Elżbieta Zawacka była superbohaterką. Legendarna kurierka Armii Krajowej, jedyna kobieta wśród cichociemnych, znakomity pedagog, działaczka opozycji, archiwistka zbrojnego wysiłku Polek.

Kolejna odsłona Akademii Opowieści. O co chodzi w naszej akcji?

Cezary Łazarewicz radzi jak pisać [PORADNIK]

 "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości". Weź udział w naszej akcji, przyślij opowieść [FORMULARZ]

Urodziła się 19 marca 1909 roku w Toruniu jako szóste dziecko skromnego urzędnika sądowego – miała jedną młodszą siostrę. Do jedenastego roku życia nie znała polskiego – z braćmi chodziła do niemieckiej szkoły. – Pamiętam sytuację z 1920 roku. Kiedy generał Haller wchodził do Torunia na czele wojsk polskich, tłumy wyległy na ulicę. Tata trzymał mnie za rękę. Maszerowaliśmy z jego kolegami – opowiadała „Gazecie Wyborczej”. – Kiedy usłyszał „Jeszcze Polska nie zginęła”, popłynęły mu łzy. Pierwszy raz zobaczyłam, jak płaczą mężczyźni. Wzruszyła ich polska mowa.

Elżbieta Zawacka w 1927 r.
Elżbieta Zawacka w 1927 r.  fot. ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, www.zawacka.pl

Do polskiej szkoły poszła dopiero w 1923 roku. Polszczyzna z początku sprawiała jej niemały kłopot, najlepsze oceny dostawała z matematyki. Jej rodzina nie należała do najzamożniejszych – by zapłacić za wpisowe do szkoły, matka musiała sprzedać poduszkę. Elżbieta na studia zarabiała udzielaniem korepetycji i wkrótce później zaczęła matematykę na Uniwersytecie Poznańskim.

Jak zaczęło się wojsko?

17 grudnia 1930 roku – na czwartym roku studiów – wybrała się z koleżankami na zebranie informacyjne Przysposobienia Wojskowego Kobiet. To była decyzja, która zaważyła na jej całym życiu. Na początku służba pochłonęła ją w takim stopniu, że nie opuściła jej, gdy rozpoczęła pracę jako nauczycielka. W 1937 roku Zawacka została komendantką rejonową PWK na Śląsku.

1 września 1939 roku Katowice przeżyły potężny nalot niemiecki. Następnego dnia Zawacka opuściła miasto i pojechała do Lwowa, gdzie powstał batalion pomocniczej służby kobiet. Na wieść, że Niemcy wysiedlają Polaków z Pomorza, wróciła na chwilę do Torunia, aby upewnić się, że jej rodzina jest bezpieczna. Później znów zaczęła działać na Śląsku w Służbie Zwycięstwu Polski.

Elżbieta Zawacka (w środku) i komendantki plutonów, Garczyn 1939 r. (fot. ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, www.zawacka.pl)
Elżbieta Zawacka (w środku) i komendantki plutonów, Garczyn 1939 r. (fot. ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, www.zawacka.pl) 

Wkrótce później Zawacka zaangażowała się w pracę w „Zagrodzie” – taki kryptonim nosił dział Łączności Zagranicznej Oddziału V Komendy Głównej Armii Krajowej. Komórka organizowała trasy kurierskie przez Słowację do Budapesztu, przez Gdynię do Skandynawii i przez III Rzeszę do okupowanej Francji. Emisariusze i kurierzy odpowiadali za komunikację polskiego podziemia z władzami rządu w Londynie i aliantami. Przesyłali pocztę i pieniądze.

Zawacka w konspiracji działała pod pseudonimami „Sulica”, „Zelma”, „Zo” – ten ostatni przylgnął do niej najbardziej. Granice kraju przekraczała jako Elizabeth von Braunegg, Elizabeth Kubica, Elise Riviere, Elżbieta Nowak, Elizabeth Watson. Do historii przeszła jej samotna wyprawa przez Niemcy, Austrię, Francję i Hiszpanię do sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, któremu zdała raport o stanie państwa. Szmuglowała dolary i wiadomości ukryte w kluczu i małej zapalniczce. Samotnie przedarła się przez Pireneje, a raz granicę między obu strefami Francji przejechała „ukryta w tendrze lokomotywy pociągu premiera rządu Vichy – Lavala” – wspominał Stanisław Jankowski w książce „Z fałszywym Ausweisem w prawdziwej Warszawie. Wspomnienia 1939-1946”.

Jan Nowak Jeziorański pisał o Zawackiej w „Kurierze z Warszawy”: – Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, „Zo” stała się postacią legendarną. Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic, co nie wiązało się ze służbowym tematem. „Zo” nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: „Daj Boże, żebyście dotarli”.

Eugenia Maresch z Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej notowała: – Elizabeth Watson alias Zofia Zajkowska. Karta indeksowa, podająca krótkie dane, kończyła się uwagą: „a straight forward, intelligent and very brave woman” (bezpośrednia, inteligentna i bardzo dzielna kobieta). Nie miałam już wątpliwości, że chodzi tu o jedyną Polkę „cichociemną”, emisariuszkę AK, której epopeja dwukrotnej podróży na Zachód była mi już ogólnie znana.

Nie bała się śmierci

Być kurierem to było potężne ryzyko i do tych zadań podziemie zatrudniało najtwardszych żołnierzy. Zawacka wydawała się idealną kandydatką: młoda i dystyngowana blondynka, która tak perfekcyjnie mówi po niemiecku, że mogła swobodnie podawać się za urzędniczkę państwową. Przed każdą misją musiała opanować posługiwanie się nową tożsamością, znać skrzynki kontaktowe i trasy przerzutów. Gestapo z wielką skrupulatnością śledziło emisariuszy i kurierów, którzy mieli niezwykle rozbudowaną wiedzę na temat sposobów, w jakich komunikują się wrogowie III Rzeszy. W razie wpadki służby niemieckie próbowałyby złamać Zawacką za wszelką cenę. Rozwiązaniem mogła być tylko samobójcza śmierć – torunianka po latach przyznała, że miała przy sobie truciznę.

Podczas jednej z misji w pociągu jadącym z Krakowa do Warszawy odkryła, że jest śledzona. Kiedy skład zwolnił, kurierka poszła do toalety i bez chwili zastanowienia wyskoczyła przez okno. Upadła na żwir. – Byłam cała pokrwawiona, ale doczołgałam się do pobliskiego lasu – wspominała. – My, kobiety żołnierze AK, nie bałyśmy się śmierci. Bałyśmy się aresztowań i tortur, i że ich nie wytrzymamy. Gdybym sto razy nie miała szczęścia, to sto razy bym nie żyła.

Gen. Elżbieta Zawacka
Gen. Elżbieta Zawacka  ARCHIWUM

Zawacka zasłynęła także jako jedyna kobieta wśród cichociemnych – skoczków spadochronowych Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, których zrzucono do kraju. – Szybko przeszłam kurs spadochroniarski. Przebywało się kilka dni w odosobnieniu w Wielkiej Brytanii. Stamtąd przywieziono mnie samochodem na lotnisko. Tam o godzinie 7 wieczorem razem z innymi cichociemnymi załadowaliśmy się do samolotu – wspominała.

Noc z 9 na 10 września 1943. – Tej daty się nie zapomina. Byłam jedyną cichociemną. Na pewno znalazłoby się dużo więcej chętnych, tylko nie było miejsca w samolocie – opowiadała po latach.

Dowódca, który czekał na ziemi, osłupiał, kiedy zobaczył kobietę.

Ubeckie więzienie

W marcu 1944 roku Gestapo złapało sto osób z „Zagrody”. „Zo” ukryła się u sióstr zakonnych w Szymanowie. W połowie lipca wyszła poza bramy klasztoru i pojechała do Warszawy, gdzie wkrótce rozpoczęło się powstanie. Po kapitulacji Zawacka została w podziemiu. Z poddanej Warszawy przedarła się do Krakowa, skąd wysłała wiadomość do Londynu, że ponownie uruchomiła podziemną łączność. Najważniejsze zadanie to odbudowa szlaków kurierskich, by przerzucić na Zachód pierwszego emisariusza, który opowie o powstańczej Warszawie. Był nim Jan Nowak Jeziorański. – Odprawiłam go w drogę – wspominała.

W Armii Krajowej pozostała do końca.

Gen. Elżbieta Zawacka
Gen. Elżbieta Zawacka  ARCHIWUM

Po wojnie kontynuowała studia, które rozpoczęła w tajnej Wolnej Wszechnicy w Warszawie. Działała w antykomunistycznej organizacji Wolność i Niezawisłość. Na Uniwersytecie Łódzkim studiowała pedagogikę społeczną. Później zaczęła pracę w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Gdańsku i Warszawie, a po 1948 roku powróciła do zawodu nauczyciela. W Łodzi, Toruniu i liceum olsztyńskim uczyła matematyki.

Na początku września 1951 roku złapała ją komunistyczna bezpieka. Dostała pięć lat więzienia, a później siedem i dziesięć. W więzieniu pracowała w kuchni i uczyła w punkcie konsultacyjnym Gimnazjum Korespondencyjnego. Na wolność wyszła w 1955 roku – po czterech latach – na podstawie ustawy o amnestii.

Z trudem wróciła do pracy. W 1972 roku zrobiła habilitację i rozpoczęła pracę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Instytucie Pedagogiki. Założyła Zakład Andragogiki, zajmujący się kształceniem dorosłych. W 1976 roku bezpieka zatrzymała „Zo” na Okęciu, gdy ta wracała z wyjazdu naukowego do Londynu. Funkcjonariusze zabrali jej egzemplarze „Kultury” i liczne książki o historii Armii Krajowej. Rektor Witold Łukaszewicz od razu zwolnił ją za to z pracy. Zawacka tę wiadomość przypłaciła zawałem.

Po tym zdarzeniu odeszła na emeryturę. W 1981 roku została wiceprzewodniczącą Rady Kombatantów przy NSZZ „Solidarność” w Gdańsku. Współtworzyła Światowy Związek Żołnierzy AK i zorganizowała Fundację Archiwum Pomorskie Armii Krajowej. Odznaczona czterokrotnie Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami i dwukrotnie Orderem Virtuti Militari. W 1995 roku otrzymała najwyższe odznaczenie III RP – Order Orła Białego. Awansowana do stopnia pułkownika. Od stycznia 1993 roku jest honorowym obywatelem Torunia.

Generał profesor

Generalskie szlify przyznał prof. Zawackiej prezydent Lech Kaczyński 3 maja 2006 roku. Uroczystość odbyła się 13 czerwca 2006 roku w Ratuszu Staromiejskim. – Nigdy nie przypuszczałam, że doczekam tej chwili – mówiła wzruszona prof. Zawacka. – Udział i zasługi kobiet w wojnie zawsze były na drugim planie. To nie ja powinnam odbierać teraz nominację, ale moje przełożone, które już nie żyją. Kobietom walczącym w II wojnie światowej nigdy nie chodziło o awanse.

Legendarna kurierka wspominała wówczas o roli kobiet walczących w AK. – Długo przekonywałam w czasie wojny dowódców, prezydenta RP i urzędników, aby kobiety stały się żołnierzami służby zasadniczej – opowiadała Zawacka. – Udało się dopiero w październiku 1943 roku. Wówczas prezydent Władysław Raczkiewicz wydał dekret, że kobiety w wojsku mają te same prawa i obowiązki co mężczyźni. Nie od razu jednak otrzymałyśmy stopnie wojskowe.

Zmarła 10 stycznia 2009 roku. Toruń pogrążył się w żałobie. Uroczystości pogrzebowe z wojskowymi honorami trwały wiele godzin. Najpierw w Ratuszu Staromiejskim wystawiono trumnę, przy której wartę honorową pełnili wojskowi i harcerze. Do księgi kondolencyjnej wpisały się tysiące torunian i przyjezdnych. Przy biciu dzwonu Tuba Dei, który odzywa się tylko w najbardziej doniosłych dla miasta momentach, oficerowie ponieśli trumnę na ramionach do katedry św. Janów.

ROBERT GÓRECKI

Tu, po homilii, przemawiał m.in. prof. Władysław Bartoszewski. – Przez 70 lat swego życia była w ciągłej służbie – mówił prof. Bartoszewski. – To niedościgły wzór dla wszystkich starych kombatantów, że służba nasza, póki mamy siły fizyczne i psychiczne, trwa. Ideałem jej było paść w biegu, w realizacji zadań dla dobrej sprawy. Dla mnie i dla innych powinna stanowić wzór, by żyć tak, jak ona żyła.

Mimo siarczystego mrozu w kondukcie na cmentarz św. Jerzego za trumną „Zo”, wiezioną na wojskowej lawecie z armatą, szło blisko dwa tysiące żałobników.

Dziś imię prof. Zawackiej noszą m.in.: toruńska Biblioteka Pedagogiczna, Gimnazjum nr 2, Zasadnicza Szkoła Zawodowa nr 1 i Technikum nr 1 w Zespole Szkół Ekonomicznych, a także nowy most drogowy w Toruniu. – Dbała o pamięć o żołnierzach Armii Krajowej, o kobietach walczących o niepodległość i to wszystko robiła jeszcze w latach 60., kiedy właściwie nikt o tym nie myślał. Już wtedy wiedziała, że to jest ogromnie ważne. Zawsze powtarzała, że kobiety to połowa narodu, walcząca o niepodległość tak samo jak mężczyźni – wspominała ją Dorota Zawacka-Wakarecy, prezes Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej.

Historia jak z filmu

W styczniu 2011 r. ruszył projekt filmowy, który miał zamiar zrobić portret bohaterki. Pomysł narodził się w Fundacji im. Elżbiety Zawackiej. Rozpoczęły się prace nad dokumentacją. Produkcja miała trafić do szkół i przybliżyć postać „Zo” młodemu pokoleniu. Na planach jednak się skończyło. Do sprawy po czterech latach wrócił Jarosław Jaworski, animator regionalnego życia filmowego, który na łamach „Gazety Wyborczej” w Toruniu mówi o tym, że powinien powstać prawdziwy pełnometrażowy film fabularny. Pomysł podchwycił Marcel Woźniak, toruński pisarz i scenarzysta, który zaoferował zaangażowanie się w ten projekt. W poniedziałek, 19 marca w 109. rocznicę urodzin honorowej obywatelki Torunia w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki zobaczyliśmy zapowiedź filmu „Emisariuszka. Elżbieta Zawacka Zo”. Materiał powstał na podstawie książki torunianki Katarzyny Minczykowskiej „Cichociemna. Generał Elżbieta Zawacka (1909-2009)”. Reżyserem i autorem scenariusza – według koncepcji Marcela Woźniaka – jest Bartłomiej Żmuda.

Około trzyminutowy teaser powstał przy finansowym wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, toruńskiego samorządu Toruń i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Ma pomóc w gromadzeniu funduszy na pełnometrażowy film fabularny. „Zo” zagrała znana aktorka Katarzyna Bujakiewicz. – Kiedy dostałam tę propozycję, od razu powiedziałam „tak”. To jest marzenie każdego aktora, żeby wcielić się w taką postać. Dziś mało jest takich wyzwań – mówiła obecna na pokazie Bujakiewicz. – Na planie wytworzyła się między nami magiczna atmosfera, pracowaliśmy w spartańskich warunkach, z małym budżetem, ale bardzo chcieliśmy to zrobić. Wierzę, że uda się zebrać pieniądze na film pełnometrażowy i opowiedzieć o tej nieprawdopodobnie silnej kobiecie. Pamiętam, jak kręciliśmy ostatnią scenę, jeden z rekonstruktorów podszedł do mnie i powiedział mi, że ona by nie spuściła wzroku, bo była bardzo harda. I tak też wyobrażałam sobie tę postać.

Są plany, aby w Forcie Jakuba, nieopodal Dworca Miasto, powstała Baza „Zo” – Centrum Historyczne im. Generał Elżbiety Zawackiej. Będzie to placówka muzealno-edukacyjna, która prześledzi losy „Zo” na tle epoki. Centrum ma mieć strefę ekspozycyjną, edukacyjną, bibliotekę z czytelnią, księgarnię, a także salę konferencyjną i kinową oraz hostel dla młodzieży. Na przyległym do budynku terenie przygotowane zostaną ścieżki edukacyjne oraz odtworzony i niewystępujący nigdzie na świecie tzw. małpi gaj, w którym w latach drugiej wojny światowej w Wielkiej Brytanii szkolono „cichociemnych”.

Gen. Zawacka mieszkała na ósmym piętrze wieżowca przy ul. Gagarina 136. Przypomina o tym tablica, którą ufundował magistrat. Niedawno na budynku pojawił się mural przedstawiający jej historię.

Była bohaterką i mądrą kobietą. – Żyję już chyba troszkę za długo i czasem już nie chciałoby się żyć, już dosyć. Ale ciągle jeszcze mi się wydaje, że coś zrobię, te dwa zadania muszę jeszcze spełnić, po prostu nie mogę się poddawać. Jeżeli ma się w życiu taki cel, który musi się osiągnąć, wtedy się i chce żyć, i żyje się radośnie. Tak to chyba jest – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.

Korzystałem m.in. z książek „Elżbieta Zawacka Zo”, „Słownik biograficzny cichociemnych, tom III” Krzysztofa Tochmana, a także licznych publikacji „Gazety Wyborczej” i informacji ze stron Onet.pl i Polskieradio.pl.

Akademia opowieści. "Nieznani bohaterowie naszej niepodległości"

Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy. Historia Polski to nie tylko bitwy i przelana krew. To również wielki codzienny wysiłek zwykłych ludzi. Mieli marzenia i energię, dzięki której zmieniali świat. Pod okupacją, zaborami, w czasach komunizmu, dzisiaj – zawsze byli wolni. Każdy w polskiej rodzinie ma takiego bohatera: babcię, wujka, sąsiada. Uczyli, leczyli, budowali, projektowali. Dzięki nim mamy szkoły, bibliotekę na wsi, związki zawodowe, gazety, wiersze, fabryki. Dawali innym ludziom przykład wolności, odwagi i pracowitości. Bez nieznanych bohaterów – kobiet i mężczyzn – nie byłoby niepodległej Polski. Dzięki nim przetrwaliśmy.

Napiszcie o nich za pośrednictwem naszej formatki. Tak stworzymy pierwszą wielką prywatną historię ostatnich stu lat Polski. Opowieści zamiast pomników.

Na wspomnienia o nieznanych bohaterach naszej niepodległości na nie więcej niż 8 tys. znaków (ze spacjami) czekamy do 15 sierpnia 2018 r. Najciekawsze teksty będą publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” (w tym jej dodatków, np. „Ale Historia”; „Magazyn Świąteczny”, „Duży Format” oraz lokalnych) lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl.

Nadesłane wspomnienia wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców oraz 80 wyróżnień.

Zwycięzcom przyznane zostaną nagrody pieniężne:

* za I miejsce – 5556 zł brutto

* za II miejsce – 3333 zł brutto 

* za III miejsce – 2000 zł brutto

Wyróżnieni dostaną roczne prenumeraty Wyborcza.pl. Laureatów ogłosimy 5 listopada 2018 r.

Komentarze
Projekt stworzenia filmu o gen. Elżbiecie Zawackiej pojawił się w Fundacji (www.zawacka.pl) jeszcze za życia Pani Generał. Mówili o tym pracownicy, członkowie Rady, Zarząd. Z końcem 2007 r. ruszyły prace dokumentacyjne, które nabrały tempa po śmierci Pani Generał w 2009 r. Nie wiem zatem skąd w artykule info. o 2011 r. Panowie Jaworski i Woźniak byli jednymi z wielu, którzy także o pomyśle mówili i przyszli z nim do Fundacji, choć Fundacja pomysł już miała od lat. Zasługą Panów Jaworskiego i Woźniaka jest podsunięcie Fundacji pomysłu na stworzenie teasera za pomocą którego Fundacja będzie gromadzić środki na pełnometrażową fabułę poświęconą życiu "Zo". Nie są zatem "ojcami" pomysłu stworzenia filmu fabularnego o "Zo". Warto też dodać, że ze współpracy z Fundacją Generał Elżbiety Zawackiej obaj się wycofali: Marcel Woźniak jesienią 2017 r., Jarosław Jaworski w lutym 2018 r.

Autor artykułu "Zawacka. Jej życie to gotowy scenariusz na film" (GW 23.03.2018) jak można wnioskować z treści, pisząc artykuł korzystał też z: "Elżbieta Zawacka. Miałam szczęśliwe życie...", reż. M. Widarski, produkcja Fundacja Filmowa AK; K. Minczykowska, Cichociemna. Gen. Elżbieta Zawacka "Zo" (1909-2009), Toruń-Warszawa 2014; K. Minczykowska, Elżbieta Zawacka "Zelma", "Sulica", "Zo", Toruń 2007 i nast. Zdjęcia sprzed 1990 r. pochodzą ze zbiorów Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej
już oceniałe(a)ś
1
0
Przy takich zasługach dla Polaków jedyna okazja , żeby nadać jej tytuł marszałka Polski
już oceniałe(a)ś
0
0