnych wahań wybrałam po liceum matematykę na studiach.

ROMAN BOSIACKI

Z sekatorem w torebce

Krystyna Synak:

Uczę teraz w klasie, w której mam m.in. czterech niewidomych uczniów ze sprzężeniami. To klasa przysposabiająca te dzieci do pracy. Uczę je przedmiotów zawodowych, przygotowania do pracy i życia; wszystkiego, co z tym się wiąże: szycia, gotowania. O każdym ze swych uczniów piszę opowiadania. Czytam je im. Dostaną je w całości, w prezencie, na koniec szkoły. To opowieści, które czerpię z naszych codziennych przeżyć i zdarzeń w szkole, np. o tym, że jeden z moich chłopców ciągle chce chwytać promień słońca. Wystawia twarz i czuje jego ciepło, a ja mam opowiadać, jak ten promień wygląda. Jest moim aniołem. Opowiadanie o nim nazwałam „Dotyk anioła”, bo Dawidek śpiewa jak anioł. Przyszedł do ośrodka pokiereszowany z powodu różnych przejść w ogniskach. Odbierano go jako agresywnego, a on po prostu się bronił. Zaopiekowaliśmy się nim. Otuliliśmy go i zaczął się powoli otwierać. Był z nami. Na początku nie znaliśmy jego talentu. Kiedy Dawidek, był w gimnazjum, wymyśliłam projekt o Kanale Bydgoskim. Potrzebne były piosenki. Wtedy okazało się, że Dawid cudownie śpiewa. Ma słuch absolutny. Nauczył się sam grać na organach. Gra nam teraz na klasowych uroczystościach.

Nauczyciel musi być przygotowany na wszelkie okazje, dlatego ja noszę np. w torebce sekator. Jak mam inaczej opowiedzieć o wiośnie, jeśli uczeń nie poczuje i dotknie gałązki, którą trzeba ściąć po drodze.

Jadwiga Szymańska:

Zaczęłam pracę nauczyciela w wielkiej szkole na nowym osiedlu, w której uczyło się 2 tys. dzieci. Gdy przyszłam do ośrodka im. Braille’a, poczułam się jak w niebie. Taka cisza była. Musiałam się sama uczyć, jak z matematyką docierać do uczniów niewidomych, niedowidzących z wielorakimi sprzężeniami. Matematyka jest okrutnym przedmiotem dla dzieci niewidomych. To dla nich sprawy jakby wzięte z kosmosu. Geometria przestrzenna, której też muszą się przecież uczyć, jest dla nich jak science fiction. A jeszcze jest matura z matematyki. Szkoda mi tych dzieciaków, którzy marzą o studiach, ale muszą najpierw pokonać taki kosmiczny dla nich próg. Powinni dłużej chodzić do szkoły, mieć więcej czasu na zgłębianie matematycznego „kosmosu”, albo w ogóle należałoby zlikwidować dla niewidomych maturę z matematyki. Z naszymi dziećmi trzeba codziennie eksperymentować, wymyślać sposoby, aby do nich dotrzeć. Aby wytłumaczyć, czym są liczby ujemne i dodatnie, robię dołek w piasku i babkę z piasku. Już są ujemne i dodatnie wartości, jak na dłoni. Ale nasze dzieciaki nie mają takich doświadczeń. One zamiast bawić się w piaskownicy, biegały z rodzicami po lekarzach. Przynoszę więc do szkoły piasek i robię im piaskownicę w szkole.

Akademia Opowieści: "Nauczyciel na całe życie"

Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.

Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Opowieści można przysyłać za pośrednictwem FORMATKI.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej "Gazety Wyborczej" oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.

ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

• za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
• za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
• za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto

Komentarze
Zaloguj się
Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem