Na zdjęciu młoda kobieta, ubrana w ciemny żakiet i białą bluzkę, trzyma na ręku małą dziewczynkę. Dziecko ma białą czapeczkę i długą białą szatkę. Z drugiej strony podtrzymuje je starszy mężczyzna. Wygląda raczej na dziadka niż ojca. To zdjęcie to jedna z najcenniejszych pamiątek Kamili Bogackiej po jej ojcu Kamilu Janie Bogackim, lekarzu, legioniście.

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszym konkursie?

Przeczytaj REGULAMIN KONKURSU

"Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Przyślij opowieść, wygraj nagrody [FORMULARZ]

W domowym archiwum są również inne zdjęcia Kamila Bogackiego. Na tych z młodości na jednych jest w mundurze Podhalańczyków, na innych w mundurze Legionów. Takiego ojca Kamila Bogacka nie pamięta. Urodziła się, gdy miał 71 lat. Zmarł trzy lata później. – Krótko mi ojcował – przyznaje. Od 1939 roku mieszkał w Krośnie. Był szanowanym lekarzem, prowadzącym prywatną praktykę. Miał wiele obowiązków, a dom był zawsze pełen pacjentów.

– Wydawać by się mogło, że w takim domu nie było miejsca na miłość, na bliskość, bo nie było czasu. Nic bardziej mylnego. Żaden dom nie jest idealny. Kiedy myślę o swoim przeszczęśliwym dzieciństwie, w kontekście życia domowego w dzisiejszych czasach, uważam, że to był idealny dom. Rodzinne rytuały, codzienne czynności, cotygodniowe spotkania, na których bywali zacni goście, prywatna praktyka lekarska, czas na pasje – proszę popatrzeć, ile wątków – ale żadne z nich nie zaburzały się nawzajem! To była bezpieczna przestrzeń, w której dojrzewałam – opowiada Kamila Bogacka. Dla małego dziecka, jakim była, ważne było to, że gabinet ojca był zawsze dla niej otwarty, że ojciec dawał jej poczucie bezpieczeństwa.

W Princeton poznał przyszłego prezydenta USA

Dopiero po latach zaczęła poznawać, kim był jej ojciec, jaką rolę w historii Polski odegrał. Kamil Jan Bogacki urodził się 6 lipca 1884 r. w Krośnie. Bogaccy to rodzina z patriotycznymi korzeniami, z powstańcami i zesłańcami. Kamil Bogacki skończył szkołę w Krośnie i gimnazjum w Rzeszowie. A potem były Wiedeń i studia filozoficzne. Po powrocie przez rok uczył w przemyskim gimnazjum. Jego pierwszą żoną została Maria Szwarce. Była w ciąży, gdy w 1907 r. razem wyjechali do Stanów Zjednoczonych.

– Mój ojciec studiował medycynę na uniwersytetach w Cleveland i Princeton. W Princeton poznał i nawiązał bliską relację z przyszłym prezydentem USA Thomasem Woodrow Wilsonem – przypomina Kamila Bogacka.

T.W. Wilson przez 12 lat wykładał w Princeton, a w 1910 roku został rektorem i pełnił tę funkcję do 1912 r. W marcu 1913 r. został 28. prezydentem USA.

Kamil Bogacki radził sobie bardzo dobrze na amerykańskiej uczelni. W 1910 r. był już pierwszym asystentem Katedry Histopatologii i Embriologii na Uniwersytecie Stanowym Ann Arbor Michigan, w 1912 r. uzyskał doktorat z medycyny i chirurgii na Western Reserve University w Cleveland. – Miał coraz mocniejszą pozycję nie tylko w świecie naukowym, ale również jako wielki patriota, bardzo aktywnie zaangażowany w życie polskiej emigracji i naturalnie w polskie sprawy na rzecz niepodległościowych idei – dodaje Kamila Bogacka.

Tajna misja bankiera z Polski

Być może losy Polski potoczyłyby się inaczej, gdyby T.W. Wilson nie poznał Kamila Bogackiego. Jego córka opowiada: – Do USA w 1914 r. przybył bankier Feliks Młynarski ze specjalną misją niepodległościową. Podczas tego pobytu Młynarski zamieszkał u mojego ojca. Bez wsparcia ze strony mojego ojca przedostanie się do amerykańskich elit politycznych i gospodarczych nie byłoby możliwe. W swoich pamiętnikach sam Feliks Młynarski tak wspomina ten czas: „Działo się to pod koniec wiosny 1915 r. Bawiłem wówczas w Cleveland, dużym mieście z liczną emigracją polską, położonym nad jednym z wielkich jezior wzdłuż granicy kanadyjskiej. Zamieszkałem u Kamila Bogackiego, wybitnego lekarza, mego rówieśnika, a nawet późniejszego przyjaciela (...)”. Dalej Młynarski napisał: „Po przybyciu do Cleveland nie przeczuwałem, że czeka mnie tu kryzys misji. (...) Niebezpieczeństwo było naprawdę realne, ponieważ z poduszczenia agentów carskiej propagandy prasa amerykańska w Cleveland i Detroit zaatakowała mnie imiennie jako »agenta” austriackiego, nadużywającego gościnności amerykańskiej. Ów atak był właśnie sygnałem, że nadszedł moment kryzysu, że od zachowania się w tej sytuacji zależeć będzie dalsza moja działalność na tamtejszym gruncie. Zagrałem w sposób przez nikogo nieoczekiwany. Siadłem do stołu i napisałem długą depeszę do Prezydenta Wilsona. (...) Apelowałem o ochronę. W zakończeniu podałem swój adres w Cleveland. Bogacki dużo mi dopomógł w redagowaniu pisma, ponieważ lepiej znał psychikę amerykańską oraz wygładził moją skromną angielszczyznę”.

– O roli mojego ojca w innym miejscu pamiętników Młynarski napisał: „Pozostała więc tylko jedna droga działania. Należało nawiązać znajomość z kimś znającym osobiście Wilsona i pozostającym z nim w zażyłych stosunkach. Przez niego mógłbym nieznacznie podsuwać Wilsonowi dodatkowe informacje oraz stopniowo pogłębiać jego sympatię i zainteresowania dla sprawy polskiej. Ujawnienie takiej sympatii i zainteresowania w depeszy do mnie uprawniało mnie do optymizmu. Jak jednak znaleźć owego cichego pośrednika? Wybawił mnie z kłopotu Kamil Bogacki (...). Bogacki nawiązał kontakt z Conklinem i jego rodziną. W rezultacie otrzymałem zaproszenie na wieczorny obiad” – cytuje Kamila Bogacka.

13. punkt w orędziu Wilsona

Dyplomatyczne zabiegi przyniosły efekty. Wilson obiecał poparcie dla Legionów. Pomógł w załatwieniu pożyczki w amerykańskich bankach, a w styczniu 1918 r. w Kongresie prezydent USA wygłosił orędzie z programem pokojowym dla Europy. Dla Polaków najważniejszy był 13. punkt. „Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkałe przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną oraz gospodarczą, a także integralność terytorialną należy zagwarantować paktem międzynarodowym”.

List do marszałka

– Mój tato był bardzo skromnym człowiekiem i nie podnosił nigdy swoich zasług ani dla sprawy polskiej, ani tych w obszarze naukowym i politycznym. O tym, co robił w USA, w piśmie skierowanym do marszałka Piłsudskiego, napisał: „od początku wojny światowej i utworzenia Legionów brałem czynny udział w propagandzie organizowanej przez KON w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, celem dostarczenia Legionom możliwie dużo środków finansowych i sił wojskowych. W tym ostatnim kierunku pracowałem specjalnie jako lekarz oddziałów ćwiczących się w Cleveland. W 1916 r., kiedy akcja organizowana przez KON była już należycie ugruntowana, otrzymałem pozwolenie od mojej władzy udania się do kraju celem wstąpienia do czynnej służby w Legionach. Będąc obywatelem amerykańskim, nie mogłem otrzymać pomimo starań paszportu amerykańskiego i dlatego przyjazdu do kraju dokonałem w sposób konspiracyjny”.

Pułkownik Bogacki

– Po powrocie do Polski mój ojciec pełnił służbę w Legionach jako lekarz. Od października 1916 r. w Izbie Chorych w Dęblinie, a już w listopadzie 1916 mianowano go naczelnym lekarzem w szpitalu w Kozienicach. W 1917 roku został lekarzem garnizonowym w Warszawie, a w styczniu 1917 pełnił jednocześnie funkcję chirurga w szpitalu fortowym w Warszawie. W 1917 r. mianowano go na stopień kapitana Wojska Polskiego. Po odzyskaniu niepodległości marszałek Józef Piłsudski za wszystkie dotychczasowe zasługi mianował mojego ojca szefem Sekcji Opieki w Ministerstwie Zdrowia RP. Wojnę zakończył w stopniu pułkownika – opowiada Kamila Bogacka.

Życie w Polsce

W 1920 r. Bogacki sprowadził do Polski żonę i trzy córki, które urodziły się w Stanach: Kamilę, Marię i Bronisławę. W 1923 r. nostryfikował swój amerykański dyplom na Wydziale Medycznym UJ i rozpoczął praktykę prywatną. Jego drugą żoną została Janina Bohuszewiczówna, kuzynka prezydenta Ignacego Mościckiego. Po śmierci marszałka Kamil Bogacki zrezygnował z rządowych stanowisk i zajął się wyłącznie prywatną praktyką w Warszawie. Po wybuchu II wojny wrócił do Krosna. W czasie okupacji pomagał Żydom, wydając im fałszywe zaświadczenia o zachorowaniu na tyfus. Współpracował z AK. Po wojnie prowadził prywatną praktykę w Krośnie.

Rodzina

W 1949 r. druga żona zmarła. Dwa lata później Bogacki ożenił się po raz trzeci, z Heleną Mercik. Z tego małżeństwa urodziła się Kamila. – Moja przyrodnia siostra Kamila Sadowska była asystentką i sekretarką premiera rządu londyńskiego generała Władysława Sikorskiego. Cudem ocalona, miała lecieć z Sikorskim na Gibraltar. W ostatniej chwili generał zdecydował, że poleci z córką. W czasie okupacji wysyłała z Londynu do naszego ojca działającego w AK zaszyfrowane wiadomości. Z Anglii wyjechała do USA, tam zmarła w 1981 r. Maria i Bronisława po powrocie do Polski zamieszkały na stałe w Warszawie. Zdążyłam jeszcze po swoim powrocie z Francji do Polski odnaleźć je i pochować – wspomina Kamila Bogacka.

Ostatnie lata poświęciła na utrwalenie pamięci ojca. 15 sierpnia br. w Krośnie zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa, a jeden z mostów będzie nosić imię Kamila Bogackiego. Będzie również odsłonięta tablica na obelisku w I LO im. Konarskiego w Rzeszowie.

– Podążam jego śladami! Moja działalność dobroczynna w stowarzyszeniu Czyń Dobro, Mimo Wszystko jest kontynuacją wielkiego i bardzo zobowiązującego dziedzictwa, które zostawił mi ojciec – dodaje Kamila Bogacka.

***
Akademia Opowieści. „Nieznani bohaterowie naszej niepodległości”

Historia Polski to nie tylko dzieje wielkich bitew i przelanej krwi. To również codzienny wysiłek zwykłych ludzi, którzy nie zginęli na wojnie. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni.

Każdy w polskiej rodzinie, wsi, miasteczku i mieście ma takiego bohatera: babcię, dziadka, nauczyciela, przyszywanego wujka, sąsiada. Jednych znaliśmy osobiście, innych – ze słyszenia. Opowiada się o nich anegdoty, wspomina ich z podziwem i sympatią.

Byli prawnikami, konstruktorami, nauczycielami, bywało też, że nie mieli żadnego zawodu. Uczyli, leczyli, tworzyli, wychowywali dzieci, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, biblioteki na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi, pracowitości.

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości o objętości nie większej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Można je przysyłać za pośrednictwem NASZEGO FORMULARZA.

Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”, „Magazynu Świątecznego”, „Dużego Formatu”, oraz w wydaniach lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 osób wyróżnionych rocznymi prenumeratami Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:
* za pierwsze miejsce w wysokości 5556 zł brutto,
* za drugie miejsce w wysokości 3333 zł brutto,
* za trzecie miejsce w wysokości 2000 zł brutto.

Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl

Komentarze
Bardzo poruszające opowiadanie o ojcu Pani Kamili. Dobrze, że Wyborcza umożliwiła czytelnikom podzielenie się historiami rodzinnymi. Wiele z nich jest związanych z historią Polski. Prawie każda historia, podobnie jak Pani Kamila, nadmienia wychowanie w tradycjach patriotycznych; wydaje się, że było to dosyć powszechne przed Pierwszą i Drugą Wojną Światową. Czy młodzi ludzie nadal są wychowani w takich tradycjach w niektórych rodzinach?
już oceniałe(a)ś
3
1